Cześć 2016!


Nowy Rok – nowe, czasami odkurzone postanowienia. Nadrobić to, czego nie udało się dokonać dotychczas albo naprawić to wszystko, co udało się w ostatnim roku spieprzyć. Mocne obietnice zmian na lepsze, żeby za rok bilans wyszedł na plus. Żeby była duma i satysfakcja, że pokonało się swoje słabości i lęki. Co i jak zrobić, żeby przez następne 12 miesięcy nie stać w miejscu a żegnając 2016 być zupełnie gdzie indziej? Spektakularne zmiany robią oczywiście największą robotę, ale te mniejsze są równie ważne i wcale nie mniej skuteczne. Dziś o moich planach i postanowieniach. O wszystkim, co bezpośrednio nie dotyczy macierzyństwa i jest bardziej ukłonem w stronę moich osobistych potrzeb, ale wiadomo: szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko. Zatem zapraszam 🙂

1. Równowaga. Najbliższy rok spędzę jeszcze z dala od pracy zawodowej, co jest oczywiście dużym komfortem, ale ostatnie miesiące pokazały mi dobitnie, że życie domowe i natłok obowiązków czy zmartwień też mogą przytłoczyć. Skupianie całej swojej uwagi i energii na jednym aspekcie a zaniedbywanie innych, bardzo źle na mnie wpływa. Przesuwanie spraw na później daje paskudne uczucie winy. Później przychodzi frustracja i zniecierpliwienie, bo bardzo by się chciało, ale czasu brakuje. Dlatego bardzo chcę zachować równowagę pomiędzy domem, dziećmi, mężem i swoimi pasjami. Noc bez pobudek i leniwy poranek bez dzieci jest na przykład takim bardzo konkretnym planem.

2. Pasja. Tu zadanie mam ułatwione, ponieważ mam blog, mamy z Kasią naszą Nukkę – to są zajęcia, które generują ciągle nowe zadania. Gdyby nie one, pewnie wymyśliłabym coś innego, bo już wiem, jaką są odskocznią i jak dobrze odpoczywam przy nich psychicznie. Wyłączenie się od wszystkiego dookoła jest niesamowicie ważne. Bez znaczenia, czy to jest szydełkowanie, szycie, kolorowanki czy książki. Grunt to znaleźć coś, co naprawdę wciąga i powoduje, że cały dzień czekamy na chwilę wolnego, aby oddać się ulubionej czynności. I co ważniejsze – wygospodarujemy ten czas, nawet jeśli będzie nam się wydawało na początku, że wcale go nie mamy.

3. Organizacja. Praca, dom, pasja – to wszystko można pogodzić, ale trzeba się bardziej sprężyć z organizacją. Kiedy do niedawna miałam dla siebie tylko wieczory (i to tylko dlatego, że kategorycznie zabroniłam sobie wtedy sprzątać czy gotować), było ciężko. 2-3 godziny na blog i biznes to niewiele, ale udawało się. Teraz w ciągu dnia mam kilka godzin bez dzieci i wprost zachłysnęłam się tym czasem! Zobaczyłam też, że muszę sobie ten czas lepiej organizować, aby maksymalnie go wykorzystać. Planner, kalendarz i chwila spokoju na koniec dnia, aby wszystko sobie dobrze poukładać.

4. Czas. Nie jestem przeciwniczką laby –  siedzenia przed TV czy w mediach społecznościowych – o ile jest ona dawkowana a nie pochłania każdej wolnej chwili. Chciałabym po prostu, żeby ten czas dla mnie był bardziej wartościowy. Zamiast 30 minut przewijać Facebooka, wolałabym przewertować kilkanaście stron książki. Telewizję i tak ograniczyłam do naszych ulubionych seriali a YouTube i blogi nadrabiam przed snem (bo lampka do książki i tak odpada). To właśnie chodzi o te regularne przerwy w ciągu dnia – niech dadzą coś więcej, niż ulotną rozrywkę.

5. Rozwój. Więcej książek, więcej ciekawych filmów dokumentalnych – to jest mój cel na 2016 rok. Jest tyle ciekawych rzeczy, których się można dowiedzieć i poszerzyć swoje horyzonty a ja czuję, że to wszystko mi umyka. Chcę też bywać w nowych miejscach, uczyć się od innych i poznawać różne punkty widzenia.

6. Porządek. Zdążyłam zaakceptować rozgardiasz w domu – zabawki roznoszone po wszystkich pomieszczeniach, kuchnia w nieładzie, niekończąca się góra prania … Jednak przy tej całej mojej zgodzie na codzienny bałagan, potrzebuję porządku dookoła siebie – w garderobie, w szafach, we własnych bibelotach. Jest kilka takich zapełnionych zakamarków, do których dawno nie zaglądałam. Z braku potrzeby. Dlatego czeka mnie solidny przegląd ciuchów, zabawek, papierów – bez sentymentów i z jednym głównym celem: minimalizm.

7. Konsekwencja. Podjęcie decyzji i ten pełen motywacji zryw to jedno. Trudniej wytrwać w postanowieniach, dlatego chcę w każdym momencie (zwłaszcza tych gorszych) pamiętać o swoich celach. Nie odpuszczać tak łatwo i przekonywać samą siebie, że tego właśnie chcę, choć w danym momencie myślę tak bardzo na odwrót. Pracować nad sobą codziennie.

***

A co poza tym? Zobaczę z wielką chęcia, co przyniesie życie 🙂 Do wpisu powrócę za rok i razem z Wami sprawdzę, czy mi się udało. Zachęcam Was gorąco do stworzenia podobnej listy – nie musi być długa, nie musicie dokonywać rzeczy wielkich. Każda najmniejsza zmiana na lepsze się liczy! Powodzenia dla Was i dla siebie 🙂

(źródło: flickr.com; autor: Anthony Quintano)

Previous Chyba byłam grzeczna, czyli moje prezenty gwiazdkowe.
Next Walczę.

Suggested Posts

35 lekcji na 35. urodziny!

Nasze drogowskazy.

Ciąża – II trymestr.

10. miesiąc Niny i podróże bliższe i dalsze.

Hello Monday!

Bloguję bo …

No Comment

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *