Taki tag (albo jak kto woli – łańcuszek) hulaj kiedyś po blogach i vlogach a skoro mnie z okazji urodzin wzięło na wspomnienia i podsumowana, to zapraszam na taki dziwny, hipotetyczny tekst. Nie chcę w nim narzekać i wzdychać do starych czasów. Przecież wiadomo, że kiedyś było lepiej! 😉 Fascynuje mnie to, że młodość obok praw, przywilejów, ma też swoje wady. Z dzisiejszej perspektywy, choć czas to był niewątpliwie fajny i wartościowy, nie został wyciśnięty z możliwości, którego oferował. Nie chciałabym cofnąć czasu, bo dobrze mi ze sobą tu i teraz, ale gdyby tak pojawić się w chmurce dymu, na swoim młodym, naiwnym i niedoświadczonym ramieniu – to byłoby coś! Miałabym sobie trochę do powiedzenia …
#1 Dziewczyno, nie trać czasu i energii na kompleksy!
Ok, to nie jest takie proste. Wieeem to. Byle krostka nawet dziś jest w stanie popsuć moje zadowolenie i dumę z makijażu. A jednak to, co przechodziłam w liceum, to jakieś wariactwo. Nieważnie, jak wyglądałam w rzeczywistości, bardzo krytycznie się oceniałam. Śladowe ilości pewności siebie, tendencja do odkładania tłuszczyku na cięższe czasy, uszy zbyt odstające od głowy, palce-paróweczki, paznokcie też nie takie, jak trzeba … Zamiast podkreślać swoje atuty, maskowałam urojone wady, na przykład poprzez luźniejsze ubrania. Dziś za tamtą figurę dałabym się pokroić! Nawet przy kilkunastu dodatkowych kilogramach, teraz widzę swoje plusy i jeśli jeszcze nie w pełni akceptuję mankamenty (zwłaszcza te, których mogę się pozbyć) – lubię się w takiej właśnie wersji.
#2 Wyciskaj z życia, ile się da!
Dawanie rady singlom przez zaobrączkowanych, żeby szaleli póki mogą, albo zachęcanie bezdzietnych przez młodych rodziców, żeby korzystali z wolności i beztroski, to tematy tak oklepane, że już bardziej nie można. Z drugiej strony, jak ktoś kiwa sugestywnie głową, ze wzrokiem, który mówi: „Believe me, I’ve been there …” – nie przewracaj oczami, tylko słuchaj mądrzejszych! Nie chodzi też o to, żeby biadolić i żałować, ale nie mogę przemilczeć, ile tak naprawdę czasu zmarnowałam a przynajmniej pożytkowałam niewspółmiernie do posiadanych możliwości. Ile też dni czy miesięcy mogłam przeznaczyć na zdrowy egoizm: czytać i rozwijać się (jak nie było kasy na wyjazdy) i podróżować (gdy w końcu jakaś kasa się pojawiła). Dziś trochę inaczej wykorzystałabym czas studiów i pierwsze wspólne lata po ślubie, kiedy się myśli tylko o sobie i martwi tylko o siebie. Kiedy można spontanicznie wyjechać. Co tam wyjechać! Wyjść wieczorem na miasto. Porobić coś i nie oglądać się za siebie. Nie byłoby może jakoś spektakularnie, bo to rzeczywiście nie my a będąc na dorobku, na wiele nie mogliśmy sobie pozwolić, ale byłoby bardziej aktywnie i kolorowo.
#3 Pokochaj gotowanie!
Nie będę pisać, że przypalam wodę na herbatę a patelnie zabijam jednym daniem. To głupie i zresztą nieprawdziwe. Na studiach gotowało się prosto i tanio a i tak byli lepsi ode mnie 😉 Gdybym mogła jakoś wtedy wpłynąć na siebie, to byłaby zdecydowanie rada, aby szaleć, eksperymentować i cieszyć się gotowaniem. Tego luzu i kreatywności do dziś mi niestety brakuje. Nie umiem wybrać spontanicznie paru składników i ukręcić z nich dwudaniowego obiadu! Powiem nawet, że większość przepisów bardzo mnie stresuje …
#4 Pracuj nad swoim snem.
„Jak można, to czemu się nie wysypiać?” – prawda? No właśnie niekoniecznie. Do oporu nie jest wcale takie zdrowe. Odkąd pamiętam, kocham długi sen a do tego mam iście sowie zwyczaje i aktywna staje się dość późno. Oczywiście późno lubię wstawać. Z dziećmi to nieistotne, bo i tak poleżeć długo nie mogę. Najgorsze w tym wszystkim jest nie samo zmęczenie, co frustracja, towarzysząca niemal wszystkim porankom! Od niedawna dopiero zaczęłam się przyzwyczajać (albo starzeć!) i dość szybko rozkręcam się z rana, ale kiedyś … Dramat! Zaoszczędziłabym sporo nerwów i nie przegapiłabym tylu fascynujących, wczesnoporannych wykładów na studiach, gdyby nie to moje zamiłowanie do wylegiwania się w pieleszach. Że porannym zgiełku w mieście i wielu, wielu rzeczach, na które nie starczało nigdy czasu nie wspomnę.
#5 Pielęgnuj znajomości i przyjaźnie.
Człowiek często zaniedbuje pewne sprawy nie dlatego, że ma je w nosie, ale dlatego, że żyje dniem codziennym i bezrefleksyjnie podchodzi do przyszłości. Albo zakłada zawsze pozytywny scenariusz, bo przecież „kiedyś się zdzwonimy”. A potem kończą się studia, praca i codzienność wciąga nas bez reszty. Fakt, że drogi studenckich paczek się rozchodzą a ludzie albo wracają do siebie, albo wybywają w świat, jeszcze ten kontakt utrudnia. Bardzo żałuję, że straciłam kontakt do osób, z którymi spędziłam dużą i ważną część swojego życia. A najdziwniejsze jest to, że w dzisiejszych czasach odnalezienie ich choćby w mediach społecznościowych, to powinna być pestka! Niestety, niektórzy zapadli się pod ziemię.
***
A Ty jakie rady dałabyś młodszej sobie?
(zdjęcie: flickr.com)
Chyba dodałabym jeszcze „podróżuj, najlepiej stopem”. Jechałam tak tylko jeden raz, i uważam to za super przygodę (oczywiście w towarzystwie koleżanek, dla bezpieczeństwa) ale można było poszaleć, za prawie darmo dotrzeć gdzie dusza zachciała:) Mimo, młodego wieku z większością się zgodzę, zwłaszcza z samokrytycznym podejściem do siebie, tak w liceum szczególnie, a przecież to były jedne z lepszych lat w naszym życiu.
Nigdy nie jechałam stopem o to chyba dlatego, że już wtedy mówiono, że kiedyś to można tak było podróżować – było bezpieczniej. Nie to co teraz. I proszę, już pewnie nie spróbuję 😉 A o dzieci to pewnie bym się bała … Jutro Antek jedzie autobusem 40 km i trochę się denerwuję 😉
U mnie to by było zabezpieczaj się i nie jedz tyle! hyhy 🙂
U mnie mogłoby być: Nie odchudzaj się, bo te zrzucone kilogramy jeszcze wrócą wraz z obiema ciążami 😀 A tak muszę drugi raz!
U mnie by było: Nie patrz na innych i rób to co podpowiada Ci serce, nie ryzygnuj z modelingu.
Zdecydowanie zbyt często patrzymy na innych i strasznie późno to zrozumiałam!
Ale fajne porady, najbardziej podoba mi się ta o gotowaniu i pielęgnowaniu przyjaźni. Sama jestem obecnie na studiach i gotuję prosto- jak to na studentów przystało. Czasem pozwalam sobie jednak na „szaleństwo” i moje umiejętności kulinarne mocno się rozwinęły. POzdrawiam 🙂
To ja przy okazji poproszę jakąś smaczną fotkę. Zresztą, zaraz sama zerknę do Ciebie 🙂 Pozdrawiam!
„Pielęgnuj znajomości i przyjaźnie” – to chyba powinnam sobie wziąć najbardziej do serca, zwłaszcza, że bardzo ciężko idzie mi ich nawiązywanie. Więc jak mi się już uda kogoś poznać to dobrze byłoby nie dać tej znajomości umrzeć śmiercią naturalną przez zaniedbanie.
Zgodzę się z każdym punktem, ale najbardziej skupiłabym się na ostatnim. Życie codzienne, bieg i coraz więcej obowiązków sprawia, że zapominamy o tak ważnej przyjaźni. Odpuszczamy, żeby za jakiś czas żałować. Ja żałuję…Punkt 5 należy powtarzać na okrągło.
1 – Jeśli chodzi o kompleksy, to chyba nigdy nie rujnowały mi życia – od kilkunastu lat mam przerośnięte ego 😉
2 – tak podróżowanie to jest to, nie ważne gdzie, blisko czy daleko – oby jak najczęściej! 🙂
3 – haha 🙂 zdecydowanie nie dla mnie – zaczęłam gotować dopiero po ślubie i nie żałuję 😉
4 – spanie jakoś ogarniałam – po 30-dziestce zarwana noc boli bardziej – no ale młodsza ja nie dałaby rady wyspać się na zapas 😉
5 – należę do tych nieco aspołecznych – więc jak już mam przyjaciół to o nich dbam – i nie zastanawiam się co tam u kogoś słychać, jeśli chce wiedzieć, dzwonię i gadam, a jeśli to możliwe to się umawiam 😉