Mój sprzymierzeniec w walce o mniejszy rozmiar!


Zobaczyłam ją z dwa tygodnie temu, kiedy stałam w kolejce w zatłoczonym warzywniaku. W zasadzie to tylko rzuciłam jej przelotne spojrzenie, ale wystarczyło! Od razu przykuła moją uwagę swoją soczystą zielenią i niesfornie sterczącymi liśćmi. Przywołała wspomnienia z dzieciństwa i dni spędzanych u babci po szkole. Wtedy jadałam ją regularnie, wyrwaną prosto z grządki, umytą i obraną sprawnymi ruchami pomarszczonych dłoni. Koniecznie zaczynając od części dolnej – twardszej, ku górnej – miękkiej i bardziej zielonej. W czasach, kiedy słodycze nie krzyczały z półek a największe rarytasy robiło się w domu, ona często była namiastką deseru. Delikatnie słodka, soczysta i chrupiąca kalarepa 🙂

Cabbage kohlrabi on Wooden Kitchen Board

To, co teraz napiszę, może wydać Wam się wierutnym kłamstwem, ale … polubiłam się z moją dietą. Żadne ustalane dania i pory jedzenia! Ot, jedzenie zdrowiej, mniej i rozsądniej (więcej o moich metodach odchudzania możecie przeczytać TUTAJ). Dotarłam do momentu, kiedy widzę już pewne efekty na wadze i po ciuchach a to z kolei daje mi motywacyjnego kopa. Dziś po niemal 3 tygodniach nie kuszą mnie łakocie i pozbyłam się mojego największego przyzwyczajenia – dopychania się węglowodanami. Jeszcze niedawno nie do pomyślenia. No bo jak to? Obiad bez ziemniorów?! A makaron z sosikiem? A chrupiąca bułeczka z rana? A ja dziwiłam się, że waga spada w żółwim tempie …

Na szczęście przyzwyczajenia mają to do siebie, że można je zmienić. Nie z dnia na dzień, ale da się. Wiecie, że ponoć brak słodkiego smaku przestaje nam doskwierać po około tygodniu? Oczywiście nie chodzi o rezygnację z cukru w ogóle, bo nadal jest on potrzebny a obecny choćby w owocach. Mam na myśli słodzenie kawy, herbaty, wafelki po obiadku itp. Z kolei odzwyczajenie od solenia potraw to już kwestia miesiąca. Tu mogłabym się poprawić ..

W każdym razie słodkie już mnie nie rusza, ale dla pewności zawracam myślami, gdy te niebezpiecznie zbliżają się do puszystego pączka albo serniczka kajmakowego … Damn it! No dobrze, mówiąc już zupełnie poważnie, póki co wykluczyłam niemal całkowicie cukier, udaje mi się ograniczać węglowodany a jeśli już je spożywam, to jest to wersja pełnoziarnista. Obowiązkowo na śniadanie, rzadziej na obiad, na kolację w ogóle. I żyję! Co więcej, wyszukuję rzeczy, które mogę bezkarnie jeść, w zasadzie o każdej porze.

I taką rzeczą jest właśnie kalarepa. Świeża, młoda, soczysta i pyszna. Do pochrupania na surowo. 100 g tego niepozornego i w sumie mało popularnego warzywa to tylko 27 kcal! Jedna główka pokrywa dzienne zapotrzebowanie organizmu na witaminę C, a dodatkowo zawiera m. in. potas, jod, sód i wapń. Do tego przeciwutleniacze i solidną dawkę błonnika. Liście to z kolei źródło żelaza. To warzywko robi same fajne rzeczy w naszym organizmie: reguluje pracę nerek, wspomaga trawienie i zwalcza zaparcia. Fajne jest też to, że można ją bez obaw podawać maluchom 🙂 Nina póki co podeszła z dystansem, Antek odmówił współpracy.

Jestem ciekawa, jak Wy podchodzicie do kalarepy. Lubicie, jadacie? A jeśli tak, to w jakiej formie? W moim rodzinnym domu wrzuca się do zupy jarzynowej albo dusi pokrojoną w kosteczkę i podaje na ciepło do drugiego dania. Poniżej wyszukałam dla Was i dla siebie kilka propozycji dań z kalarepą w roli głównej (a przynajmniej drugoplanowej). Na zdrowie!

Faszerowana kalarepa – PRZEPIS

Carpaccio  – PRZEPIS

Curry – PRZEPIS

Zupa z liści kalarepy – PRZEPIS

Placuszki – PRZEPIS

(zdjęcia: flickr.com; osesek.pl; fotoblog.biernikiewicz.pl; rozkosze-stolu.blogspot.com; smakuje.blox.pl; kuchniokracja.hanami.pl)

Previous Empatia i tolerancja u najmłodszych? Są na to sposoby.
Next Czasami dobrze jest się wyrwać.

Suggested Posts

Hello Monday!

Zdania, których nie lubimy słyszeć …

Ciąża – I trymestr.

Śpisz z dzieckiem? Przygotuj się na pytania.

Św. Mikołaj – kochamy, ale do domu nie wpuszczamy.

Karmienie piersią i dwa ważne słowa.

3 komentarze

  1. Matko Zabawko
    22 maja 2015
    Odpowiedz

    Za to ja nie potrafię wyeliminować słodkiego…solić nie musze.
    Kalarepa do mnie nigdy nie przemawiala, ale mogę spróbować ja przemycić w placuszkach 🙂

  2. Anita Loman
    24 maja 2015
    Odpowiedz

    Uwielbiam kalarepke i juz czekam kiedy pojawi się u babci na ogródku 😉 a gdzie w Lesznie zaopatrujesz się w warzywna?

    • 24 maja 2015
      Odpowiedz

      Z ogródka u babci najlepsza! W Lesznie kupuję na Zatorzu, bo tam taki warzywniak z prawdziwego zdarzenia. Truskawki mają pyszne, później czereśnie.

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *