Tak aktywnych i pracowitych wakacji jeszcze nie mieliśmy. Co prawda blog był już rok temu, ale do niego zasiadałam wieczorami, gdy upał odpuszczał. Poza nim, w zaawansowanej ciąży i tak wiele nie mogłam robić a dalsze wyjazdy też już nie wchodziły w grę. Był więc przymusowy odpoczynek. W tym roku nadrabiamy, w każdym możliwym aspekcie i to na własne życzenie!
M. od dawna pracował ponad normę, ale właśnie teraz żegna się z etatem i przechodzi na swoje. Wyjście z tak zwanej strefy komfortu zawsze jest wyzwaniem i źródłem niepokoju. Z drugiej strony świadomość, że całą energię i czas można poświęcić na budowanie i rozwijanie czegoś swojego – to absolutnie dodaje skrzydeł. Cały czas mam obawy, ale wierzę w męża, bo jest niesamowicie zdeterminowany i jak nikt inny potrafi zmotywować nie tylko siebie, ale i mnie.
Ja z kolei dołożyłam sobie kolejny projekt, nad którym co prawda pracuję już od wiosny, ale który teraz na dobre się rozkręcił i pochłania coraz więcej czasu. Wszystko idzie zgodnie z planem, głównie dzięki fantastycznym ludziom, których spotkałam na swojej drodze. Po kilku miesiącach planowania i pokonywania przeszkód, dziś widzę światło w tunelu a projekt rozwijam już w duecie (albo w kwartecie, jeśli dołączyć naszych mężów, którzy baardzo chcą mieć w tym swój wkład!). Nadal jest zbyt wcześnie, by mówić o konkretach, zwłaszcza że obie jesteśmy babki konkretne i chorujemy na perfekcjonizm, ale z czasem dowiecie się więcej. I poznacie Kasię 🙂 Jestem pewna, że to, co mamy do zaproponowania, przypadnie Wam do gustu. A póki co trzymajcie kciuki, bo jeszcze kupa roboty przed nami 😉
A dzieciaki? Odnajdują się w tym całym galimatiasie. Poza ostatnim kilkudniowym wypadem na Podlasie i weseliskiem, zaliczyliśmy w dużym składzie weekend w Poznaniu i wycieczkę do Rogalina. I powiem jedno: dzięki Bogu za Dziadków! Ninie ostatnio nie trzeba nic więcej, niż parę metrów wolnej przestrzeni i ciekawe kąty. Bez problemu mogę ją zostawić na kilka godzin. Antek z kolei ma zapewnionych sporo atrakcji. Książki, zabawy, basen, gry w szachy, pierwsze łowienie ryb a nawet pirackie przygody, włącznie z malowaniem flagi i poszukiwaniem skarbu. Nie bez przyczyny na wyjazdy do Dziadków reaguje euforią.
Sierpień, choć na miejscu, będzie dla nas bardzo intensywny a we wrześniu Roczek Niny i zasłużony odpoczynek nad morzem, w sporym, rodzinnym gronie. Czekam na jesień jak nigdy. A póki co czas zakasać rękawy!
A Wam jak mijają tegoroczne wakacje? Wyjazdy z dzieciakami, czy letnie szaleństwa na miejscu? Udało Wam się wyrwać na urlop we dwoje? Bo to też mi się marzy …
Ale piękne zdjęcia!!!
powodzenia w realizacji waszych planów. na pewno wszystko się uda! życzę Wam odpoczynku i relaksu :*
Miłe wakacje widzę. U mnie dopiero wyjazd się szykuje, choć w tym roku pracę zabieram ze sobą. 🙂
Co Ty tam dla nas szykujesz razem z Kasią? Wiesz ja ciekawskie jajo :p