Naleśniki – hit tegorocznych wakacji.


Wierzcie lub nie, ale naleśniki nigdy nie cieszyły się w naszym domu jakąś specjalną popularnością. Ja robiłam je od „wielkiego dzwonu”, bo „przecież tyle z nimi roboty …” albo „i tak potem człowiek ma ochotę na konkret„. Kiedyś malutkiemu Antkowi przygotowałam takie specjalne, na moim mleku i generalnie zdrowe. I co? Ano wyśmiał mnie i przez kolejne 3 lata nie tknął już naleśnika. To znaczy próby przemycenia jakieś były, chociażby kolorowe naleśniki z M&M’sami albo z czerwonym barwnikiem spożywczym, w kształcie serduszek – triki działały tylko raz a i tak szału nie było.

Dopiero pod koniec tego roku przedszkolnego Antek wygadał się, że lubi naleśniki z dżemem truskawkowym, który swoją drogą w domu zawsze odrzucał. Jestem pewna, że z takiego wyznania każda mama zrobiłaby użytek. I tym sposobem zaserwowałam naleśniki raz, drugi i chwyciło! Za trzecim razem pojawiła się Nutella a ja zostałam bohaterem w swoim domu, bo okazało się, że moje naleśniki są najlepsze na świecie!

Nie należą one do najzdrowszych dań i dużo bym dała za podobny sukces z przekonaniem do warzyw, ale jeśli Wasze dzieci również nie lubią jajek a za mlekiem też jakoś specjalnie nie szaleją, to chociaż w tej postaci można im to i owo przemycić. Latem dochodzą do tego świeże owoce. O dziwo teraz robię je dużo chętniej, nawet rano, gdy muszę mieć te kilka minut na smażenie a głodomory cierpliwe nie są. Udaje się, bo to tak naprawdę szybkie i proste danie.

Moje zawsze są cienkie i suche, tzn. nie ociekają tłuszczem. Ciasto składa się z ok. 2 szklanek mleka, 3 jajek, ok. 1,5 szklanki mąki, odrobiny cukru/miodu/syropu z agawy, szczypty soli i ekstraktu z wanilii. Po wymieszaniu wszystkiego dodaję jeszcze czubatą łyżkę roztopionego i lekko schłodzonego masła. Tym sposobem w ogóle nie smażę ich na oleju, nie przywierają do patelni, choć brzegi są bardzo suche i łamliwe. Takie nam właśnie najbardziej smakują 🙂

Z dodatków lubimy oczywiście dżemy, serki (najlepiej domowej roboty z „krówki”, śmietany, cukru i ekstraktu waniliowego), Nutella, świeże owoce: maliny, truskawki, borówki … (również w formie musu), miód albo gałka lodów śmietanowych. I mówimy tu tylko o dodatkach słodkich. Z kolei naleśniki na słono, to zupełnie inna bajka …

Jakie Wy lubicie naleśniki? Robicie chętnie? Dzieciaki pomagają? Bo ja zwykle mam asystenta 🙂

Previous "Veni, vidi, vici" czyli Blog Conference Poznań 2015.
Next 10. miesiąc Niny i podróże bliższe i dalsze.

Suggested Posts

Ochronisz mnie mamo?

Intro

Wyjście smoka, czyli sposób na nie zawsze łatwe pożegnanie.

2 + brzuszek = Babymoon!

Na śniadanie.

Świąteczna szafa Antka i Niny.

4 komentarze

  1. 10 lipca 2015
    Odpowiedz

    spróbuję z Twoich proporcji, bo często robię na oko. Zocha zajada suche aktualnie…
    A jaką masz patelnię? Specjalną do naleśników? Teflon czy ceramiczna? Czaję się stale na typowo naleśnikową 🙂 A uwielbiam cieniutkie naleśniki 😀

    • 10 lipca 2015
      Odpowiedz

      Ja teraz też już na oko, patrzę na konsystencję ciasta. Patelnie mam jakąś taką żeliwną, bo ciężka jest strasznie i służy nam już z 9 lat. Na innych już mi tak nie wychodzą 😀

  2. Matko Zabawko
    13 lipca 2015
    Odpowiedz

    My uwielbiamy naleśniki. Nie ma nic w domu a jestesmy głodni to robię naleśniki.
    U mnie przepis inny 2 szkl mąki, 2 jaja, szklanka wody i szklanka mleka.

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *