Najlepszy czas na ciążę?


Tytuł celowo mówi o ciąży a nie o dziecku, bo nie odważyłabym się wyrokować, kiedy i dlaczego właśnie wtedy powinnyśmi się na nie decydować. Dla jednych każdy moment w życiu będzie odpowiedni, dla innych nigdy się on nie pojawi i w każdym z wyborów może być tyle samo racji. Często decyzja o pierwszym dziecku jest głęboko przemyślana, czasami jest niespodzianką od losu, ale chyba wszystkim debiutantom ciąża kojarzy się z dużym brzuchem i ogórkami z dżemem. Wiedza praktyczna czerpana jest na bieżąco, z własnych i cudzych doświadczeń a dopiero na finiszu mamy pełen obraz minionych 9 miesięcy. Zresztą, ciąży nie da przewidzieć i zaplanować, bo ogólna kondycja i możliwe dolegliwości to bardzo indywdualna sprawa. Jest jednak coś, co pozwoli lepiej przygotować się na ten wyjątkowy stan a tym są … pory roku.

Nie będę Was przekonywać, aby narodziny dziecka planować z kalendarzem, bo sama nigdy nie ryzykowałam spisania na straty „dobrego” cyklu dla fajnej daty urodzin czy sprzyjającej aury. W końcu poczęcie jest błogosławieństwem, o które wiele par walczy latami … Faktem jednak jest, że pory roku w dużym stopniu determinują przebieg ciąży i nasze samopoczucie. Ta wiedza jest bardzo ważna, bo pozwoli przygotować się do trudniejszych warunków. A ponieważ ja doświadczyłam ciąży zimowej i letniej, postanowiłam podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami. Liczę też na komentarze doświadczonych mam, bo jestem bardzo ciekawa, ile z tego jest regułą 🙂

Zważywszy na długośc ciąży, każda przyszła mama załapie się na pełen wachlarz warunków atmosferycznych, ale ja chciałabym się skupić na ostatnich miesiącach tuż przed rozwiązaniem, które są zazwyczaj najbardziej wymagające i wyczerpujące. Wtedy dolegliwości jest więcej niż mniej a my dodatkowo jesteśmy zmęczone i poddenerwowane zbliżającym się porodem. W pierwszych tygodniach, niezależnie od tego, czy świeci słońce, czy pada śnieg, większość z nas i tak jest senna, płaczliwa i czasami dużo czasu spędza w okolicach sedesu. Zatem pytanie brzmi: kiedy zaawansowana ciąża jest najprzyjemniejsza i najkorzystniejsza? Czy jest coś, co faktycznie warto wiedzieć wcześniej?

Ciąża zimą

Antek urodził się w drugiej połowie kwietnia, a więc ostatnie miesiące ciąży przypadły na przełom zimy i wiosny. Czas jako taki dobrze wspominam, ale mając porównanie z Niną, widzę wyraźnie, jak aura determinowała trzeci trymestr. Krótkie dni i niskie temperatury wymuszały raczej siedzenie w domu, niż wycieczki krajoznawcze i spacery. Śliskie chodniki były zmorą a przez ostrożność jeszcze bardziej przypominałam drepczącego pingwina. Grzejniki wysuszały powietrze, co kiepsko działało na śluzówkę i potęgowało katar. Zimne miesiące najbardziej odznaczyły się na dodatkowej garderobie. Duża kurtka, ciepłe spodnie ciążowe, rajstopy dopasowane do brzucha i większe, luźniejsze buty. Jak widać, poza standarodwymi kosztami ciąży, doszły jeszcze dodatkowe wydatki na ubrania. Zdrowa dieta też nadwyrężała domowy budżet, bo brak sezonowych owoców i warzyw wymuszał posiłkowanie się mrożonkami i witaminami z importu oraz suplementacją tabletkami.

Zima nie jest najkorzystniejsza pod względem zdrowotnym, bo na ten czas przypada kumulacja wirusów i infekcji. Częste wizyty w punkcie badania krwi wiążą się z kontaktem z chorymi. Nie chorowałam często, ale sporo wycierpiałam podczas zapalenia krtani, z którą naturalne środki nie mogły sobie poradzić. Koniec końców, wszelkie niedogodności przeżyłam, trochę sobie pomarudziłam, ale nie wiedziałam jeszcze, co to znaczy finał ciąży latem …

Ciąża latem

Pomijając zupełnie oczywiste różnice między ciążami a także obowiązki przy Antku, lato wpływało na moje samopoczucie jeszcze dobitniej niż zima wcześniej. Nina urodziła się na początku września a jeśli pamiętacie, wakacje w 2014 roku były wyjątkowo upalne. O ile podczas zimy można przed mrozem uciec do domu, na wysoką temperaturę latem po prostu nie było dobrego sposobu. Większa waga i spory brzuch powodowały, że ruch był już i tak sporym wysiłkiem a pogoda dodatkowo powodowała, że pociłam się od samego siedzenia i oddychania. Jak Boga kocham. Gorzej sypiałam w nocy a wstając rano juz miałam dość. Obawiałam się klimatyzacji – różnic temperatur i siedliska bakterii czy wirusów, uważałam nawet na silniejsze podmuchy wentylatora. Dawkowałam również lody i zimne napoje, bo nie raz w ten sposób załatwiłam sobie gardło. Zbawienne były letnie prysznice i przewiewne sukienki.

Piękna pogoda nie za bardzo sprzyjała spacerom, bo było po prostu za gorąco a poza rankami i wieczorami wręcz niebezpiecznie. Cudowne było to, że krajowych owoców i warzyw było pod dostatkiem, zwłaszcza tych wyjątkowo zdrowych z rodzinnego ogródka. Pyszne lekkie dania i napoje, Antek spędzający godziny w ogrodzie (czyli więcej spokoju w domu i większe zmęczenie wieczorem) i przede wszystkim większa swoboda w doborze ubrań. Dzięki upałom pranie schło w 30 minut, więc moja garderoba ograniczała się do kilku sukienek i wygodnych klapek. Nie było warstw ubrań, ale z drugiej strony była regularna depilacja, malowanie paznokci i inne takie przyjemności.

Zatem wygoda ogromna, koszty niższe, ale upały to było coś, co mnie wykańczało. Podobnie jak moje puchnące kostki i palce-paróweczki. No i zapomniałabym o zgadze, która jeszcze potęgowała uczucie gorąca oraz problemy z oddychaniem przed obniżeniem się brzucha. Moc atrakcji 🙂

***

No więc kiedy jest ten najlepszy czas na ciążę? Prawda jest taka, że zawsze, jak źle i niesprzyjająco by w danym momencie nie było. My kobiety zniesiemy więcej niż nam się wydaje, bo misja jest ważna a nagroda wielka. No ale wiedzieć i dzielić się doświadczeniem na pewno warto! Więc jak było u Was? Kto jest właśnie na finiszu a kto będzie latem?

(zdjęcie: flickr.com; autor: Kaitilin M.)

Previous Walczę.
Next Męczyła mnie latami, ale już jej nie ma. O tym, jak pozbyłam się fobii.

Suggested Posts

Mamą być … w Niemczech.

Blog roku, czyli kto pływał bez majtek.

Król rytuałów.

Na śniadanie.

Jak wytresować … małego buntownika.

To, co sabotuje moje odchudzanie i wyniki po 2 miesiącach :)

3 komentarze

  1. Moim zdaniem ciąża latem to rzeczywiście hardcore. Ja w letnie upały byłam dopiero w II trymestrze, a puchłam bardziej niż teraz, w 9 m-cu. Calutki miesiąc przesiedziałam w domu z zimnym prysznicem i lodami 😉
    Zimą z kolei panicznie boję się śliskich chodników, nie tylko ze względu na brzuch, ale też ze względu na problemy ortopedyczne – jeden poślizg i kontuzja gotowa 😉 Jednak pocieszam się, że to już finisz i jakoś wytrwam.
    Poza tym jeszcze jedno przyszło mi do głowy: III trymestr latem jest gorszy, bo właściwe całe lato z głowy, a urlop macierzyński jesienią i zimą to żadna atrakcja 😉 Z dziećmi „wiosennymi” można o wiele fajniej spędzać czas (tak było u nas z kwietniowym starszakiem – wykorzystaliśmy pogodę na maksa! :)).

  2. 14 stycznia 2016
    Odpowiedz

    U mnie pierwszy trymestr przypadał na miesiące zimowe. Luzik . Lato 2012 też było gorące. Rodzilam 8 października, a wychodząc ze szpitala wystarczyła lekka bluza :). Powiem tak – faktycznie opuchnięte nogi, które wymagały depilacji na minus, ale ogólnie jestem cieplolubna, więc sądzę że okres ciąży, a konkretnie ostatniego trymestru wypadł dla mnie idealnie 🙂

  3. 15 stycznia 2016
    Odpowiedz

    Również rodziłam w drugiej połowie kwietnia 🙂
    Średnio wspominam ubieranie – płaszcz pożyczyłam od mamy, bo szkoda mi było wydawać 200 zł na trzy miesiące. Stopy miałam na tyle opuchnięte, że jedynie pasowały mi emu. Jak dodać do tego kilka warstw ciuchów, żeby nie zmarznąć to wyglądałam jak słonica w ciąży 😀

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *