Podczas pełni zasłaniam okna …


To, że księżyc w pełni piękny jest, każdy widzi. Wczorajszego wieczoru Facebook aż kipiał od zdjęć i zachwytów nad wyjątkowo okazałym Superksiężycem. Tak więc i ja zerknęłam na niego z podziwem … po czym zasunęłam szczelnie żaluzje. A mam ku temu dobry powód.

Często przypisujemy księżycowi specyficzne oddziaływanie na nasze życie. Podobno podczas pełni możemy czuć się poirytowani, aktywni i możemy też cierpieć na bezsenność. Popularna jest również teoria o wpływie pełni na kobiety w ciąży. Podobno właśnie wtedy rodzi się najwięcej dzieci, a położne i lekarze wraz ze zbliżającą się pełnią szykują się na pracowitą noc.
Kiedy moja mama była w szpitalu a mnie nie spieszyło się na świat, położna powiedziała jej, że niedługo zapewne urodzi, bo zbliża się pełnia. I tak się stało. Ja z kolei zaczęłam rodzić w trakcie pełni, a uzmysłowiła mi to pani, która przyjmowała mnie na oddział. Przypadek? Być może. Niemniej, księżyc w pełni już zawsze będzie dla mnie oznaczał wyjątkowe chwile.
Z drugiej strony wiąże się z nim również pewne dość dziwne i tajemnicze zdarzenie. I pomimo moich sentymentalnych wspomnień, do pełni księżyca podchodzę raczej z dystansem i obawą. 
 
Sytuacja miała miejsce w trakcie typowej nocy, podczas pełni a miałam wtedy jakieś 10-15 lat. Położyłam się do łóżka i choć księżyc intensywnie oświetlał mój pokój, nie zasłoniłam okien. Obudziłam się po jakimś czasie i dotarło do mnie, że jestem w salonie na parterze, leżę na kanapie przykryta kocem a obok mnie stoją równiutko ułożone kapcie. Bez dłuższego zastanowienia i trochę wystraszona wyrwałam na schody i udałam się na piętro do rodziców, których wybudziłam i zapytałam, dlaczego mnie przenieśli. Uspokoili mnie i wysłali spowrotem do łóżka. Sądzili, że coś mi się przyśniło. Dopiero nad ranem ujrzeli na kanapie koc i moje kapcie w salonie. Uwierzyli, że w nocy w śnie (bo zupełnie tego nie pamiętałam) wstałam, włożyłam kapcie, zeszłam na parter do salonu, położyłam się na kanapie i przykryłam kocykiem. 
Choć już nigdy podobne zdarzenie się nie powtórzyło, nie mam wątpliwości, że było wywołane przez pełnię księżyca. I dokładnie od tego dnia, w każdą noc jak ta wczorajsza, szczelnie zasłaniam okna. 
(zdjęcie: completehealthcircle.com)
Previous Zakupy dla Niny i Antka, czyli nareszcie mamy wszystko!
Next W pewien słoneczny sierpniowy dzień ... 11 lat temu.

Suggested Posts

Szpitalny niezbędnik – o czym milczą poradniki.

Empatia i tolerancja u najmłodszych? Są na to sposoby.

Hello Monday!

Moje 3 sukcesy wychowawcze, które były i są warte każdego wysiłku.

Kolekcjonerka.

Odebrane rodzicielstwo – to dzieje się tu i teraz!

4 komentarze

  1. 11 sierpnia 2014
    Odpowiedz

    Pełnia była piękna, niestety nie skłoniła Tośki do przyjścia na świat 😉 a z tym lunatykowaniem ciekawa sprawa…

    • 11 sierpnia 2014
      Odpowiedz

      Wszyscy wiemy, że Tosia ma swój plan i nawet pełnia go nie zmieni :))

    • 11 sierpnia 2014
      Odpowiedz

      Jedno chociaż jest pewne, w tym tygodniu będzie już z nami! 😉

  2. 4 września 2014
    Odpowiedz

    Księżycowi nie można odmówić pewnego rodzaju magii, fascynował on wieków 🙂 W wielu kulturach przypisuje mu się ogromne znaczenie (np w Indiach). Ja osobiście podczas pełni z trudem zasypiam.
    Pozdrawiam

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *