Mamą być … w Irlandii.


Wiemy bardzo dobrze, jak to jest być mamą w Polsce. Piszemy o tym blogi, czytamy inne mamy i dzielimy się naszymi doświadczeniami w komentarzach. Zawsze strasznie mnie ciekawi, jak to jest rodzić i wychowywać dzieciaki na świecie, w tych bliższych i zupełnie dalekich zakątkach globu. Jeśli tak jak ja chętnie poznacie codzienność innych mam, blaski i cienie ich macierzyństwa, to mam dobrą wiadomość! Od dzisiaj na blogu zagości stała seria wywiadów z rodzicami, głównie mamami z całego świata. Na pierwszy ogień idzie …. Irlandia. I to nie bez przyczyny – tam mieszka jedna z blogerek, które regularnie czytam.

Z nieskrywaną radością przedstawiam Wam wywiad z niesamowitą Justyną z bloga flowmummy.pl – mamą trójki chłopaków, mieszkającą z mężem i dzieciakami w Irlandii. Jest szczera i bezpośrednia a o swoim życiu pisze w gorzko-słodki a przede wszystkim zabawny sposób. I to tak trafnie, że ja każdy tekst kwituję słowami: „Z ust mi to wyjęłaś!”. Nie wierzyłam, że zgodzi się na wywiad a tu po raz kolejny zaprzeczyła prawom fizyki i udowodniła, że mama trójki jak chce, to może! Zapraszam więc na wywiad a później do Justyny na bloga, jeśli jeszcze nie znacie 😉

18

1. Co czuje kobieta, która musi spakować swoje życie w parę toreb i z dzieciakami pod pachą przenieść się do obcego kraju, oddalonego setki kilometrów od rodziny? Masz jakieś rady dla dziewczyn, które stoją u progu podobnych zmian? Dzieciaki są w takich sytuacjach podpora czy raczej dodatkowym bagażem?

Taka decyzja wydaje się strasznie trudna, ale chyba tylko dlatego, że ludzie po prostu boją się zmian. My tam nie lecieliśmy „w ciemno”. Mój mąż miał pracę, mieliśmy gdzie mieszkać na początku. I tak mieliśmy więcej problemów niż przeciętne rodziny (nie jest tajemnicą, że najstarszy synek jest „z poprzedniego małżeństwa” więc potrzebowałam zgody sądu na jego wyjazd), a nie postrzegam tego jak „wywrócenie życia do góry nogami”. Kocham zmiany, to one są moim motorem napędowym. Jeżeli chodzi o drugą część pytania: trudno wymagać od 6letniego i rocznego chłopca, żeby byli podporą, ale też nigdy nie byli „bagażem”. Moje dzieci są częścią mnie więc to tak jakbym powiedziała „cholera ta ręka to mi zdecydowanie przeszkadzała”

2. Jak wyglądały pierwsze dni w nowym miejscu?

Pierwsze dni to przede wszystkim rozpakowywanie walizek i kartonów. Później zwiedzanie i załatwianie mnóstwa urzędowych spraw 🙂

3. Jak Fifek i Brusiek przyjęli zmiany? Nowe pokoje, okolicę, szkołę?

Dzieci w ich wieku zawsze spokojnie przyjmują zmiany o ile widzą, że rodzice są przy nich. Trudno mi tu pisać o nieświadomym Bruśku, ale faktycznie o Filipka bardzo się martwiłam: o szkołę najbardziej (chodzi do normalnej irlandzkiej szkoły, a języka zupełnie nie znał). Oczywiście okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Dzieci fantastycznie adaptują się do nowych miejsc, to my rodzice często je niepotrzebnie stresujemy (bo sami z adaptacją mamy problem).

4. Czy zdążyłaś się już zadomowić w Irlandii i czujesz się jak u siebie?

Chyba tak 🙂 zajęło mi to rok. Trochę wciąż żyję „od wyjazdu do wyjazdu”, ale to chyba dlatego że jestem bardzo związana z rodziną. Ale ten dom w którym mieszkamy to „mój dom”. Będąc w Polsce tęskniłam za nim, ale jeszcze Irlandii nie postrzegam jako mojej „drugiej ojczyzny”. Nie jestem w stanie wytłumaczyć dlaczego, bo jestem w niej totalnie zakochana.

5. Cofnijmy się o kilka miesięcy, kiedy spodziewałaś się Edzie. Gdzie Twoim zdaniem lepiej być w ciąży – w Polsce, czy w Irlandii. Bliskość rodziny i fakt, że jest się „u siebie” to jedno, ale co z opieką lekarską i samym porodem? Można dwa kraje porównać do siebie pod tym względem?

No tak, podejście tych dwóch krajów do kwestii macierzyństwa jest zupełnie inne. Ciąża: tu w Irlandii traktuje się ją jak naturalny stan, co może na początku przerażać. Nie ma co iść do lekarza przed 10 tc, nie chodzi się do ginekologa tylko do swojego GP (czyli lekarza rodzinnego)- raz na miesiąc jeździ się do szpitala na podstawowe badania. Uwierzysz, że ani razu nie miałam robionego badania ginekologicznego? Pewnie gdyby coś się działo to bym takie badanie miała zrobione, ale skoro wszystko było ok? Takie podejście może nas polki szokować, ale tak do ciąży podchodzi się w większości krajów europejskich. Poza tym, badania „na kasę chorych” chyba w Polsce wyglądają podobnie (tylko my nauczone jesteśmy badać się prywatnie). Poród? Moje dwa w Polsce były ok (ciężko tak pisać o porodzie SN 🙂 ), pierwszy trochę traumatyczny: poziom bólu i podejście „pani doktor” mnie przeraziły, drugi trwał 30 min więc ciężko było mi się skupić na czyms innym niż rodzeniu, ale z pełną odpowiedzialnością bardziej polecam poród w Irlandii. To nie jest tak, że narzekam na szpital w PL, po prostu w IRL lekarz (a raczej położna, bo to ona odbiera poród) bardziej jest nastawiony „na pacjentkę”, na jej zdrowie, samopoczucie. Dziecko też jest ważne, ale tu się „wierzy”, że dziecko „da sobie radę”, a kobieta niekoniecznie.

6. Jak postrzegana jest kobieta w ciąży w Irlandii? Czy tam też obcy posyłają serdeczne uśmiechy, zagadują, dotykają brzucha? Jest coś, czego pod tym względem brakuje/przeszkadza Ci w Irlandii (albo brakowało/przeszkadzało w Polsce)?

Irlandia to strasznie serdeczny kraj. Tu się wszyscy do Ciebie uśmiechają, wszyscy pozdrawiają i zagadują przy najbliższej okazji, więc nie wiem czy był to wynik ciąży, chyba nie 🙂 Bardziej teraz wzbudzam zainteresowanie, chociaż matka z minimum trójką dzieci to tutaj norma. Ale nie powiem, miło jest jak podchodzi ktoś i tylko rzuca hasłem „You’re very busy” – „I know!!!!” 🙂

7. W Twoim przypadku nie było bariery językowej, ale mimo wszystko, jak czułaś się podczas porodu i później w szpitalu? Z tego co pamiętam, mogłaś swobodnie przeklinać i krzyczeć. Można porównać opiekę personelu i lekarzy w Irlandii i w Polsce?

A Ty podczas porodu nie przeklinałaś? Ja przeklinałam. Przy każdym. Tyle, że w PL za to co chwilę przepraszałam 🙂 Tu mnie nie rozumieli, więc to olewałam. Tak jak wcześniej powiedziałam: w Polsce lekarz jest nastawiony tylko na dziecko, „kobieta ma cierpieć, w końcu to poród”, Tu w IRL sami namawiają na znieczulenie- mamy 2015 rok i od żadnej kobiety nikt nie powinien wymagać tego, ze podczas porodu ma się wić z bólu „bo tak ma być”. Nie, nie ma tak być. Jak boli Cię głowa, łykasz tabletkę. Złamiesz rękę? Dają Ci leki. Szkoda, że w Polsce panuje jeszcze przekonanie, że poród „ma boleć”, nieprawda! On boli, ale wcale nie musi.

8. Jak postrzegana jest mama w Irlandii? Są jakieś szczególne udogodnienia, z których może korzystać?

Tutaj duże rodziny są normą, praktycznie wszędzie mieszczę się ze swoim wózkiem (w PL nie chodziłam do sklepów bo bałam się, że z nich nie wyjdę 🙂 ). Na pewno nikt nie myśli o mojej rodzinie jak o jakiejś nienormalnej („trzecie dziecko?! poważnie?!”) w PL taka liczba dzieci jednak szokuje.

9. Jeśli jesteś wykończona a dzieciaki testują Twoją cierpliwość i najchętniej wystrzeliłabyś je w kosmos, co robisz? Masz swój asyl, do którego możesz uciec (nawet jeśli na szybki restart)? Czy masz zaufaną opiekunkę, z która możesz zostawić ekipę i uciec na randkę z mężem? Jak w Irlandii wygląda kwestia sal zabaw (bardzo popularnych w Polsce), miejsc z dzienna opieką? Fifek chodzi do szkoły ale co z Bruśkiem?

Założyłam blog, to mój azyl 🙂 a tak na serio: nic nie robię, czekam aż przejdzie, ewentualnie idę pobiegać. Z mężem randkujemy w salonie 🙂 Brusiek od września pójdzie do przedszkola więc będzie mi trochę łatwiej. Moje dzieci testują moją cierpliwość co jakieś 5 minut, ale chyba przyzwyczaiłam się, że jestem z nimi non stop :), co nie zmienia faktu, że marzy mi się już ten wrzesień.

10. Chyba można powiedzieć, że w mamy w Polsce, kompletując wyprawkę skupiają się szczególnie na kilku rzeczach: wózek, starannie dobrane ciuszki, kocyki i kosmetyki. Czy mamy w Irlandii też mają bzika na tym punkcie? A może modne są zupełnie inne gadżety?

Chyba nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, bo nie znam żadnej Irlandki kompletującej wyprawkę. Mogę za to powiedzieć, że ja bzika na tym punkcie nigdy nie miałam 🙂 ku uciesze mojego M.

11. Opisz proszę krótko taki Wasz typowy dzień. Są miejsca, które chętnie odwiedzasz z dzieciakami – gdzie Ty możesz odetchnąć a one są czymś zajęte?

Czas na mój oddech to spacery. Nie wychodzę tylko kiedy poważnie leje lub wieje. Spaceruję 2 razy dziennie po godzinie, dwie- łącznie jakieś 10km. To mój odpoczynek. Dzieci też z tego korzystają na swój sposób (od ponad roku nie chorują, no chyba że jesteśmy w PL w odwiedzinach)

12. Brytyjki znane są z tzw. zimnego chowu (brak czapek, gołe stópki itp.). Czy Irlandki też mają podobne podejście? A może jest coś jeszcze, co zaobserwowałaś?

Brak czapek mnie nie szokował, chyba ze widziałam miesięcznego malucha z głową główką… w styczniu. Bardziej szokuje mnie to, że zdarza się, ze mamy mają na sobie UGGi a ich córki sandały. I mokre włosy u dziewczynek rano kiedy jest przymrozek lub wieje jak diabli. To mnie zawsze będzie dziwić.

13. Jedzenie. Czy są jakieś typowo irlandzkie dania, smakołyki, przekąski, które chętnie jecie i sami przygotowujecie? Możesz polecić coś, co szczególnie upodobali sobie chłopaki?

Słodycze! tu zdecydowanie słodsze, czekolada jest bardziej „tłusta”. słodycze tutaj są zdecydowanie lepsze. Typowe irlandzkie śniadanie (jajka sadzone, tosty z masłem, fasolka w pomidorowym sosie, smażone kiełbaski i pieczarki i „black pudding”) jest naprawdę pyszne, ale zapycha na cały dzień. Mąż upodobał sobie chipsy z octem (dramat dla mnie, nawet tego wąchać nie mogę). Tyle… większych różnic nie ma. Irlandczycy jedzą bardzo tłusto, my raczej wolimy zbilansowane posiłki (staramy się!).

14. Przekleństwa. Z tym mamy mają nie lada problem. Każda czasami musi rzucić mięsem ale przy dziecku jest z tym ciężko. Są jakieś typowo Irlandzkie zwroty, bezpiecznie dla dzieciaków? Co Ty zwykle stosujesz, jak Cię szlag trafia?

Hehe no ja jestem raczej z tych przeklinających. I to bardzo, ale NIE PRZY DZIECIACH. Może parę razy mi się zdarzyło, ale mam jakiś taki dziwny „wyłącznik przekleństw”, dzięki któremu nawet się nie muszę specjalnie pilnować. To chyba jeszcze zostało mi z czasów młodzieńczych, kiedy nie przeklinałam przy rodzicach 😛

15. Jako autorka bloga, muszę Cię o to zapytać. Jesteś blogującą mamą i to taką, której wpisy pokochały tysiące dziewczyn a blog na dobre zagościł w czołówce parentingów. Piszesz bardzo szczerze, od siebie a nie pod kogoś. Czy sądzisz, że w tym tkwi tajemnica popularności i świetnego odbioru bloga?

Po pierwsze: dziękuję! Nie wiem czy to już czołówka, nie sądzę, ale chyba jest blisko 🙂 na samym początku blogowania (chyba nawet zanim zaczęłam pisać), przeczytałam coś czym się kieruję po dziś dzień: „Pisz takiego bloga, jakiego sama chciałabyś czytać”. Może nie zawsze się to sprawdza (bywa tak, że wpis który miał być zwykłą „zapchajdziurą” okazuje się strzałem w 10, a coś nad czym się cholernie wysiliłam- zwykłym gniotem). Jeszcze dużo bym chciała zmienić, mam milion pomysłów, często coś zaczynam i nie kończę, ale chyba jest dobrze 🙂 Mam parę marzeń, wierzę że część z nich zrealizuję w tym roku. Trzeba wierzyć w siebie i… oddać się temu bez reszty. Dzień w dzień pisać, wyrobić w sobie nawyk. Tyle 🙂 Więcej „sekretów” nie znam.

16. Masz plany co do rozwoju bloga? A jeśli tak, czy możesz zdradzić, w którą stronę będziesz go rozwijać? Planujesz wpisy pokazujące życie w Irlandii, czy nadal będziesz skupiać się na treściach uniwersalnych – sprawach, które dotyczą każdej mamy, niezależnie od miejsca zamieszkania?

No właśnie planu nie mam! Blog w moim przypadku to żywy organizm. Ja nawet nie mam planu tygodniowego! Piszę z dnia na dzień, no chyba że są to wpisy reklamowe. Wiem czego nie chcę: nie chcę stać się słupem ogłoszeniowym. Mam inny pomysł na zarabianie na blogu (bo chyba jasne jest, że chcę się w przyszłości z tego utrzymywać). Nie potrafię powiedzieć co będzie za rok, i o czym będę pisać, bo za rok będę inną osobą, z innymi problemami. Mam tylko nadzieję (w sumie jest pewna), że humor pozostanie ten sam 🙂

***

Justynie raz jeszcze dziękuję za znalezienie czasu na ten wywiad i udzielenie ciekawych i jak zwykle szczerych odpowiedzi. Zapraszam Was na kolejną część serii już niebawem. Zdradzę tylko, że nadal pozostaniemy w Europie 😉

Jeśli mieszkacie poza granicami Polski i chcielibyście wziąć udział w projekcie „Mamą być …” – piszcie na adres: kontakt@piwnooka.pl 🙂

(zdjęcie: flickr.com; flowmummy.pl; syona photography)

Previous Barrakuda czy smakosz? 5 osobowości małego ssaka.
Next Widzę, słyszę i uwierzyć nie mogę!

Suggested Posts

Piwnooka 2016.

Hello Monday!

Twoje typowe teksty, które doprowadzają faceta do szału.

„Veni, vidi, vici” czyli Blog Conference Poznań 2015.

Kolorystyczne kompozycje do wnętrz.

Hej mamuśka, czas zamknąć biznes. Mleczny biznes.

21 komentarzy

  1. 21 stycznia 2015
    Odpowiedz

    Bardzo fajny wywiad! Czekam na mamę z Anglii, bo to temat bliższy mojemu sercu (i miejscu zamieszkania) 😉

    • 21 stycznia 2015
      Odpowiedz

      Dziękuję, będzie na pewno, tylko czekam aż mi Kate odpowie na pytania ;))) Ech … to byłoby coś!

  2. 21 stycznia 2015
    Odpowiedz

    Uwielbiam Flow Mamę :). Teraz trafiłam na drugą ciekawą stronkę 🙂

    • 21 stycznia 2015
      Odpowiedz

      Ciesze się i zapraszam do częstych wizyt 🙂

  3. Mama Amelki
    21 stycznia 2015
    Odpowiedz

    Artykuł świetny jak większość tekstów flowmummy. Zastanawia mnie tylko skąd ta opinia, że w Polsce trójka dzieci to coś dziwnego? W mojej rodzinie bliższej i dalszej czy wśród znajomych z różnych części Polski, troje dzieci jest bardzo częste, a nawet czworo. Myślę, że szokiem może być 5 i więcej 😉

    • 21 stycznia 2015
      Odpowiedz

      Wydaje mi się, że czasy i „trendy” się co jakiś czas zmieniają. Jeszcze parę lat temu była moda na jedno dziecko. A może to kwestia miejsca zamieszkania i różnice między mieszkańcami dużych miast a tych z mniejszych, gdzie życie wygląda trochę inaczej. Nie wiem, czy cokolwiek ma na to wpływ. Na mojej ulicy dwójka dzieciaków to minimum, dwie rodziny mają 3 🙂

  4. Karolina
    21 stycznia 2015
    Odpowiedz

    Właśnie trafiłam na Twojego bloga,bo czytam od jakiegoś czasu bloga flow i widzę że bardzo fajnie trafiłam;)warto było.zostanę na dłużej

    • 21 stycznia 2015
      Odpowiedz

      Takie komentarze dodają skrzydeł! Dziękuję! 🙂

  5. 22 stycznia 2015
    Odpowiedz

    My również zaglądamy do Justyny! bardzo fajny wywiad!
    Pozdrawiamy z Berlina

    • 22 stycznia 2015
      Odpowiedz

      Ciesze się, zapraszam do mnie częściej i pozdrawiam Berlin! 🙂

  6. Anita
    22 stycznia 2015
    Odpowiedz

    Super pomysł 🙂
    Czekam na kolejne:)
    A bloga Justyny nie znałam, ale chętnie już tam biegnę:)

  7. 22 stycznia 2015
    Odpowiedz

    Też chętnie zaglądam do swojej imienniczki 🙂 Seria zapowiada się bardzo ciekawie!
    J.

  8. 22 stycznia 2015
    Odpowiedz

    Justynę czytam i lubię. I cenę za mega naturalność.

  9. 22 stycznia 2015
    Odpowiedz

    Bardzo ciekawy cykl się zapowiada:) niedawno odkryłam Twojego bloga i bardzo mi się tu podoba, a na dodatek masz na imię Marta i masz męża Macieja, tak jak ja:) co dodatkowo wzbudza moją sympatię:)

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *