Piwnooka i jej 20 rzeczy wartych wspomnienia.





Dziś kolejny wpis, który w ciekawy myślę sposób przybliża troszkę moją osobę. Temat zaproponowany przez Urszulę Phelep, w ramach wyzwania blogowego jej autorstwa. Bez zbędnych opowieści i wynurzeń. Jedynie i aż 20 rzeczy, które w jakimś stopniu mnie określają – podzielone na dwie kategorie: co lubię a czego nie. Zapraszam 🙂


10 rzeczy, które lubię:

1. Czekolada – gorąca, mrożona, w postaci lodów, ciasta, czy ciasteczek. Z owocami lub z miętą. Najlepiej mleczna, ale wyrazista!
2. Kuchnia włoska – makarony, pizza czy sałatki. Do tej pory nie ma dla niej konkurencji. No, może za wyjątkiem zupy szabelkowej moich rodziców 😉
3. Poranki w weekendy, kiedy moje chłopaki dają mi poleżeć. Wtedy jednym uchem słyszę, jak się krzątają po kuchni i przygotowują śniadanko.
4. Piękne wnętrza – choćby jedynie oglądać. Lubię odkrywać najnowsze trendy i czerpać nowe pomysły.
5. Zakupy – nie tylko dla siebie. Uwielbiam wyszukiwać choćby drobiazgi dla męża, Antka, Niny i naszego domu. Ten ostatni z wielką chęcią również urządzam.
6. Moment tuż przed zaśnięciem, kiedy układam się wygodnie w łóżku i ostatkiem sił oglądam moje ulubione mamuśki na YouTube. Cisza i spokój 🙂
7. Zmywać. Bardzo mnie to odpręża i bardzo często wolę umyć naczynia ręcznie, niż wsadzić je do zmywarki. W granicach rozsądku oczywiście.
8. Moja fotograficzna pamięć. Mąż czasami żartuje, że jestem jak imdb.com, bo potrafię niemal bezbłędnie powiązać twarz aktora z filmami, w których grał. To samo tyczy się osób, z którymi miałam kiedyś styczność. 
9. Odwiedziny dwóch najbliższych mi dziewczyn. Choć rzadkie, to intensywne i chyba przez nas wszystkie wyczekane. Ostatnio mąż przyznał, że dzięki mnie ma takie fajne koleżanki 🙂
10. Piosenki, których słucham po latach i momentalnie stają mi przed oczami obrazy, zapachy i emocje z przeszłości. 

10 rzeczy, których nie lubię:

1. Wstawanie wcześnie rano. Dzięki Antkowi trochę przywykłam i zauważyłam, że nawet jeśli bym mogła, nie mogę dospać. Ale i tak godzina 7 rano to dla mnie jeszcze niemal noc 😉
2. Wieszanie prania. Większe części garderoby jak bluzki czy spodnie są do przeżycia. Mam na myśli bieliznę, a przede wszystkim tę niezliczoną ilość skarpetek! Dlatego od jakiegoś czasu mam suszarkę i ten problem mam już z głowy 🙂
3. Upały – albo to ciąża, albo wiek. I wiem, że dzieciaki kochają taką pogodę, Antek może pobiegać niemal nago i pluskać się do woli. Tyle, że ja pocę się od samego siedzenia na kanapie, jest mi duszno i słabo. Niefajnie!
4. Owoce morza – wszelkie krewetki, ośmiorniczki, małże i inne skorupiaki. Są dziwaczne a smakują i tak jak ryba 😉 Miałam jedno podejście do raków w Ikei, ale tak się do nich dobierałam, że opryskały mi całe okulary. I dałam sobie spokój :))
5. Polityka i politycy. Dla własnego zdrowia trzymam się od tego z daleka.
6. Manipulacja w mediach – choćby sztucznie rozdmuchanych afer czy żerowaniu na emocjach. Historię Madzi z Sosnowca ciężko przeżyłam, a duży w tym udział miały bombardujące zewsząd nagłówki.
7. Fachowcy – czyli taki „Pan Tadziu”, który miał przyjść a go nie ma. Miał zrobić tak i tak, a wyszło trochę inaczej.  I oczywiście ostatecznie jest drożej niż przewidywał. Szczęściarzem ten, kto ma swojego niezawodnego fachowca.
8. Natrętna obsługa w sklepach – taka, która zdecydowanie przekracza granice bycia „pomocnej”. Jeśli wiem, że w danym sklepie ktoś do mnie doleci, jak tylko przekroczę próg, nie wchodzę tam wcale. 
9. Zapominalstwo – nienawidzę wręcz zapominać zrobić czegoś, załatwić, zabrać z domu. Obecnie tzw.  „pregnancy brain” jest przeciwko mnie i zapisuję wszystko, chyba że o czymś zapomnę 😉 Kończy się na tym, że mam pełno notatek ale zapominam do nich zajrzeć. A dodatkowo czuję presję listy. Grrr …
10. Rachunki – jeszcze ich by mi brakowało do „pełni szczęścia” (patrz pkt. 9). Dzięki Bogu tym zajmuje się mój mąż 🙂 

I to tyle, jeśli chodzi o 20 rzeczy, które mnie określają. Mam wrażenie, że wiele z nich jest bardzo typowych. Jestem bardzo ciekawa, jak to u Was wygląda. Podzielcie się w komentarzach! 🙂

Zapraszam również na dwa poprzednie: „Skąd się wzięła Piwnooka?” oraz „Bloguję bo …”

(zdjęcie: Pinterest)

Previous Bloguję bo ...
Next Wszystko zaczęło się od wspaniałej czwórki ...

Suggested Posts

Po co jedno, jak można mieć dwa? Nowy pokój Niny!

Zgaga w ciąży? Są na nią sposoby.

DIY: Płatki śniegu.

DIY na Halloween dla całej rodziny.

Ważny element leczenia, o którym zazwyczaj nie wspominają lekarze.

Wprawnym okiem – wszystko, co musisz wiedzieć na temat Becikowego.

7 komentarzy

  1. 16 lipca 2014
    Odpowiedz

    Och, mój pregnancy brain zapisał dziś pól kalendarza 😉 I ciekawe, ile z tego uda mu się doprowadzić do skutku. Ale tłumaczę się właśnie tymi UPAŁAMI ;)) Bardzo fajnie napisałaś o sobie – można poznać Cię bliżej 😉 Pozdrawiam, a do moich lubień zapraszam do mnie;)

  2. 17 lipca 2014
    Odpowiedz

    Fajnie, że bierzesz udział w takiej akcji. O wiele lepiej można Ciebie poznać, pozdrawiam 🙂

  3. 17 lipca 2014
    Odpowiedz

    No niestety, ciąża latem wykańcza, właściwie ciekawa jestem, czy bardziej początek, czy jej koniec… a z resztą się zgadzam, choć z fachowcem, to lubię sobie czasem pogadać, bo jest nim mój Menzu, który zajmuje się „tym wszystkim” w domu 😀

  4. 18 lipca 2014
    Odpowiedz

    Też nie lubię wstawać wcześnie rano 🙂

  5. 18 lipca 2014
    Odpowiedz

    Jeśli chodzi o nachalną uprzejmość w sklepach niestety często jest on narzucona przez pracodawcę. Sprzedawcy muszą się pilnować bo jeśli nie powiedzą wszystkich formułek, a akurat zjawi się ” złoty klient”, który ich sprawdza mają pensję pomniejszoną w zależności od sklepu o ok. 60 zł.

    • 18 lipca 2014
      Odpowiedz

      Trafna uwaga, czasami obsługa nie jest nachalna sama z siebie. A jak nikogo nie ma, jak potrzeba to też źle 🙂

  6. 21 lipca 2014
    Odpowiedz

    lista super ! też nienawidzę wieszać skarpetek 🙂 dlatego bieliznę piorę jak mąż wraca z pracy 🙂

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *