Matka karmiąca się odchudza. Część pierwsza.


Minął miesiąc odkąd zaczęłam się odchudzać po ciąży. Spokojnie odczekałam pierwsze tygodnie, kiedy jadłam, na co tylko miałam ochotę a najwięcej czasu spędzałam na kanapie – karmiąc Ninę. W końcu poczułam, że muszę zacząć. Przez pierwsze dwa tygodnie zaliczałam wpadki, bo nie mogłam się zmusić. A że najlepiej zaczyna się od poniedziałku, zeszło mi trochę zanim zaczęłam. Ale w końcu zaczęłam! Czas zatem na pierwsze podsumowanie. Pierwsze z wielu, bo plany mam ambitne: nie tylko osiągnąć wagę przed ciąży, ale stracić jeszcze dodatkowo z 10-15 kg.

W odchudzaniu nie jestem (niestety) nowicjuszką. Nie licząc kilku krótszych bądź dłuższych podejść, to moja trzecia taka akcja. Pierwszy raz zawalczyłam o mniejszy rozmiar w liceum. Wynik: -16 kg. Na studiach się rozpasałam (rozpasłam?!) i zaliczyłam klasyczny efekt „jo-jo”. Jednak kilka miesięcy przed ślubem zacisnęłam zęby i osiągnęłam bardzo ambitny cel: -30 kg. Po pierwszej ciąży straciłam kilka ładnych kilogramów, ale mając gdzieś w tle przyszłe starania o kolejną ciążę, nie miałam silnej motywacji, aby kontynuować odchudzanie a uzyskany efekt był całkiem ok.

I tak dotarłam do pozostałości po drugiej ciąży. Niestety jestem żywym przykładem na to, że karmienie piersią nie zapewnia utraty kilogramów. Albo inaczej: jestem z tych, którym to jak najbardziej  pomaga, ale nie daje żadnego efektu bez dodatkowego wysiłku. Podziwiam dziewczyny, które wracają do wagi sprzed ciąży (a nawet zjeżdżają jeszcze niżej!) i w zasadzie same nie wiedzą, kiedy i jak to zrobiły. Tak po prawdzie, to oczywiście wiadomo, jak to zrobiły – pisała o tym Danka z mataja.pl. Produkcja mleka pożera kalorie i to całkiem sporo 🙂 Bardzo bym chciała, żeby i u mnie działo się to samo, ale niestety – chyba za bardzo kocham jedzenie i swoją kanapę 😉 Bez wysiłku nie mam efektów. Prędzej czy później musiało paść mocne postanowienie.

Pierwszy tydzień był jak zwykle najgorszy. Jak nie przyzwyczajenie sięgania po coś słodkiego, to niemal nieustanny głód a raczej ciągłe uczucie niedosytu. I jeszcze brak efektów zaraz na początku. No ale jak już się poczuje pierwsze luzy w spodniach, to idzie z górki. Z każdym dniem ochota na słodycze jest coraz mniejsza a po kilku tygodniach rozłąki z cukrem, jogurty i niektóre owoce przez swoją słodycz przestają w ogóle smakować. Muszę jednak przyznać, że w walce z nadwyżką kilogramów mam ogromne wsparcie, bo razem ze mną odchudza się też mój mąż. On z kolei kompletnie zrezygnował z węglowodanów: pieczywa i makaronów. Podobnie jak ja, on również kocha desery, więc raz w miesiącu pozwalamy sobie na ucztę. Wiecie, że wtedy ulubione ciasto smakuje 100 razy lepiej? 🙂

No dobrze, to teraz garść konkretów. Do mojej diety podeszłam na spokojnie. Karmię piersią i chce to robić jak najdłużej, więc muszę pamiętać o kilku ważnych punktach:

  • Nie stosuję żadnej restrykcyjnej diety. Po prostu jem mniej, mniejsze porcje  i zrezygnowałam ze słodyczy oraz innych zapychaczy.
  • Pilnuję, aby moja dieta była zbilansowana i nie brakowało w niej składników odżywczych.
  • Staram się nie jeść wieczorami a jeśli już to jakiś owoc (edit: przerzuciłam się na warzywa!)
  • Po ciąży nadal biorę witaminy dla mam karmiących piersią.
  • Staram się codziennie ruszać. Spacery to podstawa, choć powinnam jeszcze wygospodarować czas na ćwiczenia. Taki jest plan na drugi miesiąc 🙂
  • Pilnuję utraty wagi. Danka w swoim wpisie podała, że bezpieczne są 2 kg miesięcznie, że zacytuję: „Ważne jest, że przy szybszym tempie chudnięcia do pokarmu dostają się znaczne ilości rozpuszczalnych w tłuszczach substancji/zanieczyszczeń środowiskowych i toksyn skumulowanych w tkance tłuszczowe.” Ja czytałam o bezpiecznych 700g tygodniowo, a to już zaspokaja mój „apetyt” na wyniki i tego staram się trzymać. W pierwszym miesiącu ubyły mi 4 kg.
  • Nie stosuję żadnych wspomagaczy: tabletek, herbat czy mieszanek.
  • Staram się pić dużo wody, choć ja z tych, którzy pragnienia w zasadzie nie odczuwają.
  • Rozważam zwrócenie się do dietetyka z prośbą o ułożenie diety, która byłaby dostosowana do moich potrzeb i trybu życia. Jeśli znacie kogoś dobrego, korzystacie – dajcie znać w komentarzach.

Jeden miesiąc to tak naprawdę początek, ale każde, choćby najmniejsze efekty są ogromną motywacją. Jeszcze większą motywacją są ubrania w sklepach, które kuszą z wieszaków, a których nie mogę wciągnąć na tyłek! Jeszcze 🙂

Jeśli jest ktoś wśród Was, kto chciałby schudnąć a nie mógł z jakiegoś powodu do tej pory zacząć – zachęcam do dołączenia do nas. Razem będzie na pewno raźniej. Jestem też ciekawa Waszych doświadczeń w temacie diet i zrzucania nadwyżki kilogramów. Podzielcie się swoim doświadczeniem w komentarzach.

(zdjęcie: flickr.com)

Previous Przeładowani. O dzieciach, które łakną ... spokoju.
Next Liebster Blog Award

Suggested Posts

Ciąża – II trymestr.

Nasze drogowskazy.

Nasz wieczorny rytuał z MomMe … i niespodzianka dla Was!

Na śniadanie.

Więcej, bardziej, dłużej, czyli Blog Conference Poznań 2016.

Czasami jestem ważniejsza. Ty też!

13 komentarzy

  1. 22 listopada 2014
    Odpowiedz

    Ja walczę z Tobą! Zdrowo, prawie bez słodkości, tylko jakoś ćwiczenia mi się opuściły i zaczynam juz 3 poniedziałek….. Ale damy rade! Mi pozostało jeszcze ok. 15kg, 20kg juz zostawiłam za sobą 🙂

  2. Gratuluję i podziwiam! Ja i bez ciąży miałabym co zrzucać tylko jakoś na razie totalnie brak mi motywacji… ale jak dojdę pod ścianę to ją znajdę 😉

  3. 22 listopada 2014
    Odpowiedz

    Nie jestem specjalistką ale jedno wiem- owoc na noc to wielki błąd bo owoce zawierają cukry które odkładają się na tłuszczyk. Także jeśli musisz wieczorem to lepiej zgryź warzywko:)

    • 22 listopada 2014
      Odpowiedz

      Wiem wiem, muszę zamienić owoc na warzywko. Póki co to i rak sukces, że w kryzysie nie rzucam się na lodówkę

  4. 22 listopada 2014
    Odpowiedz

    Trzymam kciuki i dołączę za 3 miesiące:)

  5. 25 listopada 2014
    Odpowiedz

    Gratuluję sukcesu! Najtrudniejsze są zawsze początki potem organizm się przyzwyczaja i jest już coraz lepiej… chociaż to nie znaczy, że nie ma trudniejszych dni. Najważniejsze to się nie poddawać i umieć we wszystkim znaleźć złoty środek! 🙂 W takim razie ja zaczynam z Panią!! 🙂 Już od dwóch tygodni, w końcu udaje mi się połączyć zdrową dietę z aktywnością fizyczną i co najważniejsze widać pierwsze efekty, a to motywuje najbardziej.
    Życzę dalszych sukcesów!! i czekam na kolejne wpisy. Pozdrawiam 🙂

    • 26 listopada 2014
      Odpowiedz

      Właśnie jakiś kryzys mam teraz. Od wczoraj się powstrzymuję, żeby nie dobrać się do krówek 😀 Trzymam kciuki!

  6. w_asia
    25 listopada 2014
    Odpowiedz

    A powiedz mi, jeśli możesz ile przytylaś w ciąży?

    • 25 listopada 2014
      Odpowiedz

      15-17 kg. Do tych 4 kg zrzuconych ostatnio nie doliczyłam tych, ktore zrzuciłam zaraz po porodzie. Ale to niewiele było. Pozdrawiam 🙂

  7. Daga
    13 stycznia 2015
    Odpowiedz

    Witam. Jestem równo 4 miesiące po cc i mimo ze zalecają odczekać pół roku z rozpoczęciem ćwiczeń to ja juz nie mogłam ze sobą wytrzymać i zaczęłam delikatnie ćwiczyć bez obciążania brzucha. To „wina” tego ze przed ciąża byłam aktywna : fitness, zumba, rower zamiast samochodu, domowe treningi. Równo po roku przerwy zaczęłam od stycznia 2015 Skalpel Chodalowskiej + nie jem po 18. Diety nie stosuje ze względu na karmienie piersią. Trening który robiłam dawniej dla rozrywki przyprawił mnie o zadyszkę juz po rozgrzewce, jednak teraz po 2 tygodniach czuje ze odzyskuje sile. Po ciąży zostało mi właściwie 2 kg, ale ciało juz nie wyglada jak przed i o to mam zamiar zawalczyć . Ćwiczę podczas popołudniowej drzemki Jaska, z która wiadomo rożnie bywa( przerwy na karmienie lub wogole koniec spania i wtedy Jasiek na matę / leżaczek bo trening trzeba skończyć). Wiem ze warto !! Odzyskuje siły i zaczynam czuć sie sobą. Oczywiście kocham mojego szkraba i robię to tez dla niego. Zgrabna mama to szczęśliwa mama

    • 13 stycznia 2015
      Odpowiedz

      Podziwiam! U mnie ciężko z ćwiczeniami. Najgorzej się zebrać i zacząć. I dzięki za dawkę motywacji! :*

  8. Anita Loman
    24 maja 2015
    Odpowiedz

    Ja zaczynam po raz koleiny.jeśli chodzi o ćwiczenia to mąż będzie razem ze mną ćwiczyć żebym bardziej jeszcze niż dotychczas się z motywowała. A jeśli chodzi o dietę będzie ciężko bardzo. Co jesz żeby zaspokoić glod?

    • 24 maja 2015
      Odpowiedz

      A to trzymam kciuki 🙂 Dobrze, że masz wsparcie, bo to pomaga niesamowicie. A co do głodu, często ratuje mnie właśnie kalarepa, ew. woda mineralna. Ale prawda jest taka, że głód (zwłaszcza ten wieczorny) jest i ja się do niego przyzwyczaiłam. Nie mówię oczywiście o skrajnościach, bo jeść trzeba regularnie, ale głód albo apetyt na coś smacznego będzie.

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *