Moje sposoby na udany poród.


Kiedy jako dorastająca dziewczyna pytałam mamę o jej wspomnienia z porodu, zawsze słyszałam to samo: „Kiedy już trzymałam Ciebie w ramionach, zapomniałam o całym bólu”. I zawsze sobie myślałam, że to musi być jakaś ściema, bo nie chce mnie wystraszyć. Przyszedł później czas i na mnie i przekonałam się, że to w sumie była czysta prawda!


Porodu bałam się strasznie. I ten strach był powodem, dla którego przez jakiś czas odwlekałam decyzję o dziecku. A bałam się głownie bólu, swojej reakcji, możliwych komplikacji itp. Będąc w ciąży strach ten był cały czas ze mną, czaił się gdzieś z tyłu, nie pozwalał o sobie zapomnieć i starał się popsuć radosny okres oczekiwania. Jedyną skuteczną metodą na niego było zapomnienie, niemyślenie i samodyscyplina. A pilnować się musiałam, bo chcąc nie chcąc natrafiałam na przerażające wątki na forach kobiecych lub na ostatnie działy podręczników, poświęcone komplikacjom i chorobom. Ostatecznie zrozumiałam, że nie ma sensu rozmyślać o tym, co może się stać, co może pójść nie tak. I tak nie mamy na pewne rzeczy wpływu, więc samonakręcanie i zamartwianie się jest dla nas tylko szkodliwe. W pewnym momencie zrozumiałam, że kiedy nadejdzie ta wielka chwila, popłynę z prądem i będę wiedziała co robić. A jeśli nie, będą ze mną ludzie, którzy mi w tym pomogą. 

Kolejną rzeczą, która okazała się być kluczową w przetrwaniu porodu, była moja relacja z bólem. Nawet mnie zaskoczył fakt, że byłam z nim pogodzona. Wiedziałam, że będzie ciężko, strach nie zdołał mnie sparaliżować. W najcięższych momentach skupiałam się na właściwym oddychaniu, na ściskaniu dłoni męża i wsłuchiwaniu się w odliczanie przez niego sekund do końca skurczu. Nie potrzebowałam krzyczeć i stękać, ale za to skraj łóżka – to było moje miejsce. 

Obecność osoby mi bliskiej była dla mnie bardzo ważna – ktoś z mojego świata pośród obcego personelu, w zimnych, nieznanych mi czterech ścianach sali porodowej. Do dzisiaj jestem wdzięczna mężowi, że był tam ze mną, że motywował i dodawał otuchy. 

Cel był najistotniejszy, a celem był Antek. Wszystko, co się działo i co odczuwałam przyjmowałam z pokorą. Jednocześnie byłam zdeterminowana, aby wydać synka na świat tak szybko, jak to było możliwe. 

Jak już pisałam, na wszystko nie mamy wpływu, wszystkiego nie da się zaplanować i przećwiczyć. Uważam jednak, że ważne jest nasze nastawienie oraz to, czy i jak zdecydujemy sobie pomóc. Do dzisiaj jestem z siebie dumna, że zmierzyłam się z moim strachem, przetrwałam poród. I stało się to moją motywacją. Skoro podołałam wtedy, w innej sytuacji też dam rade! 




Previous 3-2-1 ... Akcja!
Next X-lander xA wózek głęboko-spacerowy

Suggested Posts

Zwierzaki pocieszają!

Wybierz idealny arbuz w 5 krokach!

To już rok!

Wielki Piątek i wieeelka nowina :)

Rady, które zmienią Twoje macierzyństwo. Albo i nie?

10 razy na tak!

5 komentarzy

  1. 15 października 2014
    Odpowiedz

    Czytając pierwsze akapity czułam jakbym czytała o sobie. Też bałam się bardzo i jeszcze kilka lat temu nie byłam pewna czy chcę przez to przechodzić. Z Gniewkiem wszystko jednak mnie ominęło bo niespodziewanie była konieczność wykonania cięcia przed terminem. Teraz kolejna „okazja” aby tego doświadczyć, ale boję się jakby mniej. Myślę, że pogodziłam się już z tym co mnie czeka. Mam nadzieję, że poradzę sobie tak jak Ty!

  2. 16 stycznia 2015
    Odpowiedz

    Myśląc o porodzie mam cały czas przed oczami Kossakowskiego z Inicjacji, gdzie prądami stymulowali mu skurcze porodowe i jak się zwijał z bólu. O różnych relacjach o porodach, porodówkach, wrednych położnych i innych takich nie wspomnę, bo jak wiesz pełno tego w internecie. Tak więc póki co chęć posiadania dziecka miesza mi się z przeróżnymi wątpliwościami, jakie i Ty miałaś… Ale z drugiej strony wierzę, że jak przyjdzie co do czego, to jakoś to pójdzie i instynkt podpowie mi, co robić – jak zawsze w życiu 🙂

  3. „Skoro podołałam wtedy, w innej sytuacji też dam radę!” Fajnie, że o tym napisałaś 🙂 To jedna z magii porodu. Poród może dać niezwykłą siłę, zwiększyć wiarę w siebie i swoje możliwości. Oby tych dobrych porodów było coraz więcej 🙂 Coraz więcej środowisk o to zresztą walczy.

  4. Anna
    2 października 2015
    Odpowiedz

    Już coraz częściej myślę o porodzie, do wielkiego dnia jeszcze cztery miesiące. Mam o tyle ciężką sytuację, że szpital w moim mieście nie cieszy się zbyt dobrą reputacją, (rutynowe nacinanie krocza, podejście rodem z PRL, itd.) staram się myśleć o tym wydarzeniu dokłądnie tak jak i Ty, przy tym dosłownie modlę się o to aby trafić na normalny i miły personel. Pozdrawiam 🙂

    https://bycfit.wordpress.com/

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *