Odkąd pamietam, w wybieraniu i używaniu kosmetyków pielęgnacyjnych popełniałam podstawowy błąd. Nie zawsze dobierałam je do typu cery (a mam mieszaną) i zwykle podczas zakupu kierowałam się reklamą, obietnicami producenta albo nawet opakowaniem (!). W testowaniu nowości byłam niecierpliwa i szybko zmieniałam kremy, toniki i balsamy. No i co tu dużo mówić, nie używałam kosmetyków regularnie. A ponieważ moja skóra nie jest wymagająca i nie podrażnia się łatwo, nigdy tak do końca nie potrafiłam ocenić, czy kosmetyk działa, jak powinien.
Teraz, kiedy stuknęło mi 35 lat, doszłam do wniosku, że muszę o siebie zadbać. Nie eksperymentować, nie zmieniać kosmetyków co miesiąc, tylko podejść do tematu na poważnie. Kiedy ma się te 20 lat, człowiek kompletnie o tym nie myśli. Cera zdrowa wygląda dobrze, nawet jeśli kosmetyk jest średni albo używa się go raz na jakiś czas. Potem pojawiają się pierwsze zmarszczki, przebarwienia, regularne wypryski i trzeba trochę w siebie zainwestować. Nawet nie tyle pieniędzy, co czasu na zebranie opinii o kosmetyku i dokładnym dobraniu zestawu dla siebie.
Na początku wakacji wyrzuciłam większość przypadkowych zdobyczy i używałam regularnie tych samych kosmetyków. Dałam sobie czas, żeby je przetestować i zmienić te, które ewidentnie nie nadawały się do mojej cery albo były po prostu uciążliwe w stosowaniu.
I taki właśnie letni zestaw Wam dzisiaj pokażę. Letni, ponieważ nie ma w nim tłustych, mocno nawilżających kosmetyków, bo teraz faktycznie używam ich doraźnie. Są nowości, do których już się przekonałam i w które na pewno zaopatrzę się ponownie.
TWARZ
Żel do mycia twarzy Ziaja. Łagodny, ale skuteczny. Dobrze oczyszcza, choć pozostawia efekt ściągnięcia i muszę po nim używać kremu. Cena: ok. 9 zł (200 ml)
Płyn micelarny Garnier. Kiedyś kupiłam go jako zamiennik droższego płynu z Biodermy. Używam od miesięcy i różnicy nie widzę. Najpierw nim przemywam twarz a później chwytam za żel do mycia. Cena: ok. 20 zł (400 ml)
Krem na dzień Effaclar Duo (+) La Roche Possay. Ma zwalczać niedoskonałości skóry: przebarwienia potrądzikowe, zatkane pory (również zmniejszać ich widoczność), działać kojąco i antybakteryjnie. I powiem Wam, że choć cudów po pierwszych zastosowaniach nie widziałam, to jednak cera jest w lepszym stanie – nawilżona a wypryski pojawiają się rzadziej. Krem na konsystencję lekkiego żelu, szybko się wchłania i jest bardzo dobry pod makijaż. Cena ok. 40 zł (40 ml).
Serum naprawcze na noc Estèe Lauder. Nigdy wcześniej nie wydałam tyle kasy na kosmetyk, ani nawet na cały zestaw (a przynajmniej nie przy jednym podejściu). Czy jest wart takiej fortuny? Podejrzewam, że nieważne, ile wydam na kosmetyk, w TE szczególne dni w miesiącu zawsze będę wyglądać, jak słodka 16-tka. Natomiast po serum cera jest dobrze nawilżona (również wokół oczu) a podrażnienia widocznie szybciej się goją. W miesiąc znika jakaś 1/5 opakowania, ale pipetka nabiera wystarczająca ilość produktu, co jest bardzo na plus, ponieważ ma on konsystencję gęstego płynu. Szybko się wchłania a cera nie jest tłusta. Cena: ok. 300 zł (30 ml, choć 50 ml bardziej się opłaca). Kupiłam w promocji za 270 zł.
Woda termalna Uriage. Jest to tak wszechstronny kosmetyk, że warto go mieć w swoim zestawie. Na pewno szybko odświeża, ja spryskuję nim makijaż dla lepszego utrwalenia. Ma koić skórę po opalaniu, goleniu a nawet w przypadku odparzeń pieluszkowych. Nie miałam okazji sprawdzić kosmetyku na tylu polach, ale zakupię kolejne opakowanie (choć trochę to potrwa, bo jest wydajny). Cena: ok. 35 zł (300 ml).
CIAŁO
Ujędrniające serum do biustu MomMe. Z ręką na sercu Wam się przyznam, że do biustu użyłam go maksymalnie 2 razy. Tylko dlatego, że latem nie lubię smarować się po prysznicu a mojej skórze wystarczy nawilżający żel do mycia. No i zwykle muszę się sprężać! Balsamu używam za to po goleniu, na suche kolana i łokcie a na noc na stopy. Jest dość tłusty i potrzebuje trochę czasu, żeby się wchłonąć. Producent zapewnia, że jest idealny już w okresie ciąży i łagodzi uciążliwe swędzenie skóry. Myślę, że to bardzo dobry zamiennik balsamu na brzuch od Mustella, który przynajmniej jeszcze jakiś czas temu był bardzo polecany (używałam, choć zapachu nie znosiłam), ale piekielnie drogi. A kosmetyki MomMe, poza lepszą ceną, mają też bardzo dobry skład. Zerknijcie przy okazji na całą linię dla mamy TUTAJ. Cena: 63 zł (150 ml)
Magiczny olejek pielęgnacyjny MomMe. Jak wiele kosmetyków dla maluchów tej marki, również i ten zawiera oleje: makadamia, słonecznikowy, sezamowy, arbuzowy i z pestek winogron. A do tego rumianek i witamina E. Jest bezpieczny i nadaje się do skóry wrażliwej. Idealny do masażu – sprawdziłam na sobie! 😉 A poza tym, podkradam go Ninie co wieczór, bo przed snem smaruje nim całe dłonie. Fajnie nawilża, zwłaszcza skórki. Więcej możecie o nim poczytać TUTAJ. Cena: 47 zł (150 ml)
Regeneracyjne serum do pięt Regenerum. Nadal zachwyca mnie odżywka do włosów tej marki, ale latem jednak więcej uwagi poświęcam stopom. Kosmetyk w jedną noc (bo nakładam go wieczorem) poradził sobie z suchą i szorstką skórą. Ma w swoim składzie mocznik w stężeniu 30%, zatem do taka zmiękczająca petarda. Efekt nie utrzymuje się jakoś długo, więc serum trzeba używać regularnie. Cena: ok. 11 zł (30 g)
WŁOSY
Szampon w kremie Yves Rocher. Jeśli, tak jak ja, jesteście przyzwyczajeni do wielkiej piany na głowie, to ten kosmetyk Wami wstrząśnie. Nie spodziewałam się aż takiego efektu i przy pierwszym użyciu sprawdziłam, czy nie pomyliłam go z odżywką. To faktycznie krem i w ogóle się nie pieni na głowie. Mycie nie należy do łatwych i trzeba się tego nauczyć, w przeciwnym razie zużyjemy pół opakowania za jednym razem. A po co w ogóle taki szampon? Jest pozbawiony wielu szkodliwych/niepotrzebnych naszym włosom dodatków: silikonów, parabenów i barwników. Coś ciekawego dla tych, którzy chcą odstawić „tradycyjne” szampony, by przywrócić naturalne pH skóry głowy i dać odpocząć włosom. Do efektu po zastosowaniu też się trzeba przyzwyczaić, bo włosy nie są tak sypkie i lekkie (co w sumie oznacza tyle, że nie zostały potraktowane mydłem). Cena: ok. 13 zł (200 ml)
Dwufazowy eliksir do włosów L’Oreal Elseve. Klasyczny przykład na to, jak skuteczne jest polecenie kosmetyku przez dziewczyny z You Tube. Kupiłam produkt na podstawie opinii Rock Glam Princess, choć nie mam poważnych problemów z włosami. Są gęste, mocne a końcówki choć suche, nie rozdwajają się. Dałam się namówić i nie żałuję. Aplikacja jest bardzo wygodna, produkt ładnie pachnie i jeśli użyty rozsądnie, nie obciąża włosów. Ja czubka głowy nie spryskuję w ogóle, skupiam się raczej na końcówkach. Rzeczywiście łatwiej się rozczesuje włosy, ale wygładzenie jest dla mnie nawet za mocne. Moje proste druty mają lekką tendencję do puszenia się, co w sumie lubię bo jest ich objętościowo więcej. Wystarczy, że podczas suszenia przeczeszę je szczotką i już są gładkie, choć trochę za bardzo ulizane. Jeśli chcecie ograniczyć prostownicę, to ten produkt może być dla Was. Występuje w trzech wersjach i każda przeznaczona jest dla innego typu włosów. Cena: ok. 16 zł (200 ml)
Pościel – Ikea
Koszyk na kosmetyki – Tiger
Torebka/kosmetyczka – Goshico
Płyn micelarny z Garniera jest bardzo dobry, używałam go niejednokrotnie – ostatnio jednak zdecydowałam się na płyn micelarny z Mixy, który jest jeszcze lepszy.