Ostatni tekst był raczej pesymistyczny a na domiar złego dzisiejszy dzień przyniósł mi kolejny, niechlubny przykład do kolekcji. Ale to nie takie doświadczenia chcę rozpamiętywać. Nie chcę przez nie przestać wierzyć w ludzkie dobro, życzliwość i bezinteresowność. I absolutnie nie chcę zamienić się w osobę zgorzkniałą, która myśli, że w życiu może liczyć tylko na siebie, bo nikt inny nie zadba i nie pomoże. Tak naprawdę wspaniałych, pozytywnych ludzi jest całkiem sporo. Wystarczy się tylko dobrze rozejrzeć i skupić właśnie na nich.
Opowiem Wam dzisiaj trzy zwykłe niezwykłe historie. O trzech nieznanych mi osobach, które małym, spontanicznym gestem zrobiły dużo dobrego. Jestem pewna, że Wy też takie okazy spotykacie, ale może nie zawsze dają się poznać z najlepszej strony 😉 A jeśli jakimś cudem jeszcze nie mieliście do nich szczęścia, zawsze sami możecie rozpocząć łańcuszek serdeczności. W ramach inspirujących i pokrzepiających przykładów poznajcie …
Pana, który chciał mi oddać swoje zakupy.
A spotkałam go podczas rutynowych zakupów w Biedronce. Z załadowanym koszykiem stałam już w kolejce i byłam świadkiem rozmowy pani przede mną z kasjerką. Okazało się, że tego dnia trwała promocja, polegająca na tym, że po przekroczeniu pewnej sumy, mięso z kurczaka ma niższą cenę. Czaaad 😀 Pani przede mną się udało a że akurat wrzuciłam na taśmę solidną porcję dorodnych piersi, to też nabrałam chęci na kilka złotówek w kieszeni. Niestety, nie udało mi się uzbierać wymaganej sumy, ale ku mojemu zaskoczeniu, głos zza moich pleców zaproponował:
– Może pani wykorzystać moje zakupy! – mężczyzna wskazał na dwa skromne produkty na taśmie.
Kompletnie zaskoczona i trochę zmieszana podziękowałam, choć od razu sięgnęłam po dwa jajka-niespodzianki. A te jak wiadomo zawsze warto mieć w szafce, tak na czarną godzinę. Nie skorzystałam z propozycji, ale pan niewątpliwie zrobił mi nią dzień. Wychodzi na to, że nie wszyscy w kolejce drepczą niecierpliwie i zaczynają sapać, jak tylko pani kasjerka zwolni tempo przesuwania towarów.
Jeśli ta akcja nie zrobiła na Was takiego wrażenia, jak na mnie, to przedstawiam Wam …
Pana, który chciał mi zapłacić za parking.
Tego dnia podrzuciłam mamę do urzędu a ponieważ miała tylko do niego wskoczyć i zaraz wyskoczyć, biłam się z myślami, czy opłacać miejsce parkingowe. Wiecie, zawsze to robię przykładnie i nie raz za wrzuconą sumkę mogłabym na parkingu nocować a tu akcja miała trwać góra 5 minut. Minęło trochę czasu, pan który przed chwilą opłacał swoje miejsce, już wracał do auta. No więc postanowiłam wygramolić się zza kierownicy i być wzorowym obywatelem. Kiedy zbliżyłam się do parkomatu, usłyszałam:
– Niech Pani nie płaci! Ja mam świeży bilet a już odjeżdżam.
– Nie nie, ja zapłacę. – zmieszałam się i przyznam, że moja reakcja na spontaniczną ofertę pomocy jest conajmniej wymowna.
– Naprawdę, to bez sensu, inaczej go zaraz wyrzucę. – skubany nie ustępował.
– No dobrze. – zbliżyłam się do jego samochodu z wyłowioną 2-złotówką w dłoni. – To ja panu oddam pieniądze.
– Nie ma mowy, proszę.
Cała sytuacja stawała się komiczna, bo żadne z nas nie chciało ustąpić. W końcu pan wpadł na salomonowe rozwiązanie.
– To niech Pani da te dwa złote, ja oddam złotówkę i będzie sprawiedliwie.
No. I mogłam ze spokojnym sumieniem wziąć bilet 😀 Świetny bezinteresowny gest, prawda? Po takim przykładzie musi być klasyk, czyli …
O tym, jak mój portfel wbrew wszystkiemu trafił w ręce ochrony.
Zawsze uważałam, że ja nie gubię portfeli. Prędzej nasprawdzam się w torebce na śmierć i dorobię się chorobliwych nawyków, niż gdzieś go bezwiednie odłożę. No ale tak twierdzi pewnie każdy do momentu, gdy czegoś nie zgubi. Byłam wtedy świeżo po zakupach a że nie mogłam wszystkiego zmieścić w torbach, przysiadłam na ławce, żeby przepakować łupy. Portfel miałam nadał w dłoni i zamiast schować go do torebki, położyłam na ławce obok siebie. Po chwili, zadowolona z efektu, zerknęłam na zegarek i pognałam do pracy.
Na miejscu zorientowałam się, że brakuje mi tego niepozornego centrum dowodzenia! Prawo jazdy, dowód, gotówka, karty … zdjęcia najbliższych! Droga powrotna była horrorem, podobnie z poszukiwaniem pomieszczenia z kamerami. Tyle dobrego, że przypomniałam sobie tę nieszczęsną ławkę …
Biegałam między parterem a piętrem, szukając odpowiednich osób aż zatrzymał mnie ochroniarz marketu. Okazało się, że ktoś znalazł portfel i mu przyniósł. Nie wiem, kim była ta osoba, ale wiem, że w tłumie klientów schowanie portfela i wyjście było pestką! Wyjęcie gotówki i zwrócenie reszty też byłaby dla wielu kusząca. Ta osoba zrobiła, co trzeba a ja niestety nie mogłam jej podziękować 🙁 Byłam tak wzruszona, że o mało co nie wyściskałam ochroniarza. Jestem jednak pewna, że moje wielokrotne „dziękuję” mówiło mu dużo.
***
To tylko trzy przykłady z naprawdę wielu aktów zwykłej, ludzkiej dobroci. Spontanicznej i zupełnie bezinteresownej! Obyście spotykali takich ludzi na swojej drodze. Obyście sami byli jak oni! Chociaż czasami 🙂
(zdjęcie: flickr.com; autor: malavoda)
No Comment