Bye bye wakacje!


Nie wiem, jak to jest u Was (choć domyślam się, że podobnie), ale odkąd jeździmy na typowo rodzinne wakacje (czyli już 5 lat), mamy bardzo proste oczekiwania co do wyjazdu i pobytu. Najważniejsze, żeby było bezpiecznie, czysto i z minimalną ilością atrakcji dla dzieci (czyli plac zabaw, możliwość zabaw w wodzie, teren do spacerów i jakaś opcja na niepogodę). Jeśli wypoczynku nie przerywają nagłe choroby a zabawy nie psuje ciągły deszcz, to już jest dobrze.

Dlatego tegoroczne wakacje, choć głównie na miejscu, bez zagranicznych wyjazdów, były takie udane. Sporo czasu w większym, rodzinnym gronie. Trochę wodnych szaleństw, trochę nudy w deszczowe dni. Zaskakująca ilość nocy spędzonych u Dziadków! I chyba większość letnio-wakacyjnych szlagierów zaliczona: dobra rybka, gofry, wata cukrowa, wesołe miasteczko, „atrakcje” dalekich podróżny samochodem, kino, wieczorne seanse z popcornem i loooody.

Najlepiej wspominamy oczywiście rodzinne żeglowanie na Mazurach, gdzie może na kąpanie było za chłodno, ale za to każdy z 7 dni był wesoły i pełen wrażeń. Nie mniej radości dały nam samotne wieczory i poranki bez dzieci. Albo wizyty gości czy zwykłe, krótkie wycieczki i spotkania ze znajomymi. Jak na przykład to w Boszkowie – letniskowej miejscowości niedaleko Leszna, do której w sezonie zjeżdżają się miłośnicy domków i kempingów nawet spoza naszego województwa. Czar tego miejsca jest może i trochę niezrozumiały, bo to w zasadzie dwie ulice wzdłuż jeziora i masa, maaaasa wakacyjnych atrakcji: od szczekających, różowych piesków, po stragany z biżuterią, jadłodajnie, imprezy i budki z lodami (jak choćby te naturalne od Tajskiego Misia). I oczywiście kilka plaż, w tym jedna płatna (bo z hotelem ;)).

Tak więc ten nasz „Bochaj” (bo tak Boszkowo nazywane jest odkąd pamietam) to taki dziarski festiwal kiczu, ale jest w tym wszystkim jakiś przyciągający klimat i lubimy tam jeździć – zazwyczaj raz w trakcie i raz po sezonie. W te wakacje odwiedziliśmy Kasię, która z rodziną spędzała tam krótki urlop. Przeczuwałam, że będzie super, bo Antek z Gabrysią znają się jeszcze ze żłobka a Nina zakochana jest w ich czarnej labradorce – Kelly. No a my-starzy nigdy nie możemy się nagadać.

Tak więc musiałam te wspólne chwile uwiecznić a dziś pokazuję je Wam 🙂 Zobaczcie co robi Nina, gdy nie chce iść za rękę z bratem. I co robią Gabrysia z Antkiem, gdy ich przyciska głód 😉

Jeśli jeszcze nie widzieliście filmu z naszych wakacji na Mazurach, to też gorąco zapraszam! 🙂

Tak więc – drogie Lato, byłeś super! Taką powtórkę chcemy za rok! 🙂 A jak Wam minęły wakacje?

Previous Moja codzienna pielęgnacja.
Next FILM: Nasze wakacje okiem GoPro!

Suggested Posts

Mój sprzymierzeniec w walce o mniejszy rozmiar!

Czasami jestem ważniejsza. Ty też!

10 dziwnych i całkowicie normalnych dolegliwości w ciąży.

10. miesiąc Niny i podróże bliższe i dalsze.

„Seks w wielkim mieście” i związki.

Karmienie piersią i dwa ważne słowa.

2 komentarze

  1. 1 września 2016
    Odpowiedz

    my teraz zdecydowanie zupełnie inne rzeczy potrzebujemy w wakacje. Spędziliśmy 2 tygodnie w kieleckim, w domku naszej rodziny. Najważniejsze było dla mnie to, że była pralka i zmywarka, dużo powietrza, do jeziora kilka kroków i miejsce do spania. I pewnie kolejne wakacje też tam spędzimy 😉

    • 1 września 2016
      Odpowiedz

      Marzy mi się z tydzień w domku nad jeziorem! Moze za rok, przynajmniej pieluchy odejdą :)))

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *