Jest co świętować! Efekty odchudzania po 6 miesiącach.


W listopadzie dwa lata temu zaczęłam się odchudzać. Motywacji starczyło mi na miesiąc. Potem były Święta, liczne imprezy rodzinne w styczniu, zimowy marazm znacznie się przeciągnął. I nagle przyszedł marzec a ja zrozumiałam, że dałam ciała. Zmarnowałam kilka miesięcy, w których mogłam spokojnie gubić kilogramy. Tymczasem nie spadło nic a może było nawet ciut więcej. Ze strachu i wstydu bałam się nawet wejść na wagę. Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak zawiedziona. Cały czas rozmyślałam o tym, gdzie mogłabym być, gdybym wtedy mocniej zacisnęła zęby.

Przyszedł kolejny marzec i tym razem obiecałam sobie, że nie odpuszczę. Za nic w świecie nie chciałam znów zmarnować czasu w imię bardzo przyjemnej, ale jednak ulotnej radości z pysznych ciast, lodów i wieczornych przekąsek. 20. marca zaczęłam moją pracę nad mniejszym rozmiarem i lepszym samopoczuciem. Wszystkie wpisy na temat mojego odchudzania znajdziecie TUTAJ.

Minęło kuszące lato, były wyjazdy, święta i rodzinne imprezy. Chciałabym powiedzieć, że przetrwałam ciężki czas, ale to nie byłaby do końca prawda. Po pierwsze dlatego, że ograniczenia w diecie i nowy rytm posiłków stał się codziennością, do której przywykłam. Nie czułam żalu, że czegoś sobie odmawiam. Nie ściskało mnie na widok tortu, nie toczyłam wewnętrznych walk. Po drugie, co jakiś czas robiłam sobie wolne od liczenia kalorii – na wakacjach, uroczystościach, spotkaniach ze znajomymi. Na pewno nie mogę powiedzieć, że kulinarnie minione lato było niepełne. Bo było cudowne z tą różnicą, że nie jadłam goferka, jak tylko naszła mnie ochota 😉

Tak bardzo przywykłam do nowych nawyków żywieniowych, że w zasadzie przestałam zauważać, że to jednak codzienna rezygnacja z czegoś, co do tej pory uwielbiałam i jadłam bez cienia refleksji – smacznego masełka, chrupiącego pieczywa czy właśnie wafelka do kawki albo czekoladki do wieczornego pisania. Przestałam nawet odliczać kilogramy. Przestałam też liczyć tygodnie, w których wytrwałam w postanowieniu.

Czas minął nie wiem kiedy. Liście konkretnie pożółkły i przykryły trawniki a ja prawie przegapiłam, że oto stuknęło mi 20 kg na minusie! Dotarłam do jeszcze niedawno nierealnego momentu. Pamiętam, jak jeszcze niedawno cieszyłam się z szóstki a teraz to już ponad trzykrotność wyniku, który już wtedy niesamowicie mnie motywował do dalszej pracy nad sobą. Czuję się lepiej, mam więcej energii a zakupy sprawiają mi o niebo więcej przyjemności.

Czy na tym koniec? Skąd! Chciałabym dorzucić jeszcze z 10 kg i wiem, że to zrobię. Teraz już tak bardzo nie skupiam się na liczbie, ale na tym, co zyskuję z utratą kilogramów. I bardzo, ale to bardzo jestem z siebie dumna, że się nie poddałam i nie zmarnowałam ostatniego pół roku.

A skoro było co świętować, tak też zrobiliśmy :)) Był pyszny burger i ulubione lody sernikowe z pomarańczą. Jakże by inaczej!

Previous Dlaczego kobiety mają problem z "pomaganiem" w domu?
Next Tesco puściło żartobliwie oczko i jest dym!

Suggested Posts

Wszystko, co musisz wiedzieć o manicure hybrydowym.

Pomysł na obiad: Smaczne pesto szpinakowe.

Dokumentowanie Cudu Narodzin, czyli fotograf na porodówce.

Hej mamuśka, czas zamknąć biznes. Mleczny biznes.

Historia pewnej wpadki.

Oplątwy – wyjątkowe rośliny i ich pielęgnacja.

7 komentarzy

  1. 9 października 2017
    Odpowiedz

    Super! Niesamowity wynik!

    • 9 października 2017
      Odpowiedz

      Dzięki Marta! Powinnam jeszcze ruszyć dupę ? Chociaż pewnie to się stanie jak schudnę do wybranego stroju :))

  2. 9 października 2017
    Odpowiedz

    Lubię tu zaglądać 🙂

  3. Aga z www.makeonewish.pl
    9 października 2017
    Odpowiedz

    kochana BRAWO TY. Mi tak jak Tobie za pierwszym razem starczyło motywacji na 1 miesiąc. – 3kg i spoczęłam na laurach. Ale ja naprawdę się nie nadaję na diety i ćwiczenia. Silnej woli brak i już. Ale dla Ciebie ogromne brawa i gratulacje. Masz jakieś zdjęcia sylwetki przed i po? Uwielbiam ogladac takie metamorfozy

    • 9 października 2017
      Odpowiedz

      Dzięki Agnieszko! Gdybym ja miała taką figurę, jak Ty, pewnie w ogóle nie myślałabym o diecie :)) Ale rozumiem, że każdy ma jakieś zdanie o sobie i zna siebie najlepiej. Jak już dojdę do docelowej wagi to poszukam zdjęć sprzed odchudzania. Choć będzie pewnie ciężko, bo nie lubiłam stawać przed aparatem 🙂 Pozdrawiam ?

  4. 9 października 2017
    Odpowiedz

    Brawo! Ja jestem trzy miesiące po porodzie I mimo że już jakiś czas temu zaczęłam pracować nad sobą – efektów brak, 🙁

    • 9 października 2017
      Odpowiedz

      U mnie działa prosta zasada jedzenia mniej i unikania pustych kalorii, ale czasami bywa trudno. Pomyśl może o wizycie u dietetyka? Przede wszystkim przeanalizuje Cię dokładnie i na pewno pomoże 🙂

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *