Karmienie piersią i dwa ważne słowa.


Postęp jest potrzebny i kluczowy dla gatunku ludzkiego. Wiem, to straszny truizm. Postęp to wiedza i udogodnienia. Zamiana czegoś dobrego na lepsze. Umożliwia dotąd niemożliwe, ułatwia, dostosowuje, wypełnia braki. Z drugiej strony postęp to również zagrożenie wypaczenia i poprawiania natury. Jednym z dobrodziejstw, ale też przekleństw postępu jest mleko modyfikowane. Dlaczego? Bo już dawno temu wypaczono jego zastosowanie i pozwolono, aby dla pewnych pokoleń stało się ono modą. Nie ratunkiem, nie pomocą, ale właśnie czymś, co zwyczajnie zwalnia z dążenia do wiedzy i dokonywania świadomych wyborów. Co lekarzy i położne długo zwalniało (i nadal przecież tak się dzieje) z ich roli edukującej i wspierającej. Nasze mamy nie walczyły o karmienie naturalne, bo nikt im nie powiedział, że mogą i że powinny. Z jednej strony wiedza na temat składu i działania mleka kobiecego była na żenującym poziomie. Z drugiej, karmienie dzieci mlekiem modyfikowanym łatwiej można było i nadal można kontrolować i rutynowo działać w obliczu alergii, kolek czy refluksu.  Wszystko poprzez jego stały skład i pewną przewidywalność w oddziaływaniu na organizm.

Nie skreślam zupełnie mleka modyfikowanego, nie przekreślam tendencyjnie jego, jakże ważnej roli. Wskazuję jedynie na mechanizm, jaki wykształcił w personelu medycznym i w samych mamach. Skrót myślowy, który w pewnym momencie – niezależnie od warunków – łączył dziecko z mieszanką a nie z piersią.

Gdzieś po drodze karmienie piersią zaczęło być postrzegane jako dwuznaczne i robione na siłę (jak jakiś manifest). Mamom karmiącym piersią przyklejano łatkę zboczonych, fanatycznych dewiantek, zaś propagowanie naturalnego pokarmu okrzyknięto terrorem laktacyjnym. Trochę to komiczne, jeśli pomyślimy, że to jedna z najbardziej naturalnych rzeczy przypisana ssakom. Fundament, którego natura nigdy nie podważyła. Jak to się stało, że zrobili to ludzie? Zwłaszcza lekarze, którzy przecież powinni byli wiedzieć lepiej?!

Powiecie, że nie każdy stworzony jest do karmienia. Że to nie definiuje macierzyństwa. Zgadza się. Karmienie piersią to przecież nie tylko biologia. Jeśli kobieta nie jest na to gotowa psychicznie, jeśli z jakiejś przyczyny podczas prób przystawiania odczuwa dyskomfort a swoją osobę postrzega przedmiotowo i wszelkie żale kieruję do członków rodziny (w tym do dziecka) – to jest to zazwyczaj początek końca karmienia piersią. I czasami tak musi być. Po to wynaleziono mleko modyfikowane. Miało pomagać i ratować tam, gdzie wszystko inne zawiodło. Tymczasem ktoś kiedyś między mamę i jej dziecko wpuścił marketing i poszło z górki …

Dziś mamy oto dwa bieguny – zwolenników i przeciwników mleka naturalnego i modyfikowanego. Mogłyby one współistnieć na pokojowych warunkach, ale niestety cały ten (jakże potrzebny) dyskurs wymknął się w pewnym momencie spod kontroli. Od lat jedni ubliżają drugim, oszołomy są przecież po obu stronach.  Gdzieś pośrodku natomiast są osoby, które chcą rzetelnie promować mleko mamy, wspierać kobiety i dzielić się własnym doświadczeniem. Takie, które rozumieją, jak ważny jest świadomy wybór, poparty wiedzą z pewnych źródeł.

O karmieniu piersią napisano do tej pory całkiem sporo. Ktoś, kto tej wiedzy szuka, znajdzie ją bez problemu. Najważniejsze, żeby miał wspomnianą wyżej świadomość karmienia piersią – niekwestionowanej naturalności, liczby zalet (dla mamy i dla dziecka) oraz wszelkich ewentualnych trudności, z jakimi będzie musiał się zmierzyć. Jestem pewna, że zasianie ziarenka wiary w możliwości, społeczne wsparcie oraz przekonanie o słuszności tego właśnie wyboru, umożliwiają dwie proste rzeczy.

NORMA

Dlaczego karmiłam i karmię moje dzieci piersią? Bo to dla mnie coś naturalnego i coś normalnego. Nie podjęłam decyzji po przeczytaniu x artykułów i książek (choć te czytałam i czytam nadal). Nie karmiłam dlatego, że ktoś mi musiał uświadomić, że mleko mamy jest najlepsze. Nikt mnie nie namawiał, nie udowadniał, że tak należy. Od początku ciąży a nawet wcześnie wiedziałam, że tak właśnie chcę i że innej opcji nie biorę nawet pod uwagę. Równie mocno wierzył w to mój mąż a mama, choć sama nie karmiła piersią, od początku mnie wspierała. Początki z Antkiem były na tyle trudne, że zwątpliłam w swój wybór i chciałam iśc na skróty, dla własnego spokoju. Gdyby nie oni, tak by się to właśnie skończyło …

W każdym razie, karmiłam Antka a od 8 miesięcy karmię Ninę, bo to dla mnie NORMA. Po prostu. Pisała o tym Hafija w swoim ostatnim wpisie pt.: „Swobodnie”. Świetną ideę propaguje doradczyni laktacyjna z Australii, znana jako The Milk Meg. Poza wsparciem i szerzeniem wiedzy, apeluje ona do wszystkich zwolenników karmienia piersią, aby w promowaniu mleka naturalnego odeszli w ogóle od języka marketingowego, gdzie coś jest „najlepsze” albo „gorsze”. Na swojej stronie pisze między innymi:

Moje piersi nie są „najlepsze”, ale to właśnie ich szuka moje dziecko, kiedy zaczyna ssać swoją dłoń i odwraca głowę.

Moje piersi nie są „najlepsze”, ale są tym, co natychmiast uspokaja moje dziecko, gdy ono płacze, jest głodne, smutne, cierpiące albo znudzone.

Pierś nie jest „najlepsza”, bo mówiąc tak używamy języka stworzonego po to, by sprzedać mleko modyfikowane – „najlepszą” alternatywę albo „najlepsze” składniki. Pierś jest po prostu normą.

Pierś nie jest „najlepsza” i zdecydowanie nie zawsze jest łatwo … ale zawsze warto.

Pierś nie jest „najlepsza”, ale moje mleko zmienia się cały czas, by swoim składem zaspokoić potrzeby mojego dziecka … od naszego pierwsze karmienia, do ostatniego.

Pierś nie jest „najlepsza”, ale moje dziecko uważa, że jest zajefajna.

Myślę, że jest to całkiem fajna idea, która promowanie karmienia piersią sprowadza do  konkretnych przykładów i osobistych odniesień i odrzuca hasła, tak często wypaczane przez zwolenników mleka modyfikowanego. A poza tym, nie dzieli mam pod względem ich wyborów, jest w niej moim zdaniem, dużo więcej miejsca na wzajemny szacunek i respektowanie dokonywanych wyborów. Bo przecież nie musimy popierać, ale powinniśmy uszanować – również prawo do karmienia piersią w miejscach publicznych.

SWOBODNIE

Tak powinna czuć się każda mama, karmiąca swoje dziecko w restauracji, w parku, w supermarkecie i wszędzie tam, gdzie okaże się ono być głodne, spragnione, zniecierpliwione czy senne. Szczerze mówiąc w głowie mi się nie mieści, że w dzisiejszych czasach zdarzają się przypadki zwracania uwagi mamom. Że one bywają wypraszane z danych miejsc albo że zarzuca im się zboczenia i propagowanie pornografii. No ludzie! To, że tworzone są pokoje dla mamy i dziecka nie znaczy, że można nas do nich wysyłać, jak tylko zaczynamy odpinać stanik. One są dla mam i ich dzieci, nie dla wszystkich pozostałych. Zdecydowana większość i tak karmi swoje dzieci dyskretnie, bo przecież nie chcę pokazywać swoich piersi obcym. A jeśli są mamy, którym obojętne jest, czy ktoś zobaczy jej … uwaga … SUTEK, to gapie niech zwyczajnie odwrócą wzrok.

Ja z publicznym karmieniem nie mam problemu i nigdy szczególnie nie myślałam o tym, że ktoś może mi zwrócić uwagę. Dla siebie samej szukam dogodnego miejsca a pelerynki używam wtedy, kiedy JA czuję, że jej potrzebuję. I wiecie co? Najczęściej spotykam się z uśmiechami posyłanymi w moją stronę. Szkoda, że nie jest tak zawsze i wszędzie.

Świetnie, że ktoś pomyślał o wszystkich mamach karmiących piersią, o tych poszkodowanych i tych niepewnych praw swoich oraz swoich dzieci i zainicjował akcję KARMIĘ SWOBODNIE. Jej celem jest uświadomienie, zachęcenie i dodanie odwagi. I po prostu pokazanie wsparcia dla rzeszy mam, które czują presję i chowają się po kątach. Do akcji każdy może dołączyć: na Facebooku i na Instagramie – tam możecie umieszczać swoje #brelfie (czyli fotkę podczas karmienia piersią) i oznaczyć ją hashtagiem #karmieswobodnie. 

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o karmieniu piersią, osobiście wesprzeć akcję albo podziękować za nią i uściskać organizatorki – zarezerwujcie sobie dzień 25. maja (poniedziałek) i przyjedźcie do Poznania na konferencję z udziałem Alicji Janosz – mamy karmiącej piersią oraz specjalistek w swojej dziedzinie: Agaty Aleksandrowicz (Hafija) i Julity Hypki (doula i lider La Leche League). Będą też inne blogerki, w tym ja 😉 Przy tylu kobietach będzie na pewno wesoło i gwarnie. I wygodnie! Bo wszystko odbędzie się w KontenerART. Koniecznie śledźcie fanpage akcji.

***

Słowem zakończenia krótkie podsumowanie:

1. Rodzaj pokarmu nie definiuje żadnej mamy. Jesteśmy najlepsze, bo kochamy nasze dzieci.

2. Mleko modyfikowane jest nadużywane. Często pomaga, wspiera i leczy, ale nadal w wielu przypadkach zalecane jest przez pediatrów niepotrzebnie.

3. Każda mama ma prawo do wiedzy, wsparcia i swobodnego karmienia piersią. Wszędzie.

(zdjęcie: celebuzz.com – przedstawia Mirandę Kerr z synem Flynnem, cytowany fragment pochodzi ze strony www.themilkmeg.com)

Previous Momenty rodzicielstwa, które sprawdzają Twoją cierpliwość.
Next Idealny upominek dla każdej Mamy.

Suggested Posts

Lalka przyszłość Ci zdradzi.

To nie oszczędność, ani spryt. To zwykłe świństwo!

„Tak bym chciała …” czyli rozterki matki kwoki ;)

Rok 2019 rokiem lepszej mnie!

Antkowe myśli zebrane. Część 7.

Kamienie milowe matki.

7 komentarzy

  1. Dziulkacrew
    6 maja 2015
    Odpowiedz

    Ależ się zgadzam z każdym jednym słowem <3 Jak najwięcej takich mądych głosów! Karmienie piersią jest super, i wszystkie mamy kochające swoje dzieci (karmiące czymkolwiek) są super 🙂

  2. 6 maja 2015
    Odpowiedz

    Być może dlatego, że siedzę w temacie mam wrażenie, że temat kp jest stale obecny, stale promowany, wiedza przystępna i ogólnie dostępna, a świadomość mleczna rodaków rośnie w siłę i w niczym nie przypomina świadomości pokoleń naszych rodziców i dziadków. A później czytam pewne komentarze pod pewnym wywiadem i robi mi się niewyobrażalnie smutno. I nie wiem co gorsze. Ten jad czy ta ignorancja. Dlatego tekstów w temacie kp nigdy dość!
    Miranda Kerr (którą uwielbiam) nawet z noworodkiem na piersi wygląda jak milion dolców 😉

    • 8 maja 2015
      Odpowiedz

      To chyba wynika stąd, że blogi nie skupiają przypadkowych czytelników, na pewno nie w takiej ilości jak np. portale. Prawdopodobieństwo trafienia na ignorantów i pieniaczy jest większa. Z drugiej strony wychodzenie poza blogosferę daje możliwość szerszego edukowania. I tak koło się zamyka 🙂 Pozdrawiam!

  3. Matko Zabawko
    7 maja 2015
    Odpowiedz

    Nie krytykuje mam karmiących MM, bo często nie mają innego wyboru. ALE kp trzeba popierać!
    Nie ma nic lepszego dla dziecka niż mleko matki!

  4. Sama karmię i polecam wszystkim 🙂 Poza domem korzystam z chusty, ale właśnie dlatego, że ja nie czułabym się komfortowo dzieląc się tym naszym prywatnym momentem z obcymi – nie kieruję się opiniami innych, ale też nie zdarzyło mi się, żeby ktoś zwrócił mi uwagę. Na pewno warto pisać i mówić o tym jak najwięcej, większa świadomość to lepsza podstawa wyboru 🙂

  5. 13 maja 2015
    Odpowiedz

    Wiesz, mnie szokuje inna rzecz. Że propagatorzy karmienia piersią kłamią. Że opowiadają o nim w samych superlatywach, a potem okazuje się, że to jest ciężka praca . Nic dziwnego, że nie każdy ma tyle sił, by jej podołać. Nie każdy organizm jest gotów. Mój zaprotestował po pięciu tygodniach. Po prostu przestało lecieć, a odwodnione dziecko wylądowało na kroplówce, jeszcze na dodatek z zapaleniem płuc. No szlag. a ostatnio dowiedziałam się, że w Afryce i Azji wcale nie karmi się długo piersią. 30-50% kobiet karmi pół roku. Reszta jeszcze krócej. Karmi się dzieci góra rok, zresztą rozszerzając dietę w rejonie 3 miesiąca, zazwyczaj podając mleko kozie i spapkowaną mąkę i po sprawie. A my się głupie męczymy. Źródło? O tutaj: https://data.worldbank.org/indicator/SH.STA.BFED.ZS

  6. 13 maja 2015
    Odpowiedz

    Nie mam pojęcia, smutne to, zwłaszcza, że wiele mam bardzo to przeżywa.

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *