Okiem doktora i wiedz, że coś się dzieje …


Kilka dni temu umieściłam swoje zdjęcie na Facebook’u i poprosiłam Was o ocenę mojego brzucha. Słysząc różne opinie, sama już nie wiedziałam, co sądzić. Większość z komentujących oceniła, że brzuch jest nisko. Po badaniu pan doktor stwierdził jednoznacznie: brzusio się obniżył i to zdecydowanie. Główka jest bardzo nisko i pozostaje mi się dziwić, że nie odczuwam tego aż tak bardzo. Fakt, ucisk na pęcherz jest i to spory.

Ważnym krokiem naprzód jest skrócona szyjka i minimalne rozwarcie (ok. 0,5 cm). To też kolejny dowód na to, że każda ciąża jest inna a doszukiwanie się podobieństw nie ma większego sensu. Z Antkiem o tej porze miałam już jakieś 2 cm rozwarcia a ucisk główki był tak silny, że z bólu ledwo chodziłam.

Wyniki ostatnich nadań (w tym GBS) bardzo dobre, z ostatnią morfologią mam jeszcze trochę poczekać. Ciśnienie książkowe, waga +1 kg. Z aktualnych dolegliwości to wciąż zgaga w pozycji leżącej, okazjonalne mdłości (choć nie zwracam już na nie uwagi), częste wizyty w toalecie i kiepskie noce, podczas których budzę się co dwie godziny i na żadnym boku nie jest mi wygodnie. W buty się nie mieszczę, paznokci nie pomaluję, nawet na zakładanie spodni mam specjalny system 😉 Niemniej staram się nie narzekać a dodatkowo mam wrażenie, że całkiem pozytywnie odbieram moje obecne samopoczucie. Mam świadomość, że tych kilka niedogodności to tylko błahostki a ja mam ogromne szczęście, że z Niną jesteśmy zdrowe.

Nasza (spora już) fasolka waży między 3100 a 3500 g i coraz trudniej podejrzeć ją podczas USG. Tętno i wymiary w normie. Pan doktor ocenił, że wód płodowych jest odpowiednio dużo, co świadczy o dobrej kondycji Niny. Potwierdza to też jej aktywność, zwłaszcza wieczorami. Jej ruchy to już nie zaczepne kopniaczki. Teraz czuję w całym brzuchu, jak się wierci, przekręca i rozciąga. Niekiedy jest to nawet bolesne.

Plany na najbliższe dwa tygodnie, czyli do kolejnej wizyty to czekać i liczyć ruchy Niny. Akcja może zacząć się każdego dnia, tak samo, jak do 2. września niewiele może się zmienić. Jesteśmy już w zasadzie zdecydowani, aby rodzić w szpitalu mojego lekarza, w Śremie, oczywiście na jego dyżurze. Jeśli rodziłyście właśnie w Śremie lub znacie kogoś, kto ma takie  doświadczenia – dajcie koniecznie znać. Ja siedzę na stronie szpitala i wypytałam lekarza, ale to jednak nie to samo, co opinie i praktyczne rady innych mam. Na podstawie tego, co już wiem, szpital – tamtejsze warunki i procedury – prezentuje się bardzo obiecująco. Różnorodne formy łagodzenia bólu, brak rutynowego nacięcia (o którym każdorazowo decyduje lekarz) czy choćby brak ograniczeń w salach do porodów rodzinnych. Jednoosobowe pokoje z własna łazienką to już luksus! Pozostaje nam ubolewać, że tzw. „pokój rodzinny”, w którym nocować może również mąż/partner (za opłatą) znajduje się w części obecnie objętej remontem 🙁 Niemniej, największym plusem jest oczywiście obecność mojego lekarza, do którego mam bezgraniczne zaufanie a który dodatkowo jest sympatyczny i otwarty. Trzymamy zatem kciuki, żeby wszystko ułożyło się po naszej myśli (czyt. Nina pozwoliła nam pokonać te 40 km). I choć mam już przyzwolenie na gruntowne sprzątanie oraz mycie okien, wstrzymam się z aktywnością jeszcze jakiś czas.

Previous Gdzie chciałabym być w życiu za 5 lat?
Next Ulubione cytaty piwnookiej.

Suggested Posts

Jak w 42 sekundy zostać najgorszym tatą na świecie?

5 faktów na temat zawodu, o którym myślisz, że wiesz wszystko.

Moje sposoby na udany poród.

Naleśniki – hit tegorocznych wakacji.

„Nie, nie! To się nie dzieje naprawdę!” – czyli kronika wypadków weselnych.

SmartMamą być, czyli aplikacje przydatne w ciąży.

8 komentarzy

  1. 20 sierpnia 2014
    Odpowiedz

    Hmmm… Mówisz, Śrem? A jak to zrobisz, żeby wycelować porodem na jego dyżur? my też do Śremu mamy jakieś 30 km, a mój lekarz w Kościanie stacjonuje 😉 Ja się czaję, żeby jednak do niego jechać, bo do Poznania też mamy te 30 km, a do najbliższej Środy Wlkp się boję jechać. Ale my mamy jeszcze sporo czasu na decyzje. Aha! Masz tylko +1? Szok 😀

    • 20 sierpnia 2014
      Odpowiedz

      +1 ale to przez dwa tygodnie :)) A co do szpitala. Mamy wpisane dni dyżurów lekarza i jesli akcja nie będzie przebiegać jakoś błyskawicznie, to pewnie odważymy się jechać. Lekarz nas uspokaja, że przy skurczach co 8-10 minut możemy podjąć się podróży. A jeśli do 2.09 nic się nie ruszy, rozważamy też wywołanie już konkretnego dnia, zwłaszcza że w szpitalu robią to małymi krokami a nie oksytocyną na dzień dobry.

      • 20 sierpnia 2014
        Odpowiedz

        Aha! Na wywoływanie bym się nie zdecydowała. Ja jechałam po 9 godzinach w domu, ze skurczami co 5 minut na Polną równe 50 minut 😉 ale to pierwsze dziecko, to troszkę wolniej idzie. Urodziłam po 2,5 godzinach na sali 🙂 Ale podróż do przyjemnych nie należała… Że też Ci lekarze w jakiś dziwnych szpitalach się pozaszywali 😀

  2. 20 sierpnia 2014
    Odpowiedz

    Istnieją coraz większe szanse, że Nina będzie starsza od Tosi 😉 u nas nadal bez zmian – wszystko wysoko i rozwarcia brak… No i trzymam kciuki za te 40km – dacie radę 🙂

    • 21 sierpnia 2014
      Odpowiedz

      Ciekawe, czy herbatka z malin pomoże. Twarda sztuka z Ciebie :))

  3. 21 sierpnia 2014
    Odpowiedz

    No to obie czekamy 🙂 na kiedy masz termin? Mi mija w tą sobotę i żadne okna, schody, czy biegi nic nie pomogły :p najważniejsze, że obie czujecie się dobrze, oby tak dalej!

    • 21 sierpnia 2014
      Odpowiedz

      Termin mam na 10.09 Zazdroszczę Ci, że Ty już niebawem, bo w końcu musi się urodzić :)) Trzymam kciuki za szybkie i lekkie rozwiazanie!

  4. Ale Ci zazdroszczę że już tak niewiele czasu oczekiwania Wam zostało. Dużo zdrówka dla Was! 🙂

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *