Hej mamuśka, czas zamknąć biznes. Mleczny biznes.


To nam Nina zrobiła psikusa! Byłam pewna, że z nią – w przeciwieństwie do brata – karmienie potrwa znacznie dłużej. Antek od 10 mż. chodził do żłobka, co siłą rzeczy ograniczyło ilość karmień. Nina nadal jest ze mną w domu, z niemal nieograniczonym dostępem do „stacji dokującej”. Dodatkowo od początku wydawało mi się, że ona pije znacznie bardziej ochoczo i częściej. Podobnie jak Antek, jest dzieckiem smoczkowym i być może dlatego nie doświadczyliśmy większej potrzeby picia, np. dla wyciszenia czy uspokojenia. Owszem, jak była młodsza, ta forma bliskości była lekiem na całe zło, ale dziś sama albo przychodzi się przytulić, albo sięga po smoczka. W sobotę skończy 14 miesiąc, wczoraj pierwszy raz nie piła wcale i wygląda na to, że odstawiła się sama, dokładnie w ten sam sposób i w tym samym czasie, co jej brat. Przypadek? 🙂

Każde karmienie może być inne.

Jestem tego doskonałym przykładem. Z Antkiem miałam na początku dość klasyczne problemy – nieprawidłowe przystawianie, bolesne brodawki, chęc poddania się, kryzys pokonany silikonowymi nakładkami a później kilka przypadków zatkanych kanalików. Do tego stres w związku ze słabym przybieraniem na wadze. Naszą przygodę z Antkiem opisałam szerzej TUTAJ.

Myślicie, że z Niną było za to lekko i przyjemnie? Było, bo pierwsze przystawienie było książkowe a ja od razu i z wielką ulgą widziałam różnice. Pięknie przybierała na wadze a mnie nie dopadały ani wątpliwości, ani żadne nawały/zastoje pokarmu, no nic z tych rzeczy. Musiałam się za to wycierpieć w pierwszych 3-4 tygodniach, bo bez nakładek i pomimo dobrego chwytania piersi, ból był momentami nie do zniesienia. Bałam się każdego zbliżającego się karmienia i dosłownie syczałam z bólu, wbijając palce u stóp w podłogę. A potem to była bajka.

Karmienie piersią daje luz i wygodę.

Nie będę pisać Wam o doznaniach metafizycznych, czy wyjątkowej więzi z Niną. Oczywiście, było to coś ważnego i szczególnego, ale ona od zawsze podchodziła do jedzenia konkretnie: załatwić swoje i uderzyć w kimę albo wrócić do zabawy. Nie było glębokiego patrzenia w oczy, ani smyrania po ręce, nie było nawet przeglądania Facebooka! Pamiętam, że z Antkiem spokojnie obejrzałam całe wydanie Wiadomości …

Nie było też picia co chwilę, nawet w nocy były zazwyczaj tylko dwie pobudki. Nie było też żadnych problemów, czy to skórnych, czy brzuszkowych, przez które lekarz sugerowałby dietę (a na którą pewnie bym przeszła, chociażby żeby sprawdzić, czy jest coś na rzeczy). Od początku piłam kawę, herbatę i jadłam, co chciałam (bo można!). Nie byłam specjalnie przeczulona, po prostu obserwowałam Ninę.

Karmiłam, jak była akurat potrzeba, gdziekolwiek byłam i w taki sposób, jak nam było wygodnie. Zawsze dyskretnie, ale bez przesadnego chowania się po kątach. Już nie zapisywałam każdego karmienia (zapodziałam gdzieś notesy z karmieniami Antka – fascynująca lektura!), nie zastanawiałam się, ile wypija i czy karmienie trwało odpowiednio długo. Laktacja ustabilizowała się dość szybko, więc nie musiałam długo męczyć się z wkładkami.

Nie każdy ma tak łatwo – powiecie. To niestety prawda. Decyzja o karmieniu piersią albo przejście na mleko modyfikowane należy do Was, bo wy najlepiej wiecie, jak się z tym czujecie. Świadomość, że to najlepsze dla dziecka i wygodne dla Was, to czasami za mało. Ja mogę tylko napisać, że warto spróbować. Dać czas sobie i zaufać dziecku, które wie co robić, jeśli tylko nikt i nic mu nie przeszkadza. Znam mamę, która się zarzekała, że nigdy przenigdy a odnalazła się doskonale. I znam też taką, która po kilku dniach zmieniła zdanie. Tak różne podejścia będą istniały do końca świata, ale to nie znaczy, że promocja karmienia piersią i obalanie mitów nie są potrzebne. Zwłaszcza, że dziś praca promotorów nadal nie jest lekka. Wielu z nich nazywa się nawiedzonymi fanaty(cz)kami, podczas gdy reklamy koncernów – producentów mleka modyfikowanego, to po prostu filmy i plakaty ze słodkimi bobasami i kolorowe gratisy. Nie dajcie sobą manipulować i decydujcie świadomie. Poza tym, z pierwszym się nie udało? Może z drugim będzie inaczej?

Koniec i co teraz?

Ano właśnie, to samo pytanie zadaje Ninie. Jakiś czas temu, kiedy ilość karmień bardzo się zmniejszyła a ona zrezygnowała zwłaszcza z porannego picia, zdecydowałam podawać jej porcję mleka modyfikowanego dla dzieci powyżej 1 roku życia. Zwłaszcza, że nabiał nie jest na liście jej ulubieńców. Niestety, nic z tego. Po pierwszej udanej próbie, kiedy wytrąpiła wszystko, każdą kolejną odrzuca dość teatralnie. Co oznacza większe wyzwanie dla nas i zwrócenie szczególnej uwagi na dostarczenie jej wapnia w innych produkach: np. w jajkach, brokułach, jarużu, morelach. I oczywiście większą kreatywność w serwowaniu nabiału.

***

Samoodstawienie się dziecka to zwykle przeżycie dla mamy. Dała dziecku wolną rękę a więc raczej sama nie zamierzała zakończyć karmienia. Im większe zaangażowanie, tym chyba boleśniej odbierany jest fakt, że ktoś zadecydował za nią i w tej kwestii nie ma szans na negocjacje. Dla mnie karmienie piersią zawsze było czymś naturalnym i tak samo odbieram zakończenie całej przygody. Gdzieś w głębi czuję smutek, bo pewnie nie będzie już trzeciej edycji, ale z drugiej strony czuję ulgę. Po pierwsze dlatego, że Ninie z tym dobrze a po drugie, że ja też powoli o tym myślałam. Być może za kilka miesięcy to ja podjęłabym tę decyzję a wiadomo – czasami jest to zmiana, którą dziecku ciężko zaakceptować. A wtedy wszystkim jest ciężko.

I na koniec: piszę o karmieniu piersią, bo takie jest moje doświadczenie. Piszę do przyszłych mam, które nie są jeszcze zdecydowane albo które planują karmić naturalnie. Piszę też do mam, które są na początku drogi i toczą walkę o każdy następny dzień – ze sobą, z bólem i troską o malucha. Jeśli natomiast karmisz mlekiem modyfikowanym – w porządku, to jest Twój wybór, jak wiele innych na długiej drodze macierzyństwa. Ostatecznie wszystkim nam zależy przecież na tym samym: zdrowiu i szczęściu naszych dzieci.

Jeśli w temacie karmienia piersią potrzebujcie więcej informacji, koniecznie zajrzyjcie na hafija.pl – Agata jest świetna i wie wszystko o piersiach, mleku i każdym możliwym problemie laktacyjnym.

(zdjęcie: flickr.com, autor: marki1983)

Previous Wszystko, co musisz wiedzieć o manicure hybrydowym.
Next "Spectre" jest jak jajecznica. I kropka.

Suggested Posts

O tym, jak paczka paluszków stała się ważną lekcją wychowawczą dla mnie.

Nasze piękne, greckie wakacje.

„Pięćdziesiąt twarzy Greya” – kto jeszcze ma ochotę na klapsa?

Ach śpij kochanie … snem długim i dobrym.

Pierwszy miesiąc Niny … i mamy.

Jak w 42 sekundy zostać najgorszym tatą na świecie?

8 komentarzy

  1. 6 listopada 2015
    Odpowiedz

    :*

  2. Aga z www.makeonewish.pl
    6 listopada 2015
    Odpowiedz

    Ja karmiłam Maję ok 2 miesiace. Zero problemów z przystawianiem, ssaniem, brodawkami, zastojami, przebieraniem na wadze. Bylo bosko! Az zachorowalam, musialam brac antybiotyk i na kilka dni odstawić Maję. Laktacja przepadła. Zaczęło się przekarmianie. Z drugą córeczką chciałabym karmić dłużej. Dla mnie to było coś niesamowitego. Bede walczyc zeby bylo dłużej niz z Maja. z drugiej strony widze ze Maja jest na mm a rozwija sie super, nie choruje, ma z nami cudowną wiez. Wiem ze mm to nie porazka dla mamy i macierzystwa. I tego sie trzeba trzymac. By kp promowac ale nie oceniac mam karmiacych dzieci sztucznym mlekiem. Buziaki dla Ninki i Ciebie i powodzenia na nowym etapie :*

    • 7 listopada 2015
      Odpowiedz

      Dziękujemy :* Trzymam kciuki za Waszą przygodę :))

  3. Ciekawa jestem jak to się u nas ułoży za drugim razem. Starszego syna karmiłam przez 2 lata i 5 miesięcy. Jak dla mnie to było zbyt długo, czułam się zmęczona i wyssana do cna 😉 Nie było mowy o samoodstawieniu, więc musiałam pościemniać, że mleczko się skończyło. Mam nadzieję, że córka szybciej się zniechęci 😉

    • 7 listopada 2015
      Odpowiedz

      Podziwiam mamy, które karmią dłużej. Z jednej strony później jest inaczej, ale mimo wszystko jest taki rodzaj zależności (może też ograniczeń), który ciąży. Patrzę na 4-letniego Antka i nie wyobrażam sobie karmić go w tym wieku.

  4. 7 listopada 2015
    Odpowiedz

    U nas to ja zadecydowałam o odstawieniu, bo byłam już przemęczona. Wtedy liczyły się tylko cycki, a dzisiaj już liczy się cała mama 😉

    • 7 listopada 2015
      Odpowiedz

      Fajnie, że się udało i że pokazujesz, że bliskość i więź nie kończy się na karmieniu 🙂

  5. 8 listopada 2015
    Odpowiedz

    Zazdroszczę tego samoodstawienia…

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *