Akcja przedszkole! Adaptacja, wyprawka i praktyczne rady dla Was.


Niby przeżyliśmy już to wszystko z Antkiem a jednak teraz czuję się jak totalna nowicjuszka. A przynajmniej, jak rodzic, który pierwszy raz pośle swoje dziecko w obce miejsce, do obcych ludzi. We wrześniu Nina rozpocznie swoją przygodę z przedszkolem i powiem Wam, że przy całej pewności co do jej gotowości, jestem jednak pełna obaw. Może to tak, jak z drugim porodem, kiedy już wiadomo, czego się spodziewać? Nie wiem. Boję się łez i tego, co raczej nieuniknione – chorowania. Pozostałe sprawy, czyli wszystko to, na co mam wpływ, mam perfekcyjnie obcykane! I dziś właśnie o nich 🙂

Nasz wspólny strach przed adaptacją.

Nie znam rodzica, który nie obawiałby się tych pierwszych dni. Musimy zmierzyć się z własnym stresem, tym słodko-gorzkim uczuciem, że nasze dziecko dorasta. Odtąd będzie spędzało większość dnia z dala od nas. Owszem, to będzie wartościowy czas, pełen zabawy z rówieśnikami i rozwijających zajęć, ale jednak bez nas.

Tak samo (a może bardziej) boimy się reakcji dzieci – ich strachu, nieufności, poczucia osamotnienia wśród nowych twarzy. To cudownie, że część dzieci przechodzi adaptację łagodnie, zwłaszcza jeśli przedszkole zorganizowało dni przejściowe (z obecnością rodzica) albo maluch jest już „zaprawiony w boju” przez żłobek czy klub malucha. Z obserwacji wiem jednocześnie, że nawet u takich dzieci, niemal zawsze przychodzi moment kryzysowy. Zazwyczaj po kilku dniach ich zachwyt kolegami i zabawkami opada, a one chcą zostać w domu. Wtedy są trudne pożegnania, ich płacz łamie nam serce.

Antek uczęszczał do żłobka, więc faktycznie szybko oswoił się z nowym miejscem. Z wieloma czynnościami (nakrywanie do stołu, toaleta) nie miał problemu a my byliśmy o niego spokojni. Z Niną może być inaczej … Na domiar złego, nasze przedszkole nie oferuje zajęć adaptacyjnych, zatem całe przygotowanie spada na nas. A ja akurat bardzo wierzę w to, że w dużej części gwarantuje ono sukces. Jak się za to zabraliśmy?

  • Zapoznaliśmy z przedszkolem. Dużym ułatwieniem jest to, że Nina będzie chodziła do tego samego przedszkola, co Antek. Niemal od pierwszych dni życia odbierała go razem ze mną. Przez ostatnie miesiące obserwowała salę, witała dzieci i opiekunki. Sprawiała wrażenie bardzo zainteresowanej a przede wszystkim otwartej na dzieci. Jeśli Wasze przedszkole też nie przygotowuje okresu adaptacyjnego, postarajcie się zabierać malucha pod budynek. Pokazujcie, opowiadajcie, być może plac zabaw jest dostępny i możecie się na nim pobawić?
  • Opowiadamy o przedszkolu. To tu, to tam wyjaśniamy, jak będzie wyglądał dzień – poranne odprowadzenie do sali, potem wspólne śniadanie, tańce, piosenki i zabawa lalkami i klockami, które są fajne (bo inne, niż w domu) i pożegnanie z przedszkolem po obiedzie. Czasami do tych rozmów włącza się Antek i dodaje coś o kucharkach albo panu konserwatorze. Zauważyliśmy, że dzieci to jest to, co Ninie podoba się najbardziej. Podkreślamy więc, że będzie miała nowych kolegów i koleżanki i dużo czasu na wspólną zabawę.
  • Planujemy opóźniony start. Antek poszedł do przedszkola tydzień później, ponieważ był to gorący czas narodzin Niny i nie chcieliśmy dokładać mu wrażeń. Z Niną rozważamy takie samo rozwiązanie. Pierwsze dni w przedszkolu to bardzo dużo płaczu w grupach. Nawet najbardziej ochocze dziecko może to źle zrozumieć i się błędnie zasugerować. Bo skoro płacz, to może to złe miejsce? Nastrój może im się udzielić, zniechęcić do miejsca i grupy. Wiem, że takie rozwiązanie to luksus, wszak praca i obowiązki. Jeśli jednak macie taką możliwość, rozważcie ją koniecznie. Pierwsze dni są tak szalone i chaotyczne, że dziecko z pewnością nic nie straci.
  • Ustalamy taktykę na pierwsze dni. Przypuszczam, że na początku dzieciaki będzie zawoził mój mąż a ja zajmę się odbieraniem. Szczerze wierzę, że nastrój, pewność i sama obecność Antka, wpłynie na Ninę, jednak różnie może być. Z doświadczenia wiem, że pożegnania wychodzą lepiej tatuśkom – jest mniej łez, wszystko przebiega sprawnie i szybko. Z Antkiem przeżywałam to bardzo i szczerze, ja się do tego nie nadaję 😉 Nastawiamy się też na na to, aby wytrwać w trudniejszych momentach. Nie rezygnować, gdy Nina kategorycznie odmówi pójścia do przedszkola. To są bardzo trudne momenty, ale prawda jest taka, że ulegając choć raz, możemy zaprzepaścić wiele naszej pracy i zmarnować pierwsze postępy malucha. Nie jestem też zwolennikiem posyłania dziecka do przedszkola w kratkę (np. 2 dni w tygodniu). Rodzicom może to wydawać się dobrą opcją – wszak dawkujemy rozłąkę. Niestety wprowadzamy tym chaos i brak potrzebnej rutyny. Właśnie ta początkowa systematyczność pomoże dziecku szybciej się zaklimatyzować.
  • Przygotowujemy siebie. Tym razem idzie nam jednak łatwiej, ale i tak będziemy musieli się pilnować podczas tych pierwszych dni. Możemy przekonywująco przygotowywać malucha a cały nasz trud spełznie na niczym, jak tylko wyczuje on nasze zdenerwowanie. Wtedy szczególnie trzeba uważać na mowę ciała (uśmiechać się, być spokojnym i pewnym) i na to, co się mówi. Zwłaszcza, gdy napotkamy na pierwsze protesty. Zamiast mówić: „Musisz iść do przedszkola, bo mama idzie do pracy”, lepiej powiedzieć: „Wiem, że masz gorszy dzień, ale polubiłaś swoje koleżanki i zabawy, prawda? Zobaczysz, to będzie wesoły dzień”. Pierwsze stwierdzenie jest prawdą, ale ciężko oczekiwać od malucha, że pomyśli racjonalnie, po „dorosłemu”. Zdecydowanie lepsze jest odwoływanie się do pozytywnych doświadczeń i dodawanie otuchy. No i trzeba też sobie samemu przypominać, że nasze dziecko spędzi ten czas w dobrym miejscu, na zabawie i rozwijających zajęciach.
  • Chcemy zachęcać, ale nie dręczyć. Tak, jak z Antkiem i tym razem planujemy zadawać pytania o przebiegu dnia. Nie tyle po to, żeby zebrać konkretne informacje a wychwycić i podkreślić miłe wydarzenia, które powinny dobrze nastroić nasze dziecko na następny dzień. Trzeba to jednak robić z wyczuciem i po napotkaniu na niechęć, po prostu odpuścić na jakiś czas. A dla własnego spokoju, warto zwrócić się z pytaniami do opiekunki.

Grunt to wyprawka!

Jeśli jest jeszcze coś, co zapewni nam spokój ducha a dziecku zagwarantuje komfort i dobrą zabawę to wyprawka. Od zawsze uważam, że nie należy kupować wszystkiego jeszcze przed zakończeniem wakacji i bez konsultacji z przedszkolem. Większość rzeczy może okazać się niepotrzebna (bo np. zapewnia je placówka) albo wręcz źle dobrana. Fakt jest taki, że zalecenia przedszkoli mogą się różnić między sobą, ale jest też coś takiego, jak uniwersalne elementy wyprawki i nimi radzę zająć się z lekkim wyprzedzeniem. Zobaczcie, w co my się zaopatrujemy i dlaczego.

Rzeczy dla dziecka.

  • Zdrowe, wygodne i proste w zakładaniu kapcie. Różne rzeczy już widziałam na stopach dzieciaków, od Crocsów po skarpety antypoślizgowe. Sama chciałam się tym razem skusić na wsuwane kapcie materiałowe, z elastyczną gumką, ale słusznie odradziła mi je mama. One świetnie sprawdzają się na sali, ale już w łazience może być mokro i ślisko. Solidne, podgumowane obuwie domowe, najlepiej z otworami, na rzepy sprawdzą się najlepiej.
  • Śpiworek. Nasz po Antku jest w idealnym stanie i bardzo dobrze, bo sprawdził się wspaniale. Kupiliśmy go w Lela Blanc. Jest mięciutki, niezbyt gruby a poduszka jest na stałe przyszyta do reszty. Posiada solidny zamek, zawieszkę do podpisania i woreczek do przechowywania. Cena jeszcze nie powala a jakość jest naprawdę pierwszorzędna.
  • Wygodne i praktyczne ubrania. Od pierwszych dni przedszkole stawia na samodzielność a my musimy ułatwić naszemu dziecku naukę. Podobnie, jak z kapciami, tutaj również stawiamy na łatwość zdejmowania i zakładania i wygodę. Żadnych spodni na zamek i guziki, żadnych bodziaków. Jestem gorliwą wyznawczynią legginsów, które kupowałam Antkowi a z Niną nie będzie inaczej. Ubrania powinny być też cienkie, ponieważ w salach jest ciepło a dzieciaki są niemal w ciągłym ruchu. Nie polecam zatem grubych dresów a zamiast swetrów lepiej wybrać rozpinaną bluzę, którą dziecko zawsze może zdjąć.
  • Plecak lub worek. Nie musi to być nic wielkiego na początek. Znając życie to i tak Wy będziecie go nosić 😉 Na początku przyda się coś np. na komplet zapasowych ubrań czy na strój do gimnastyki korekcyjnej. Mimo wszystko, plecak prędzej czy później się przyda – chociażby na pierwsze wycieczki (przekąski, woda do picia). Tutaj znajdziecie ogromny wybór plecaków, śniadaniówek czy bidonów, z podziałem tematycznym. Wszak czasami to MUSI być Spider-Man czy Kraina Lodu :))
  • Przybory. Tutaj wiele zależy od przedszkola, które może całkowicie zapewniać farbki, kredki i inną krepę. W zeszłym roku poproszono nas dodatkowo o przygotowanie dla Antka piórnika, zestawu kredek i ołówków. Szczegółów dowiecie się zapewne na pierwszym spotkaniu, ale i tak polecam zaopatrzenie się w podstawowe rzeczy. A są nimi: teczka (na wszystkie dzieła Waszego dziecka), zestaw kredek – najlepiej trójkątnych, ułatwiających prawidłowe trzymanie i rysowanie, zeszyt (na zajęcia z logopedą), zestaw pisaków, farbek, bezpieczne nożyczki, pędzelki, blok rysunkowy i pojemny piórnik na trzymanie wszystkich skarbów. Część z nich warto mieć w domu, bo coraz częściej będą w użyciu. Dla starszych przedszkolaków polecam dodatkowo pisaki z precyzyjną końcówką, ołówki i gumkę do mazania – wszystko już pod naukę rysowania szlaczków i pisania. W to zaopatrzyliśmy naszego „zerówkowicza” 🙂
  • Przybory toaletowe. Szczoteczka i pasta do zębów, szczotka lub grzebień do włosów. Ręczniki zazwyczaj zapewnia przedszkole, ale warto dopytać.
  • Naklejki/naprasowanki z imieniem i nazwiskiem dziecka. Przydadzą się na obuwie, ubrania i przybory. Przy zamówieniu trzeba tylko zwrócić uwagę, czy naklejki są uniwersalne, czy trzeba osobno kupować na przedmioty plastikowe/metalowe i obrania/obuwie. Drugą opcją jest po prostu niezmywalny pisak do tkanin.

Rzeczy do domu (i dla rodziców).

Po 3 latach przedszkola z Antkiem powiem Wam jedno: będziecie angażowani i to nie raz! 🙂 I nie powiem, ma to swój urok a zadowolenie dziecka jest najlepszym wynagrodzeniem siedzenia i dłubania po wieczorach. Czekają Was prace plastyczne, kompletowanie kostiumów na bale i pieczenie ciast. Dlatego nie mogę pominąć jeszcze kilku ważnych rzeczy, które warto mieć w domu:

  • Przybory. Oprócz tych wyżej wspomnianych, polecam jeszcze: klej, nożyczki ozdobne, dziurkacze ozdobne, plastelina, krepa, kolorowe pompony, sztuczne oczy czy kredki do malowania twarzy. Mieliśmy wielką radochę z testowania produktów Kidea i cóż … są świetnie. Dobrze wykonane, trwałe, o intensywnych kolorach i dostosowane do małych i dużych. Podczas rysowania nie trzeba wkładać dużo siły, rysiki są miękkie a końcówki pisaków wytrzymałe. Kolorowa kreda jest świetna i w zestawie posiada uchwyt do trzymania. Producent oferuję całą gamę produktów – nie tylko przyborów (przed)szkolnych, ale również wszystkiego, co niezbędne w projektach DIY. Wszystkie możecie przejrzeć TUTAJ  a zakupić możecie je w internetowym sklepie Kidea. Obecnie, zapisując się do newslettera dostajemy 10% zniżki i upominki do zamówienia! Poniżej zdjęcia z naszego twórczego testowania – zobaczcie koniecznie 🙂
  • Środki zapobiegające wszawicy. Nikt w nią już w nie wierzy (XXI wiek, helloł!) a potem dziecko wraca do domu z wszami czy świerzbem i po zawodach. Przyznam, że z Antkiem nie dopuszczałam nawet takiej myśli. Błędnie z resztą, bo wszawica ma to do siebie, że pojawia się w dużych skupiskach (zwłaszcza dzieci). Słyszałam nie raz o walce znajomych mam, w pozbyciu się tego świństwa. Absolutnie nie polecam kupowania i stosowania czegokolwiek na własną rękę. Tu najlepiej poradzić się w pierwszej kolejności lekarza. Wiem, że dziś na rynku jest szeroki wybór ziołowych środków, które rzekomo mają chronić przed wszawicą – szampony, nawet gumki do włosów z olejkami. Sama mocno rozważam, bo Nina ma geste i długie włosy. Jeśli jest jakiś naturalny preparat, który może ją przed tym uchronić, to dlaczego nie?

Jeśli tak jak, ja odliczacie dni do debiutu przedszkolnego Waszego dziecka, to witajcie w klubie! Nam i Wam życzę z całego serca Powodzenia i łagodnego wejścia w nowy etap. Niech te pierwsze dni przebiegną nam spokojnie i … szybko! Potem to już będzie wesoło :)) Jeśli pominęłam coś ważnego, dajcie znać w komentarzu.

A tak nam szło testowanie produktów Kidea!

Partnerem wpisu jest marka Kidea.

Previous Nasze wakacyjne nowości książkowe, które pokochały dzieciaki.
Next Sky Walk, czyli spacer w chmurach. Jedno miejsce, wiele atrakcji.

Suggested Posts

10 rzeczy, które chcielibyście o nas wiedzieć, ale baliście się zapytać ;)

Najlepszy sposób na podanie dziecku lekarstwa?

Na śniadanie.

Hity pierwszego półrocza.

Walentynkowe zabawy … dla całej rodziny.

Proszę Pana, kapie mi do kawy, czyli niedziela w Zielonej.

No Comment

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *