Lalka przyszłość Ci zdradzi.


Ilu z Was uczęszczało na zajęcia Szkoły Rodzenia? A ilu z Was miało okazje „potrenować” choćby tę całą skomplikowaną procedurę kąpieli noworodka? U nas na zajęciach, poza absolutnie szczerym przejęciem, doszedł jeszcze element rywalizacji, bo stanowisk z wanienkami było sztuk dwie. Widok dwóch śmiertelnie poważnych ekip – kąpiących, kremujących, osuszających i ubierających lalki, był dość komiczny, zwłaszcza z widowni. Zazwyczaj to panowie działali, a panie stały z boku i … po prostu wyglądały ładnie. Nie wiedzieliśmy wtedy, że taka zupełnie niepozorna zabawa, ot krótkie ćwiczenie, mogło bardzo dużo powiedzieć o waszej rodzicielskiej przyszłości.

Swego czasu temat zgłębili naukowcy z uniwersytetu w Ohio – sfilmowali 182 pary: najpierw w okresie oczekiwania narodzin dziecka a później ponownie, już jako świeżo upieczonych rodziców. Za każdym razem w pierwszej kolejności nagrywano strukturę zabawy oraz zachowania intuicyjne podczas opieki nad lalką (dzieckiem) partnera/partnerki w pojedynkę, a dopiero później współpracę pary i ich reakcje na podejmowane działania czy indywidualny styl opieki. Wyniki badań pokazały pewną prawidłowość w obszarze rodzicielskich relacji partnerów. Wzajemne oceny, poziom współpracy albo jej kompletny brak podczas zabawy z lalką, miały bezpośrednie przełożenie na relacje rodzicielskie w przyszłości. Innymi słowy, jeśli mężczyzna podczas opieki nad lalką usłyszał pytanie: „No co Ty robisz? Dziecko też tak będziesz trzymał?”, podobnej reakcji i oceny mógł spodziewać się również później, w bardzo autentycznych sytuacjach. Z kolei jeśli partnerka chwaliła go za opiekę nad lalką i potwierdzała wiarę w kompetencje ojcowskie, z dużym prawdopodobieństwem takie samo wsparcie wyrażała w odniesieniu do ich dziecka.

Powyższe badania, jak i wszelkie inne podobne obserwacje (choćby te w Szkole Rodzenia) pozwalają zatem w jakimś stopniu przewidzieć relacje rodzicielskie w przyszłości. I wydaje się, że jedyna okazja do podobnych „testów” to właśnie zajęcia dla przyszłych rodziców. Choć te są często bojkotowane przez panów (a czasami i przez panie), to nie wyobrażam sobie, aby zgodzili się oni pobawić lalką w domowym zaciszu. Ja już słyszę to parskanie i stukanie się w czoło. A w sumie szkoda. Wielu rodziców (w tym często poszkodowanych panów) mogłoby uniknąć stresu w przyszłości. Zwłaszcza, jeśli do zabawy udałoby się namówić również przyszłe babcie 😉

(zdjęcie: flickr.com; źródło: sciencedaily.com)

Previous Wiosenna szafa Antka i Niny.
Next Matka też człowiek, pamiętasz?

Suggested Posts

Na śniadanie.

Walczę.

Tam, gdzie każdy dzień ma znaczenie …

Zasada 5 gumek do włosów. Musisz ją poznać!

Jest co świętować! Efekty odchudzania po 6 miesiącach.

Pokaż mi swoją choinkę a powiem Ci, kim jesteś.

7 komentarzy

  1. 3 marca 2015
    Odpowiedz

    Niestety nie było nam dane uczęszczać na jakiekolwiek zajęcia w okresie ciąży. Przeżyliśmy… chociaż nie ukrywam, że widzę w nich wiele wiele plusów 🙂

    Lalki są fajne ! 🙂

  2. Aga z www.makeonewish.pl
    3 marca 2015
    Odpowiedz

    o proszę u Ciebie zawsze się czegoś ciekawego dowiem. My na „szkołę rodzenia” chodziliśmy razem z mężem i zaprzyjaźnioną para w podobnym etapie ciąży. Szkoła była jedną wielką porażką, stratą pieniędzy i czasu. Mąż zostawiał budowę by ze mną tam jechać, bo chciał bo mu zalezało a tam po prostu SZOK. wstyd by im było. Jedynym elementem oprócz pani położnej były krzesła które sami musieliśmy sobie ustawić. Zero pomocy dydaktycznych, prezentacji, plakatów, lalek, wanienek, piłek. NIC. A na sali było duszno szaro i pusto. zajecia byly nudne i nieciekawe. Opierały sie na luznych rozmowach. Zero jakis konkretnych planów i tematów odnosnie zajęć. Nie dowiedzialam sie nic nowego. Poza tym nie raz pojechalismy na szkołę, a zajęcia sie po prostu nie odbyły i nikt nas nie raczyl poinformowac ze sa odwolane.. MASAKRA. ja nie wiem czy sie za duzo filmow amerykanskich naogladalam, ale jarocinska szkola rodzenia przy szpitalu jest tragiczna. i nikomu nie polecam.

  3. 4 marca 2015
    Odpowiedz

    A ja do szkoły rodzenia nie chodziłam, nikt mi nie przepowiedział jaką będę mamą, a mam taką cichą nadzieję że to moje dzieci mi kiedyś powiedzą ,że byłam dla nich super mamuśką:)

  4. 4 marca 2015
    Odpowiedz

    Niestety nie mogliśmy chodzić do szkoły rodzenia, ale faktycznie z perspektywy czasu i roli rodzica widzę jak fajnym pomysłem jest sprawdzenie siebie przy opiece nad lalką.
    Atak poza tym to chciałabym Ci podziękować 🙂 Nawet nie wiesz, ale odmieniłaś mojego bloga! Wszystko za sprawą polecenia Karoliny z Żyj Kochaj Twórz na jednym z blogów 🙂
    Pozdrawiam!
    p.s. Nina to najpiękniejsze imię dla dziewczynki! Wiem coś o tym 😉

  5. U mnie w liceum jak ktoś chciał ocenę z zachowania poprawić to brał taką lalę na weekend. Te nasze lalki miały różne tryby trudności i rejestrowały czy dobrze się nimi zajmowano. Nigdy się tego nie podjęłam. Zawsze uważałam, że bym oblała 🙂

  6. 4 marca 2015
    Odpowiedz

    Mnie te lalki na szkole rodzenia uświadomiły, że 3 kilo z hakiem jest cięższe niż mi się wydawało 😉 I rzeczywiście jak mi podali po porodzie Liwię na ręce to po jakimś czasie już mi ręka więdła i musiałam zmieniać strony. A teraz proszę jakich bicepsów się dorobiłam! 😉 Jedną ręką prawie 7 kg noszę a będzie jeszcze lepiej 😀

  7. 5 marca 2015
    Odpowiedz

    z przymrużeniem oka: patrząc z perspektywy czasu, wydaje mi się, że test lalkowy, jak i wszelkie inne mogą być bardzo pomocne. a na serio, serio – dziecko i opieka nad nim to papierek lakmusowy dla związku – nie raz rozmawiamy o tym z moją przyjaciółką, która z mężem wiele lat walczyła o dziecko, a potem….swoją drogą był chyba taki projekt dla młodocianych, pt. „zaopiekuj się lalą imitującą noworodka 24/24″”:))

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *