Dziwny ten ostatni miesiąc, bo niby nic przełomowego się nie wydarzyło a jednak zmieniło się wiele. Obecna Nina to już nie to samo dziecko, co miesiąc temu. Stopniowo, coraz bardziej uwidacznia się jej osobowość i przyznać trzeba, że generalnie przemiła z niej kobietka. Taka, która i owszem, czasami musi pokazać pazurki. Zapraszam zatem na podsumowanie ósmego miesiąca.
KARMIENIE
Mleko z piersi jest nadal głównym i najczęstszym posiłkiem, ale ostatnio zdarza się, że zmieniam kolejność i najpierw podaję coś gęstszego, a dopiero później mleko. W pewnym momencie zauważyłam, że każda próba podania posiłku kończyła się na trzech łyżeczkach. Przez to ciężko nam było ocenić, czy dana rzecz jej nie smakuje, czy po prostu nie jest głodna. Ciężko mówić tu o jakimkolwiek schemacie. Pory posiłków są mniej więcej stałe, ale wszystko dzieje się dość intuicyjnie.
Jeśli chodzi o przykłady dań, to jeszcze niewiele mogę podać, bo cały czas jesteśmy głównie na piersi i poznajemy nowe smaki. Kaszka póki co nie podeszła a z kolei słoiczki możemy sobie raczej definitywnie odpuścić, przynajmniej te obiadowe. Domowe jedzenie zdecydowanie wygrywa, więc będę musiała podszkolić się w przygotowywaniu smacznych i zdrowych dań. Dużym powodzeniem cieszy się gotowane mięsko, ryba a z warzyw ziemniaki, marchewka, szparagi (póki co jedynie parę kęsów, ale zaakceptowane). Groszek, brokuły, kalafior, dynia – nad tym musimy jeszcze popracować. Owoce to Nina mogłaby jeść oczywiście w dowolnych ilościach.
Pod względem konsystencji to musy owocowe i papki obiadowe są jak najbardziej ok, ale wcale nie gorszym powodzeniem cieszą się kawałeczki. Banan, maliny, drobne kawałki mięsa, ryż, kasza … Nina naprawdę świetnie radzi sobie (bez zębów!) z porcjami – mieli pociesznie, kontroluje połykane ilości a kiedy jedzenia ma w ustach za dużo, część sprawnie wypluwa. Chwyt pęsetowy nie jest jeszcze opanowany, ale uchwycony w wielkim skupieniu kawałek banana jakimś sposobem trafia do ust. Kilkanaście pozostałych co prawda na podłogę, za bluzkę albo we włosy, ale trenujemy 😀 W każdym razie wygląda na to, że BLW it is! Cele na kolejne tygodnie: ogarnąć kilka łatwych dań i stawiać trochę bardziej na warzywa. A i nie bać się nowości! Czy tylko ja jestem taka zachowawcza w rozszerzaniu diety?
SEN
Tu w zasadzie niewiele się zmieniło. Kładziemy Ninę około 19:30, która zaraz po nakarmieniu zasypia. Przeważnie, bo zdarzają się i pogaduchy. W nocy pobudek jest kilka, może dwie, trzy, ale wtedy szybkie karmienie i śpimy dalej. Z kolei dzień zaczynamy około 9:00, czasami wcześniej. Jak widać, nuuuuda 🙂 Drzemki w ciągu dnia wszystkie na świeżym powietrzu, rzadko piękne ponad godzinne. Zwykle 30 minut z zegarkiem w ręku!
USPOSOBIENIE
Nina już wie, że ma swoje zdanie i jeśli coś dzieje się nie po jej myśli, może protestować. Weszliśmy więc w cudowny etap płaczu podczas przewijania i przebierania. Podobnie sprawa wygląda z wycieraniem resztek jedzenia z twarzy i wsadzaniem do wózka. Na szczęście, jak już Nina usadowi się wygodnie, to może jeździć i zwiedzać. Chętnie siedzi też w nosidle, ale w każdej z opcji musi być w ruchu.
W ostatnim miesiącu zaczęła zwracać uwagę na szczegóły, nie tylko naszego ubrania i biżuterii. Gdziekolwiek jesteśmy, najpierw jest tzw. „obczajka”, jak w muzeum. Na spacery nie muszę zabierać zabawek, bo dookoła wystarczająco dużo się dzieje. Zresztą, na zniecierpliwienie, czy to w wózku, czy w domu (zwłaszcza, kiedy ja chcę coś zrobić), cudownie działają chrupki. Kilka, nie cała paczka! Przez moment dają zajęcie i obecnie są jedną z bezpieczniejszych i czystszych przekąsek, do samodzielnego jedzenia.
Odkąd Nina zaczęła gaworzyć, odkąd doskonali tę umiejętność, praktycznie nadaje od samego rana. Jak matka 😉 Nieważna godzina, nieważnie miejsce – im jest ciszej, tym ona jest głośniejsza. Ileż to już razy ludzie oglądali się za nami a ekspedientki w sklepach komentowały z nieskrywanym rozbawieniem. Repertuar Niny obejmuje na dzień dzisiejszy sylaby: ta-ta, da-da, ba-ba. A ma-ma tylko podczas płaczu … 🙂
Oczywiście Nina, jak każde dziecko, bywa marudna z wielu przyczyn. A wtedy sceny się zdarzają, dni są z kategorii tych cięższych a my czekamy tylko na wieczór. Generalnie jednak jest spokojnie. Podczas gdy z Antkiem unikałam sklepów a rodzinny obiad na mieście kończył się tym, że na zmianę z M. kręciliśmy kółka, z Niną jest luksus. Można spokojnie wypić kawę, można w sklepie wieszaki przejrzeć … Natomiast w sklepach, w galerii za cholerę nie uśnie, nawet zakryta dość szczelnie budką i kocykiem.
W ciągu dnia potrafi się zająć zabawą, ale nastrój najlepszy ma nad ranem. Wtedy też mi uda się zrobić najwięcej. Jeśli widzieliście ostanie zdjęcia na Instagramie czy Facebooku, to wiecie, że Nina uwielbia siedzieć w kartonach i koszach. Najwyraźniej lubi mieć zabawki na oku, a my możemy skupić uwagę na czymś innym. Siedzi nadal niepewnie, choć potrafi już pięknie trzymać równowagę, z tym że do czasu. Z kolei leżąc na plecach sprawnie przewraca się na brzuch, ale wtedy się blokuję, bo ciężko jej wrócić spowrotem na plecy.
Gdy jest w formie, rozdaje uśmiechy na lewo i prawo, choć do obcych podchodzi z dystansem. W dalszym ciągu ma jednego idola i jest nim Antek. Uwielbiam obserwować, jak go zaczepia i uśmiecha się do niego zawadiacko. Tak samo, gdy on spontanicznie podbiega do niej i próbuje ją przytulać czy całować.
ZDROWIE
Ostatnio męczy nas trochę katar, ale – jak już pisałam wyżej – stawiamy na zęby a tych wciąż zero 🙂 Wygląda na to, że pod tym względem Nina wdała się w brata. W jedzeniu jej to nie przeszkadza, to nam tym bardziej 🙂 Poza tym wszystko jest w porządku. Od ostatniego miesiąca nie sprawdzaliśmy jej wagi i wymiarów, ale jesteśmy w rozmiarze 74. Czupryna na głowie jak widać jaśnieje i robi się coraz bardziej niesforna. Jakkolwiek kocham ten nieład, muszę polubić spinki i gumki 🙂
I to tyle z ważniejszych spraw ostatniego miesiąca. Jeśli macie pytania, dajcie znać 🙂
Cudowna jest! Na tych zdjęciach wygląda jak porcelanowa laleczka, księżniczka taka! I te oczka… <3
:***
Przepiękne zdjęcia. I Nina tak grzecznie pozowała 🙂 Ostatnie najlepsze 😀
Dzięki :* Robienie zdjęć dzieciom to takie strzelanie na oślep i sprawdzanie, czy coś wyszło :))
Haha, to będzie moja nowa definicja fotografii dziecięcej 🙂 Sama prawda.
Jestem w niej po prostu zakochana. <3
Ty już wiesz, co wyrasta z takich słodkich kuleczek :))
Cudna ksiezniczka, i taka juz duza 🙂 Tez mamy te rozowa sukieneczke, boska 🙂
Dzięki. Wisi ta nasza sukienka w szafie i musiałam założyć, bo za chwilkę będzie za mała 🙂
Tak właśnie z tymi sukienkami jest. Wiszą i się z nas śmieją, bo i tak zakładamy je od wielkiego dzwonu 😛
Tak czytam, oglądam zdjęcia i sobie myślę: ale nas jest dużo. Zwariowanych mam na punkcie swoich dzieci 🙂 . Gdy podrosną będą mówić do siebie: „Wiesz, moja mama też prowadziła parentingowego bloga”. „A moja trochę też o podróżach „Czytałam/łem, wszytko o tobie wiem!” „O matko!” ;))
Gorzej, jak same założą bloga i będą pisać o nas. I cała kreacja na marne! ;)))
O matko, nie wiem czy będę na to gotowa ;)))) Tyle lat dbania o PR ;))). Ale jak pójdzie po naszej myśli to też będziemy wychwalane. :))
Muszę to napisać! Gdyby Nina szukała kawalera pamiętaj o moim Antku! 😉
Urocza z niej księżniczka!!
Śliczna! Moja córeczka też mówi ma-ma-ma tylko podczas płaczu, ciekawe dlaczego tak jest?;)
Witam, od niedawna czytam Twoj blog i jestem zachwycona, gratuluje. Mam tez pytanie o slonia- poduche, probowalam znalezc jakies szczegoly we wczesniejszych wpisach ale mi sie nie udalo. Mozesz mi zdradzic gdzie moge kupic slonia-giganta 😉 pozdrawiam
Uwielbiam takie komentarze! Cieszę się i pięknie dziękuję 🙂 Słoń z Ikei a ja powinnam pod każdym wpisem dodać info, bo regularnie dostaję to pytanie. Jest mięciutki, można się w niego wtulić. Antek z nim śpi 🙂