Fazy porodu siłami natury, czyli 10 kroków do euforii.


Każdy może być i zazwyczaj jest nieco inny, bo przecież różne jesteśmy my-kobiety: nasze ciała, nastawienie, psychika … Czasami rodzimy same a czasami z partnerem albo z doulą. Istnieją jednak pewne uniwersalne reakcje rodzących, dla doświadczonych położnych do przewidzenia nawet po ciemku. I na nich dzisiaj się skupię. Przeczytaj a być może zobaczysz w tekście samą siebie! Wiele z wymienionych rzeczy albo przeżyłam osobiście, albo zasłyszałam od znajomych. Zapraszam!

#1 Początek.

a) Coś chyba zaczyna się dziać. No w końcu!Daj stoper. ALBO b) Osz kur…. Przynieś szmatę! ALBO jedno i drugie.

Najczęściej jesteśmy już tak zmęczone ciążą i jej dolegliwościami, że zrzędzimy, niecierpliwie wypatrujemy porodu i atakujemy fora internetowe w poszukiwaniu porad, jak go wywołać. Kiedy nareszcie się zaczyna, jesteśmy podekscytowane jak nigdy.

#2 Podróż do szpitala.

Jezu, jak dobrze, że się zaczęło. Oby tylko skurcze nie minęły … Jeszcze raz (czyt. po raz enty) sprawdzę dokumenty.

Podróż jest wspaniała, o ile nie czekałyśmy w domu, aż odstępy między skurczami nie trwają 2 minuty! Załóżmy, że nie 🙂 Spakowana torba w bagażniku, on przy nas a my czujemy, że mamy moc i że już niedługo zobaczymy wyczekiwanego bobasa.

#3 Porodówka.

Jak ja nienawidzę szpitali … Myślisz, że damy radę? … Tylko mnie nie zostawiaj!

Na widok szpitalnego anturażu – zapachu, korytarzy, fartuchów i procedury przyjęcia, szczęście i ekscytacja mija a pojawia się strach. Jak jeszcze na wejściu trafimy na opryskliwy personel, powoli kiełkuje w nas życzenie, żeby to wszystko jak najszybciej się skończyło.

#4 Rozeznanie w terenie.

Tu połóż torbę … wodę postaw blisko. Idź zobacz, czy w kibelku jest papier … To była nasza położna? … Zajrzymy do tej szuflady?

Wtedy zapewne skurcze są łagodne, jeśli w ogóle odczuwalne a przez moment jest jak na wakacjach, jakbyśmy wprowadzali się do pokoju hotelowego. Anektujemy łóżko, stoliczek, rozeznajemy się w personelu i warunkach. Zaglądanie do szaf i szuflad nie jest może najlepszym pomysłem, ale z nudów (i z ciekawości) robimy różne rzeczy. Albo namawiamy do nich partnera, gdy same leżymy pod KTG!

#5 Pacjentka idealna.

Przejdę się po korytarzu, potem poskaczę na piłce a na koniec pokręcę biodrami. … Nie nie, nic mi nie trzeba, dziękuję.

Prędzej czy później skurcze zaczynają się nasilać a my czujemy, że akcja idzie w dobrym kierunku. Pomimo lekkiego stresu i strachu, czujemy moc i nawet staramy się trochę żartować – takie z nas bohaterki. Robienie notatek w szkole rodzenia się opłaciło! On biega wokół nas i robi wszystko, żebyśmy nie zauważyły, jak bardzo się denerwuje.

#6 Robi się poważnie.

Coś już czuję konkretnie … Nic nie mów i licz skurcze … Idź po położną …

Kiedy skurcze się nasilają, tracimy ochotę do rozmowy, nie wspominając już o żartach i zwiedzaniu. Część z nas zaczyna wtedy panikować – kategorycznie odmawia wstania z łóżka albo ucieka do toalety. Wtedy powoli zaczynamy myśleć o znieczuleniu i trzymamy kciuki za spore rozwarcie (a to jakby na złość najczęściej jest mniejsze niż sądzimy …).

#7 Kryzys siódmego centymetra.

Jezuuuu ….. Huhuhuhu.  Nie dotykaj! Nie chcę masażu, ani wody, ani niczego! Cicho!

Często na tym etapie niektóre z nas czują błogość po otrzymanym znieczuleniu. A kiedy takiej możliwości nie mamy, rzeczywistość nie jest tak różowa … Silny, trudny do wyobrażenia ból niby trwa krótko, ale przerwy między jednym z drugim skurczem też dają niewiele czasu na odpoczynek. Wtedy skupiamy się, zamykamy w sobie. Nie chcemy nic słyszeć, nic mówić a wszelkie próby pomocy i pocieszenie z jego strony doprowadzają nas do szewskiej pasji. Chyba najbardziej znienawidzone: Kochanie spokojnie. Wiem, jak Ci ciężko.

#8 Piekło.

Więcej nie dam rady!  Wyjmijcie to dziecko ze mnie! Błagam …. ja chcę cesarkę!!! 

Jesteśmy zmęczone, zrezygnowane, czasami wymiotujemy, mamy drgawki i wydaje nam się, że ten koszmar nigdy się nie skończy. Zapominamy co to efektywne oddychanie i radzenie sobie z bólem i tak naprawdę wszystko, co wiedziałyśmy o rodzeniu, mamy po prostu głęboko ….! Na tym etapie on jest bezsilny, boi się odezwać nie tylko do nas, ale też do położnej i zaczyna wierzyć, że spełnimy groźby i podejmiemy próby ucieczki z porodówki.

#9 Melon.

Aaaaaaaałłłłaaaaaaaaa…..! K #$%! a jak to boli!

Pełne rozwarcie, zielone światło od położnej i nareszcie możemy zacząć przeć. Tylko, że teraz czujemy potworne parcie i boimy się zrobić cokolwiek! On coś nam szepce do ucha, personel krzyczy a my czujemy, jak ten melon przesuwa się do przodu. Na tym etapie jest nam wszystko (tak, wszystko) jedno – mobilizujemy każdy mięsień. To istny cud natury, cud narodzin – organizm wie co robić a nam udaje się znaleźć ostatnie siły … I w końcu jest! Leży u nas na brzuchu – ten ciepły, mokry, pomarszczony ziemniaczek. Może nie od razu czujemy to obezwładniające uczucie miłości, ale pewnikiem jesteśmy wzruszone a już na pewno w szoku.

#10 Euforia.

O mój Boże … Mój piękny skarb … Dałam radę! ….. Pierwszy i ostatni raz w życiu!!! Kocham Cię … kocham Panią!

W tym momencie zaczyna pewnie działać środek przeciwbólowy (o ile nie dostałyśmy wcześniej) – najgorsze doznania za nami, czujemy ogromną ulgę i szczęście, że mamy to za sobą. Jest nam błogo a w przypływie uczuć i niepohamowanej szczerości, pleciemy trzy po trzy i wyznajemy miłość komu popadnie. Euforia trochę potrwa, ale minie kiedy salowe zaczną nas ustawiać a my doświadczymy, czym jest połóg …

***

A jak było u Ciebie? Podobnie czy wręcz przeciwnie? Mam wrażenie, że pomimo bólu i trudnych momentów, powyższy scenariusz jest jednym z najlepszych, jakie mogą przydarzyć się przyszłym rodzicom.

(zdjęcie: flickr.com)

Previous Szósty miesiąc Niny i nowe smaki!
Next Na śniadanie.

Suggested Posts

Hello Monday!

Wyjątkowe warsztaty i okazja, by zostać podwójnym Św. Mikołajem!

Gdy dizajn bierze górę a żona nie słucha męża.

Prezenty gwiazdkowe dla dzieciaków za mniej niż 50 zł.

Dlaczego właściwie od lat usługuję mężowi?!

Ku lepszemu.

14 komentarzy

  1. 15 marca 2015
    Odpowiedz

    Ja miałam cesarkę i już nigdy nie dane mi będzie rodzić naturalnie. Tak to jest, jak rodzi się w 30 tygodniu.

    • 15 marca 2015
      Odpowiedz

      Czasami nie mamy wyboru a jak priorytetem jest zdrowie dziecka i mamy, rodzaj porodu schodzi na dalszy plan.

  2. 15 marca 2015
    Odpowiedz

    u mnie było trochę inaczej, bo jak wiesz wywolywali i jak wiesz skończyło się cc, ale! początkowy luz, żarty, później ból, niechęć do zejścia z łóżka, błaganie o znieczulenie.. 😉 zastanawiam się dlaczego tak bardzo marzy mi się poród naturalny chociaż spełnił się mój najgorszy scenariusz za pierwszym razem (skurcze parte i cc) ;p ale jak będzie mi dane rodzic jeszcze raz na pewno spróbuję naturalnie 🙂

    • 15 marca 2015
      Odpowiedz

      Podziwiam, że już teraz rozważasz kolejny :)) Ja na tym etapie ucinałam temat, jak tylko ktoś odważył się spytać, kiedy kolejne 😉 A tak poza tym, to nastawienie jest ogromnie ważne!

  3. 15 marca 2015
    Odpowiedz

    Opis przechodzenia melona – dokładnie taki jak u mnie było! A potem nr 10 : jakim cudem To się we mnie zmieściło?!

  4. Aga z www.makeonewish.pl
    15 marca 2015
    Odpowiedz

    poród to najwspanialsze co w życiu przeżyłam. mam nadzieje że nigdy nie zapomnę tego dnia. rodziłam SN bez znieczulenia, ból okropny, ale emocje nieporównywalne z niczym innym. cudne chwile.

    • 15 marca 2015
      Odpowiedz

      Bez znieczulenia z wyboru? Ja przy drugim raczej już wiedziałam, że będę rodziła bez. Przed pierwszym nie miałam takiej opcji, a bałam się bardziej.

      • Aga z www.makeonewish.pl
        15 marca 2015
        Odpowiedz

        🙂 trudno powiedzieć czy z wyboru. ja raczej sobie przed porodem niczego nie zakładałam, np tego że nie wezmę znieczulenia. Raczej odwrotnie, brałam je pod uwagę. Jednak gdy poród się już toczył, jakoś o znieczulenie nie poprosiłam. Raz: nie miałam siły oczu otworzyć a co dopiero ust by jeszcze coś powiedzieć. Dwa: chyba po prostu zapomniałam o znieczuleniu. Bo gdy Maja się już urodziła i dali mi dolargan przed szyciem nacięcia, to mi się przypomniało. I powiedziałam: cholera, miałam spróbować tego gazu i zapomniałam!

  5. 15 marca 2015
    Odpowiedz

    O widzisz, a ja z kolei w ogóle spać nie mogłam. Z Antkiem na dwie doby w szpitalu spałam może ze 3h. Adrenalina, nerwy …

    • Wiesz co, bo nie dopisałam, pierwsza noc mimo tego myślenia i tak zawsze bezsenna, ale jak tylko wycisnęłam dzieciaka to pierwsza myśl „ja chcę spać”. Matko, ja tak nawet wszystkim podczas poporodowego oporządzania gadałam 😉

  6. 15 marca 2015
    Odpowiedz

    Troszkę widzę siebie w 9 i 10 ale nie całkowicie 🙂 Rodziłam sama, chciałam jak najdłużej zostać w domu, więc na porodówce już sobie nie żartowałam 😉 W 8 zgadza mi się, że zapominałam jak efektywnie oddychać a w zasadzie to jakkolwiek oddychać 😉 Ale poród miałam dość szybki, bez znieczulenia z wyboru (ale też jak chcieli mi opowiedzieć o rodzajach znieczulenia to wypaliłam, że ja w zasadzie to już chcę przeć i jak sprawdzili to 8cm), więc aż tak wyczerpana i zrezygnowana nie byłam 🙂

  7. 1 kwietnia 2015
    Odpowiedz

    Ooo, opisałaś mój pierwszy poród! 😀 Drugi przyspieszony, bez numeru 7 i 8, wspominam pozytywnie 🙂

  8. Dorota Zajíčková
    14 kwietnia 2015
    Odpowiedz

    Och,moj drugi porod byl piekny!!!trwal 3,5 h i do szpitala dojechalam jak juz mialam rozwarcie na 6 palcow:)Kiedy polozyli mi synka na brzuchu to plakalam z radosci jak bobr,oglarnela mnie tak straszna milosc,ze nawet nie wiem z czym ja porownac…

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *