Barrakuda czy smakosz? 5 osobowości małego ssaka.


Poradniki i doradcy laktacyjni podkreślają, jak ważna jest pozycja dziecka przy piersi mamy. Podstawa to właściwe przystawienie – pełne objęcie brodawki i miarowy odgłos połykania pokarmu. To tak w skrócie oczywiście 🙂 Często jednak teoria okazuje się trudna w praktyce, bo oto nasz nowo narodzony bobas ani myśli trzymać się książkowych zasad!

Do wpisu zainspirowała mnie Nina, która po przeszło czterech miesiącach kulturalnego acz zdecydowanego picia, nagle zaczęła wprowadzać swoje rządy. Jesteśmy obecnie na etapie, kiedy wszystko dookoła jest strasznie ciekawe i mała najchętniej obracałaby się do świata razem z piersią. A skoro nie może, przerywa po kilka razy jedzenie i sprawdza, co się dzieje ciekawego. Kiedy z kolei zaczyna pić, trudno mi ją utrzymać na rękach – prostuje całe ciało, głowę odchyla (razem z piersią oczywiście) a dla większej skuteczności jeszcze się odpycha ręką 😀 Nie muszę mówić, że o dyskretnym jedzeniu nie może być mowy 😉 Na szczęście nie robi tego za każdym razem, ale na tyle często, że wzbudziło to moją ciekawość. Długo się zastanawiałam, co właściwie powoduje takie zachowanie. I wtedy natrafiłam na ciekawą informację.

Okazuje się bowiem, że osobowość noworodka doskonale wyraża się poprzez jego zachowanie przy piersi i jego sposób jedzenia. Naukowcy wyodrębnili 5 różnych stylów picia z piersi, czyli 5 możliwych osobowości małego człowieka:

Barrakuda

Nie wiem, skąd skojarzenie z tą właśnie rybą.  Mi do głowy przychodzą zupełnie inne porównania, np. odkurzacz albo turbo ssanie 😉 Dzieciaki z tej grupy lubią jeść konkretnie, czasami bardzo krótko ale treściwie. Ich mocne ssanie może być bardzo bolesne dla mam, dlatego tak ważne jest tutaj właściwe przystawienie i dobre, głębokie uchwycenie brodawki. Jeśli podczas picia nadal odczuwany jest ból, trzeba uwolnić pierś (wkładając mały palec do kącika ust dziecka, co pozwala „rozhermetyzować” zasys) i próbować do skutku. Natomiast, jeśli już zmagamy się z poranionymi sutkami, warto zmieniać pozycję, w jakiej karmimy, aby nie podrażniać wciąż tych samych miejsc. Kiedy na początku jesteśmy jeszcze niedoświadczone w karmieniu, proponuję zwrócić się do doradcy laktacyjnego, który pomoże i z brodawkami i z nauką różnych pozycji karmienia.

Podekscytowani i nieefektywni

Jeśli dziecko na widok i zapach piersi jest wyraźnie podekscytowane – ożywia się oraz macha ochoczo rękami i nogami, prawdopodobnie należy do tej własnie grupy. Samo w sobie to nic złego, ale problem w tym, że wspomniana ekscytacja przeszkadza im w jedzeniu. Nie są w stanie dobrze się przystawić, mleko nie spływa wcale albo zbyt wolno a przy odczuwanym głodzie rodzi to ogromną frustrację. Zaczyna się wiercenie, marudzenie i płacz. Nietrudno się domyślić, że w tym momencie młoda mama jest cała upocona i zrezygnowana a w tych warunkach ciężko o książkowe przystawienie. Na taką osobowość jest jedna metoda – spokój. Dziecko trzeba przystawiać przy pierwszych oznakach głodu i zapewnić mu odpowiednie warunki do jedzenia: wygodę i spokój. A kiedy już maluch zacznie się denerwować, ostatnią rzeczą jakiej potrzebuje, to zestresowana mama. Dlatego trzeba zawsze pamiętać: to minie 🙂

Luzak

Maluchy z tej grupy zdecydowanie lubią sobie przy piersi podrzemać. Pamiętam, że taki był Antek – ledwo zaczynał pić, już odpływał. Zwłaszcza w nocy musiałam go delikatnie wybudzać, szmerając po policzku. Faktem jest, że takie dzieci trzeba przypilnować i regularnie przystawiać do piersi, nawet jeśli smacznie śpią i nie wykazują oznak głodu. Dla nich to też dobre ćwiczenie picia z piersi. Jeśli dziecko nie jest zbytnio zainteresowane jedzeniem, nie trzeba zaraz panikować, tylko śledzić przyrost wagi i ilość brudnych pieluch.

 Smakosz

Jeśli Twoje dziecko wyraźnie delektuje się mlekiem: mlaska ustami, bawi się sutkiem i powoli smakuje każdy łyk, to najpewniej należy do tej właśnie grupy. Posiłków smakosza nie da się przyspieszyć a te trwają zazwyczaj dłuższą chwilę.

Leniuszek

Bardzo często mamy piszą, że ich dziecko wiecznie wisi przy piersi. Być może właśnie dlatego, że należy do grupy leniuchów. Te maluchy lubią sobie trochę popić, następnie odpocząć, by po chwili powrócić do konsumpcji. Nic dziwnego, że dla rodziców może to być dość kłopotliwe, bo znacznie utrudnia funkcjonowanie i zajmowanie się czymś innym, niż noworodek. Dobrą metodą na wydłużenie posiłków jest niedopuszczanie do ponownego zaśnięcia dziecka – odkrycie lub łaskotanie po stopie. Kiedy maluch zaczyna odpływać i bierze coraz rzadsze łyki, można też delikatnie masować pierś, aby zwiększyć wypływ mleka i pobudzić leniucha do pracy 😉

***

Jedna rzecz jest wspólna dla wszystkich grup – z wiekiem te osobowości raczej się zmienią. Smakosze, czy Leniuszki porzucą swoje długie sesje, a barrakudy nie będą już tak łakomie napadać na swoje mamy. Albo tak jak nasza Nina, wypracują jeszcze inne zachowania.

Na koniec zadanie dla Was! Napiszcie w komentarzach, czy Wasze dzieci należą/należały, do którejś z grup? A może zachowywały się jeszcze inaczej? Czy u dzieciaków „butelkowych”, też można zauważyć jakieś charakterystyczne zachowania, preferowane pozycje, otoczenie? Jestem ciekawa! 🙂

(zdjęcie: flickr.com; źródło: whattoexpect.com)

Previous Na śniadanie.
Next Mamą być ... w Irlandii.

Suggested Posts

Piwnooka i wyzwanie lipcowe.

Ciąża – II trymestr.

Zaginiona w akcji, czyli gdzie się podziewałam przez ostatni miesiąc?

Intro

„W co się bawić, w co się bawić …” z rocznym maluchem?

Rodzinnie w Kołobrzegu.

11 komentarzy

  1. 19 stycznia 2015
    Odpowiedz

    Hmm… Czytam i czytam i jakby każdy opis pasował po części do mojej Liwki a jednocześnie żaden w pełni. Bywa Smakoszem i Leniuszkiem, ale też Podekscytowaną często, Luzakiem okazjonalnie. Najczęściej chyba Barrakudą, ale nie do końca opis mi się zgadza. Bo nigdy mnie nie raniła ani karmienie piersią nie boli mnie…. Ale tak mocno ssie, że wręcz czuję jak wyciąga to mleko kanalikami chyba aż spod pachy! 😉 Takie ciśnienie wytwarza, że często się krztusi albo bawiąc się jednocześnie w Podekscytowaną – wypuszcza pierś i dosłownie mleko nas zalewa tryskając w każdą stronę i to na sporą odległość… Bez tetry w pogotowiu (do zatamowania fontanny) nie karmię ;P
    J.

    • 19 stycznia 2015
      Odpowiedz

      Haha, nam też się zdarzał prysznic 😀 A co do tych poranionych brodawek, to chyba zmora tych pierwszych dni i tygodni. Później powinny się przyzwyczaić. I tak jak piszesz, u barrakudy aż czuć, że ssanie działa :))

  2. 20 stycznia 2015
    Odpowiedz

    U nas Zosia była leniuszkiem i spała przy każdej próbie przystawienia,czy to w nocy czy w dzień a Helenka to tak ja u ciebie Ninka wszystko ją ciekawi wiec najlepiej jak bym jej dała cyc w rękę i poszła by zwiedzać 🙂

    • 20 stycznia 2015
      Odpowiedz

      Sama frajda obserwować, jak dzieci mogą się różnić 😀

  3. 20 stycznia 2015
    Odpowiedz

    Barakuda/Smakosz. Teraz ma niecałe dwa lata więc wszystkie powyższe w zależności od dnia 🙂

  4. 21 stycznia 2015
    Odpowiedz

    U nas chyba luzak w połączeniu z leniuszkiem, generalnie gros czasu w ciągu doby spędzamy na karmieniu. Może się panna ogarnie jak przestanie być noworodkiem czyli za jakieś parę dni 😉

    • 21 stycznia 2015
      Odpowiedz

      Za chwilę na pewno znajdzie sobie inne atrakcje :))

  5. 22 stycznia 2015
    Odpowiedz

    Maja zaliczała się do wszystkich grup prócz drugiej. Ssac umiala i ubila. Raz robila to łakomie i szybko. CZasami wolno i spokojnie. Ja nie wiem co to dziecko które nie umie schwycić piersi, nie wiem co to ból popękanych brodawek, nie wiem co to zastoje i nawał mleczny. U nas wszystko było super. Idealnie. Maja załapała cyca od razu, zaraz po porodzie. Mnie nigdy nic nie bolało. Lubiłam ją karmic. Oh to było wpsaniałe. A Maja lubiła pić i lezec z piersią w ustach. Cyc był też smoczkiem, uspokajaczem oraz usypiaczem. Bardzo żałuję, ze mimo moich staran nasza przygoda z karmieniem trwala krótko. Dla mnie to były wspaniałe momenty.

  6. Kornelia
    22 stycznia 2015
    Odpowiedz

    „Jesteśmy obecnie na etapie, kiedy wszystko dookoła jest strasznie ciekawe i mała najchętniej obracałaby się do świata razem z piersią. A skoro nie może, przerywa po kilka razy jedzenie i sprawdza, co się dzieje ciekawego.” – skąd ja to znam 😀 a odezwij się tylko, zaraz myśli że to do niej 🙂 moja córcia też niedawno skończyła 4 miesiące i piąta rano to najlepszy dla niej czas na „rozmowy” a takim śpiochem była 🙂

    • 22 stycznia 2015
      Odpowiedz

      Dokładnie 😀 Mąż nie może się do mnie odzywać, jak karmię. A co do rozmów, Nina też ma czasem tak, że budzi się nagle w nocy i nadaje. Na szczęście zasypia sama po chwili.

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *