Od razu powiem otwarcie, że ten pomysł wymyka się jednemu kryterium, którego zwykle przestrzegam. U mnie dania muszą być proste. Najgorsze co można zrobić, to tak zmęczyć się pracą w kuchni, że cały apetyt przechodzi zanim potrawa jest gotowa. Ale to też klasyczny kompromis, bo pracy jest ciut więcej, ale za to smak wynagradza wszystko! I co najważniejsze: można sobie sporo ułatwić a pomysł jest uniwersalny i za jednym wysiłkiem możemy przygotować kilka wersji – rybną, mięsną albo totalnie wege 🙂
Zapiekane naleśniki robiliśmy kilka dni temu, jako nieco inną wersję ryby ze szpinakiem. I tak, farsz składał się z 3 składników – łososia (wcześniej upieczonego), szpinaku z czosnkiem i serem feta. Jeśli nie jesteście miłośnikami takiej opcji, to na szczęście danie nadaje się na eksperymenty i szalone połączenia. Szpinak można spokojnie zastąpić brokułami (hej Marta! ?), szparagami, pieczarkami. Rybę można wymienić na mielone albo drób. W opcji mięsnej widzę uduszone: paprykę, cebulkę, por, ser camembert itp.
Bazą są naleśniki, które nie powinny być ani zbyt grube, pulchne ani tłuste. Najlepiej nadają się cienkie, bo po zwinięciu ciasto nie dominuje nad resztą a farsz nadal gra pierwsze skrzypce 😉 Gorąco polecam Wam mój przepis na naleśniki, musicie tylko pamiętać o pominięciu składnika słodzącego i ekstraktu z wanilii.
Dwie rady na ułatwienie sobie pracy: Po pierwsze, wykorzystajcie dzień, w którym smażycie naleśniki na śniadanie. Odlejcie ciasto na obiad (może być nawet na następny dzień), resztę doprawcie na słodko a potem całość usmażcie za jednym zamachem. Po drugie: wykorzystajcie piekarnik do upieczenia ryby, mięsa czy warzyw. To niesamowicie pomoże zaoszczędzić czas i tym sposobem farsz może być gotowy już w porze śniadania. Później wystarczy tylko zawinąć naleśniki i podgrzać w piekarniku.
Nasze przygotowałam następująco:
- Do farszu użyłam 2 filetów z łososia (przyprawiłam solą, pieprzem i usmażyłam na patelni z odrobiną oliwy, gdyż piekarnik zajmowało akurat ciasto), całego opakowania świeżego szpinaku (liście umyłam, udusiłam na maśle z 2 ząbkami czosnku, doprawiłam delikatnie solą i pieprzem) i 1 opakowania sera Feta. Ser pokroiłam w kostkę i dodałam do ciepłego, ale już nie duszącego się szpinaku. Wszystko razem wystygło a ser zdążył się lekko roztopić, wiążąc szpinak.
- Tuż przed zawijaniem naleśników, przygotowałam sos beszamelowy: roztopiłam 2 łyżki masła, dodałam do niego 2 łyżki mąki pszennej, całość wymieszałam na gładką masę. Do niej dodałam ok. szklankę mleka, wymieszałam i całość chwilkę gotowałam. Sos nadal wydawał mi się zbyt gęsty, więc dodałam nieco więcej mleka, doprawiłam solą, pieprzem i gałką muszkatołową.
- Na naleśniki nałożyłam warstwę szpinaku z fetą, na niego kilka małych kawałków łososia. Nie chciałam, aby ryba się rozpadła, dlatego nie wymieszałam jej wcześniej ze szpinakiem. Zwinięte naleśniki ułożyłam gęsto w naczyniu żaroodpornym, polałam sosem beszamelowym i posypałam startym żółtym serem.
- Całość podgrzewałam w 180 stopniach przez jakieś 15 minut, aż ser całkowicie się rozpuścił.
I tyle!
Farszu wystarczyło mi na 7 grubszych naleśników i całość wyszła idealnie. Kilka składników, brak zbędnych dodatków, wyrazisty smak ryby i szpinaku, przełamany fetą. Nina zajadała ze smakiem a dla Antka przygotowałam wykwintne parówki w naleśniku ? I wszyscy byli szczęśliwi.
Jeśli macie inne, sprawdzone pomysły na farsz – koniecznie dajcie znać w komentarzu. Lubimy nowe smaki!
Wypróbowałam wreszcie w weekend! Obłędnie smakuje – zdecydowanie genialny przepis! 🙂