Szpitalny niezbędnik – o czym milczą poradniki.


Pakowałam dzisiaj naszą trójkę na wyjazd do Kołobrzegu i dotarło do mnie, że już powoli powinnam kompletować zawartość mojej torby do szpitala. Na pewno będę wzorować się na liście MamAnki, zwłaszcza że jest bardzo dobra i prawdopodobnie będę rodziła w tym samym szpitalu. Wam też ją szczerze polecam. Nie o takiej jednak torbie będzie ten wpis. Będzie o rzeczach, które zabrać trzeba a prawie nikt o nich nie wspomina …

Mam to szczęście, że po jednym porodzie posiadam już jakieś doświadczenie i tym razem do zawartości torby do szpitala podchodzę z większym spokojem, dystansem i realizmem. Jeśli czegoś zabraknie, bliscy mogą dowieźć. Lepiej mieć więcej ale w mniejszych ilościach. Po drugie, szpital to nie hotel ani SPA, ale można ( i być może właśnie dlatego trzeba) sobie nasz pobyt na oddziale maksymalnie uprzyjemnić. Na pewno pomoże nam w tym pachnący balsam do ciała, ulubiona poduszka z domu, książki, czasopisma, muzyka itp. Poprośmy bliskich o ulubiony napój i smakołyki. Nie dopuśćmy, aby nasze wspomnienia pierwszych chwil razem z maluszkiem przywodziły na myśl te wszystkie niedogodności, jak niewygodne łóżko, niedobre jedzenie i szpitalne cztery ściany. 
 
W oparciu o wszystko powyższe, do szpitala zabiorę jeszcze dodatkowy „bagaż” a w nim miejsce swoje znajdą:
 
  • Nowe, wyprane i wyprasowane ciuszki, rożek oraz kocyk dla Niny. Wbrew temu, że szpital zapewnia ubranka i wystarczy mieć tylko swoje na wyjście. Trzeba ich oczywiście pilnować, ale nie chcę drugi raz oglądać mojego maleństwa w wyciągniętych i spranych śpioszkach z roztopionymi guziczkami. Jeśli dla kogoś wydaje się to fanaberią, odsyłam do fragmentu o uprzyjemnianiu sobie pobytu na oddziale 😉 Jak było: Nie przewidziałam, że w tym szpitalu (w przeciwieństwie do mojego pierwszego pobytu) personel po wykąpaniu noworodka, sam go też ubiera. I tak raz zapomniałam dać ciuszki, później dałam swoje a za trzecim razem zapomniałam po zmianie zabrać swoje i musiałam położne prosić o zwrot. Nadal uważam, że ciuszki warto spakować do torby. Najwyżej się nie przydadzą 😉
  • Majtki jednorazowe. W moim szpitalu zabronione i to do tego stopnia, że za ich noszenie można dostać niezłą reprymendę. Przeżyłam ostatnim razem wiele niewygodnych i kłopotliwych momentów i obiecałam sobie, że teraz będzie po mojemu. Chcę mieć swobodę w poruszaniu się i w doborze pozycji do karmienia. Jak było: Nosiłam, a jak! Wygoda niesamowita. Nawet jedna z pielęgniarek przyznała, że na oddziale niby nie wolno, ale ona sama też zakładała. Bardzo polecam 🙂
  • Plan porodu. Nie mam na myśli rozbudowanej listy rzeczy, które chcę mieć (muzyka, świeczki itp.). Potrafię obejść się bez wielu rzeczy i pamiętam, czego mi ostatnio brakowało oraz z czym do dzisiaj się nie pogodziłam. Zakładając, że córka nie będzie wymagała natychmiastowej ingerencji, będą to między innymi: 1. Przecięcie pępowiny po ok. 5 minutach a nie natychmiast; 2. Kontakt z córką niezwłocznie po wykonaniu przy niej wszystkich niezbędnych czynności – zamiast leżeć w rożku pod ogrzewaniem, może równie dobrze leżeć przytulona do mnie; 3. Wystarczająco dużo czasu na pierwsze karmienie i pomoc w przypadku problemów z przystawieniem (a nie skwitowanie, że mam nad sutkami popracować przy laktatorze); 4. Informacje na temat podawanych mi i córce środków oraz wykonywanych zabiegów (ostatnio o części dowiedziałam się dopiero z wypisu). Jak było: Plan miałam spisany w formie krótkiej listy, dla siebie. Pamiętałam o pępowinie, o kontakcie skóra do skóry i rzeczywiście udało mi się wiele punktów wprowadzić w życie.
  • Szeroko pojęta asertywność i świadomość swoich praw. Mam na myśli mój brak zgody i sprzeciw w przypadku aroganckich lekarzy, którzy ostatnim razem wchodzili do sali i bez słowa przystępowali do badania (albo po prostu przechodzili sobie przez naszą salę porodów rodzinnych, która teoretycznie powinna sprzyjać intymności). Nie trzeba być zaraz niegrzecznym, żeby wymagać. Mam to szczęście, że w szpitalach nie bywam i nie znam tamtejszych zwyczajów. Kiedy więc przyniesiona tacka z obiadem stała u mnie w sali do kolacji, zapytałam panią, co należy z nią zrobić i czy ja ją mam gdzieś odnieść. Usłyszałam odpowiedź, że według niej to nie jest oddział chorych i można samemu się ruszyć. Tym razem podobnych komentarzy nie pozostawię bez odpowiedzi. Jak było: Tym razem odzywałam się i ripostowałam, jeśli uznałam, że jakiś komentarz był nie na miejscu albo mam prawo do innego zdania. Uwagi salowej na temat dużej torby, upominanie o podnoszeniu rolet (kiedy słońce waliło nam po oczach) – naprawdę nikt nic Wam nie zrobi, jeśli staniecie w obronie swoich decyzji. 
  • Obstawanie przy swoim. Ostatnim razem, kiedy przez problemy z przystawianiem niepokoiłam się, że synek nie dostaje pokarmu, postanowiłam trochę mleka odciągnąć. Wiadomo, wiele go nie było w tym czasie, ale w końcu zadowolona poszłam z odrobiną w buteleczce do pielęgniarek i poprosiłam o smoczek, żeby móc podać mleko synkowi. Usłyszałam: „Co chce Pani zrobić z taką ilością? Proszę to tu zostawić.” No i wróciłam załamana do sali, zamiast wziąć butelkę i podać synkowi tych kilka drogocennych kropel choćby łyżeczką. Drugi raz nie zamierzam żałować, że nie zawalczyłam o swoją decyzję. Jak było: Prosiłam o pomoc przy karmieniu, nawet jeśli to była noc i dopytywałam, jeśli badanie Niny się przeciągało. 
  • Wiedza. O tym, że normalnym jest nie mieć apetytu albo że znów być może będę walczyła z bezsennością. Znajomość różnych pozycji karmienia i wykorzystanie ich podczas ewentualnych problemów. Działanie i szukanie pomocy w razie trudności, a nie zamartwianie się. Skupienie się na pierwszych chwilach razem i uczynienie wszystkiego, by były spokojne i radosne. Jak było: Zdecydowanie nie panikowałam, kiedy Nina miała niespokojny sen – przytulałam, karmiłam co chwilę. Jak jedna metoda zwodziła, szukałam innej. I pomagało 🙂
  • Wiara i pozytywne myślenie. W ciąży porodu bałam się bardzo, głównie bólu i jakichś złych scenariuszy. Ostatecznie udało mi się wyłączyć myślenie i kiedy akcja się zaczęła, dałam się ponieść wydarzeniom. Powtarzałam sobie, że będzie dobrze i że dam radę. I rzeczywiście najgorzej nie było. Z samego porodu mam bardzo miłe wspomnienia. Teraz też myślę pozytywnie i wierzę w swoje ciało 🙂 Jak było: Dokładnie, jak sobie zaplanowałam 🙂
Mam nadzieję, że powyższe punkty nie tylko mi się przydadzą. Bardzo bym chciała uchronić jeszcze kogoś przed stresem i zdarzeniami, których debiutująca mama nie może czasami przewidzieć. Mając takie doświadczenia tym bardziej doceniam fakt, że będę miała niebawem drugą szansę, aby wiele rzeczy zrobić inaczej i po swojemu. A jeśli czyta to jakaś przyszła mama, pozostaje mi życzyć udanego rozwiązania, satysfakcji i radości. 

(zdjęcie: arabia.msn.com)
 
Previous Witamy w naszym domu. Część II.
Next Tata Antka fajny jest!

Suggested Posts

Widzę, słyszę i uwierzyć nie mogę!

Akcja przedszkole! Adaptacja, wyprawka i praktyczne rady dla Was.

„Fru!”

23 inspiracje na dekoracje jesienne – proste i urzekające pomysły!

Matka Natura śpi blisko dziecka.

Piwnooka 2015.

17 komentarzy

  1. 22 czerwca 2014
    Odpowiedz

    ooo do Kołobrzegu, my też we wtorek jedziemy i też z Poznania ;))

  2. 22 czerwca 2014
    Odpowiedz

    No to udanego pobytu, oby pogoda była łaskawa 🙂

  3. 22 czerwca 2014
    Odpowiedz

    ojjj… ja zaczynam już odliczać do porodu i czuję że lada dzień pojawi się strach. Strach, którego jednak bardziej nie umiem się doczekać niż się boje hehe 🙂 wiadomo, chęć zobaczenia, usłyszenia i przytulenia dzidziusia wygrywa.

    zapraszam do mnie

    • 22 czerwca 2014
      Odpowiedz

      Super, każdy sposób na strach jest dobry 🙂 Trzymam kciuki za Was. Dziękuję za komentarz, bo dzięki Tobie dopisałam jeszcze jeden punkt.

  4. 17 lipca 2014
    Odpowiedz

    Za majtki jednorazowe też dostałam reprymendę…ale za wielorazowe nic…
    Jak lekarze i połozne w moim szpitalu byli na plus, tak niektóre salowe to mendy nie z tej ziemi. Przed wypisem chciałam spakowac wszystkie rzeczy, więc ułozyłam wszystko na stoliku, żeby pakowac po kolei, niczego nie zapomniec i żeby najważniejsze rzeczy były pod ręką, a tu salowa przychodzi i rzuca komentarz – ale burdel na tym stoliku! A na poczatku niemal wygoniła mnie z sali – gdy tylko rano dowiedziala się, że tego dnia wychodzimy do domu (chcoiaz wypis był póxnym popoludniem), bo ona musi łóżko przebrać… co mnie to obchodzi, byłam jeszcze pacjentką szpitala! Miałam siedziec przez prawie 7 godzin na korytarzu?

  5. Natalia
    1 października 2014
    Odpowiedz

    Witam 🙂 Super wpis! Bardzo pomocny. Ja powoli przygotowuje sie do porodu i kompletuje wszystko co potrzebne. Jestem wlasnie na etapie kupowania torby na wyprawke i ta Twoja różowa barrdzo mi sie spodobała…Mogłabys zdradzic gdzie ją kupiłas?:)

    • 1 października 2014
      Odpowiedz

      Też mi się bardzo podba, ale niestety nie moja. Zdjęcie znalezione. Pozdrawiam :))

  6. 27 czerwca 2015
    Odpowiedz

    Jeśli będzie mi dane kiedyś po raz drugi być w ciąży, będę o wiele spokojniejsza, bo bogatsza o doświadczenie z pierwszego porodu. Ciężko jest być mamą po raz pierwszy 🙂

    • 28 czerwca 2015
      Odpowiedz

      Oj ciężko, choć mnie za drugim razem trochę właśnie stresowała ta wiedza i świadomość bólu itp. Nawet jeśli pierwszy poród był niezły, wiedziałam, czego mogę się spodziewać.

  7. Przypomniały mi się moje przygotowania do porodu,tyle planów i wszystkiego a życie i tak zweryfikowało po swojemu 😉

    • 28 czerwca 2015
      Odpowiedz

      A to swoją drogą. Trzeba zostawić jakiś margines na nieoczekiwane zdarzenia albo nawet na zmianę własnych planów 🙂

  8. Apri colla
    26 października 2015
    Odpowiedz

    Dzięki

  9. dorota dermiblog
    7 listopada 2015
    Odpowiedz

    same produkty to za mało, bardzo ważne liczy się odpowiednie podejście i przygotowanie o ktorym piszesz

  10. Julia
    7 sierpnia 2016
    Odpowiedz

    Jestem krótko przed porodem zostało mi tylko kilka dni według terminu lekarza . Najbardziej stresują mnie te dni po porodzie i to jak będą odnosić się do mnie salowe ponieważ jestem bardzo młoda boję się że będą traktować mnie jak gówniarę .

    • 7 sierpnia 2016
      Odpowiedz

      Trzymam kciuki za Ciebie! Nie martw się na zapas, może będą miłe albo przynajmniej znośne. A jak coś Ci powiedzą, to pamiętaj, że poza gadaniem i sprawowaniem przykrości, nic Ci nie zrobią, jak im się odpłacisz 😉 W każdym razie myśl o maleństwie i powrocie do domu ?

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *