Hurraaa! Odzyskałam swoje włosy!


W listopadzie w końcu zdecydowałam się na zmianę, która chodziła za mną od miesięcy – rozjaśnianie włosów, czyli tzw. „ombre”. Zmiana dla mnie przeogromna, bo jeszcze nigdy w całym moim, ponad 30-letnim życiu nie farbowałam włosów. Poza epizodem z delikatnymi, czerwonymi pasemkami jeszcze na studiach. Uznałam, że ombre – jako coś mało drastycznego, w przeciwieństwie do pełnej koloryzacji – będzie dobrym rozwiązaniem. No więc zdecydowałam się i z wybranym zdjęciem poszłam do mojej zaufanej fryzjerki.

Oczywiście efektów ze zdjęcia nie dało się osiągnąć, chociażby ze względu na mój naturalnie ciemny kolor włosów. Z kolei uzyskanie zadowalającego ombre zajęło dwie wizyty w salonie i dwukrotne rozjaśnianie włosów. Po pierwszej wizycie zaliczyłam klasyczne załamanie, bo o ile zaraz po wyjściu od fryzjera miałam świetnie ułożone włosy i efekt różnych odcieni był ładnie wyeksponowany, o tyle na drugi dzień widziałam już tylko jeden zlany odcień żółci i miejsca, które wymagały poprawek. Minęło parę dni i zdążyłam się przyzwyczaić do nowego odbicia w lustrze a drobne poprawki podczas drugiej wizyty dopełniły „dzieła”. Na dzień dzisiejszy jestem bardzo zadowolona  🙂

Drugą rzeczą, do której ciężko mi było przywyknąć to kondycja samych włosów, zwłaszcza po tym pierwszym rozjaśnianiu. Nie były co prawda bardzo zniszczone, ale zrobiły się sztywne i szorstkie – zupełnie jak nie moje. Poczytałam trochę o pielęgnacji włosów po ombre i wiedziałam, że będzie z nimi więcej zachodu niż dotychczas. Mogłam zacząć od razu, bo szczęśliwie się złożyło, że w jednym z zamówionych pudełek be Glossy, przyszło serum do włosów „Regenerum”. Zastosowałam po umyciu zgodnie z instrukcją a efekt był lepszy, niż mogłam przypuszczać. Już po tym pierwszym użyciu włosy były miękkie, wygładzone i nawilżone. Cytując za www.regenerum.pl:

Obecny w skła­dzie wie­lo­funk­cyjny skład­nik roślinny otrzy­my­wany na dro­dze selek­tyw­nej hydro­lizy pro­tein pozy­ska­nych z nasion drzewa karob zmniej­sza łamli­wość wło­sów, a także popra­wia ich spój­ność, ela­stycz­ność i odpor­ność na szko­dliwe czyn­niki zewnętrzne.

Eks­trakt z kieł­ków soi i pszeniczy

Działa odżyw­czo na włosy, pobu­dza­jąc aktyw­ność komó­rek wystę­pu­ją­cych w skó­rze, co wpływa na wydłu­że­nie fazy wzro­stu wło­sów i przy­czy­nia się do ogra­ni­cze­nia ich wypadania.

Pan­te­nol (pro­wi­ta­mina B5) i olej rycynowy

Dogłęb­nie odży­wiają i wzmac­niają włókna wło­sowe oraz zmniej­szają ich skłon­ność do rozdwajania.

Dodat­kowo serum neu­tra­li­zuje ładu­nek elek­tro­sta­tyczny włosa, dzięki czemu niwe­luje efekt „pusze­nia”, uła­twia­jąc pie­lę­gna­cję i ukła­da­nie, a dzięki sys­te­mowi stop­nio­wego uwal­nia­nia sub­stan­cji aktyw­nej, pre­pa­rat zapew­nia dłu­go­trwałą
pie­lę­gna­cję włó­kien kera­ty­no­wych wło­sów od korze­nia po samą końcówkę.

Serum stosuję od miesiąca, ok. 3 razy w tygodniu (co drugie mycie) i po tym czasie efekty po nałożeniu są wciąż takie same. Ani razu nie spotkałam się z efektem źle spłukanej odżywki a włosy jak dotąd nie były przeciążone. A do tego pachną bardzo delikatnie. Wcześniej bardzo dobrze służyła mi odżywka „Aussie” i pewnie za jakiś będę ją stosować zamiennie z serum. A póki co zaczynam drugie opakowanie „Regenerum”, które swoją drogą jest dość wydajne. Kosz opakowania (125 ml) to około 15 zł. Minusy? No być może fakt, że preparat trzeba trzymać na włosach od 10-15 minut. Dla mnie to obecnie żaden problem, ale wyobrażam sobie, że może być z tym niełatwo po porannym prysznicu przed pracą 😉

Dodam jeszcze, że aktualnie z pewną obawą oczekuję nastania okresu wypadania włosów po ciąży. Po Antku wypadały dość intensywnie i tego samego spodziewam się i tym razem. Zobaczymy, może serum – zgodnie z obietnicą producenta – będzie w stanie choć trochę zminimalizować to przykre zjawisko.

Zachęcona świetnym działaniem serum, kupiłam ostatnio krem do rąk tej samej firmy. Niestety, nastały niskie temperatury, w domu powietrze jest suche i znów pojawił się u mnie problem suchych, szorstkich i swędzących dłoni. Dotychczas często kusiłam się na kremy w ładnych opakowaniach, o pięknych kwiatowo-owocowych zapachach. Wiele z nich działa faktycznie bardzo dobrze, o ile stosuje się je regularnie i często – kilka razy w ciągu dnia. Z tym mam duży problem, bo albo zapominam o kremie, albo nie zawsze mogę go nałożyć. Pod tym względem serum jest idealne dla mnie. Nie dość, że problemy z dłońmi wyeliminował w zasadzie wraz z pierwszym zastosowaniem, to jeszcze wystarczy, że nałożę go dwa razy dziennie (w tym raz przed snem) i efekt nawilżonych dłoni utrzymuje się na bardzo długo. Z www.regenerum.pl:

Olej z róży

Cechuje się wysoką zawar­to­ścią wie­lo­nie­na­sy­co­nych kwa­sów tłusz­czo­wych, które zapew­niają odbu­dowę war­stwy
lipi­do­wej naskórka, inten­syw­nie rege­ne­ru­jąc prze­su­szoną i podraż­nioną skórę rąk.

Kom­pleks zawie­ra­jący wyciąg z lilii wod­nej i lipoaminokwas

Przy­wraca hydro­li­pi­dową barierę ochronną i wpływa kojąco na skórę, redu­ku­jąc uczu­cie dys­kom­fortu spo­wo­do­wa­nego czyn­ni­kami zewnętrz­nymi takimi jak mróz, pro­mie­nio­wane UV czy detergenty.

Wita­miny A i E oraz pro­wi­ta­mina B5

Dzia­łają łago­dząco, a także sku­tecz­nie nawil­żają i odży­wiają skórę, przy­wra­ca­jąc jej gład­kość i elastyczność.

Dodat­kowo serum korzyst­nie wpływa na utrzy­ma­nie jędr­no­ści skóry dłoni, pomaga chro­nić ją przed foto­sta­rze­niem oraz redu­kuje drobne przebarwienia.

Wchłania się bardzo szybko i pozostawia nawilżone, aksamitne dłonie. Jedyny minus to zapach. Choć jest bardzo delikatny, neutralny, to mi kojarzy się z cytrynową kostką lub płynem do WC. Niemniej, taką cenę w zamian za świetne działanie, jetem w stanie ponieść 🙂 A skoro o tym mowa … jedno opakowanie (50 ml) to ok. 10 zł.

SONY DSC

(zdjęcie: flickr.com)

Previous Na śniadanie.
Next Na śniadanie.

Suggested Posts

Na śniadanie.

Na śniadanie.

Hello Monday!

Pełnoziarnisty chleb bananowy.

Magia Świąt.

Hello Monday!

No Comment

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *