Jest jeszcze coś, co powinnaś robić regularnie.


Robić badania, zdrowo się odżywiać, dzwonić do bliskich? To przede wszystkim! Rozpieszczać się zakupami albo zwyczajnie leżeć plackiem na kanapie? Pewnie! Do tego chodzić do kina, teatru, czytać i śledzić ulubione seriale? Jak najbardziej! A może jeszcze rozwijać swoje pasje? Jasne! Jest tego sporo i sama wiesz, że ciężko pogodzić wszystko, nieważne czy jesteś kobietą pracującą, czy mamą na pełen etat. Poza tym wszystkim, jest jeszcze jedna rzecz, której nie powinnaś sobie odmawiać.

Regularne wyjazdy.

Uśmiechasz się teraz pod nosem albo przewracasz oczami. Pewnie myślisz: „Gdzie ja i wyjazdy? Mam małe dziecko, męża pracującego do wieczora … Rodzice daleko, kasy też niewiele. Zresztą, gdzie ja miałabym pojechać?”. Jest takie jedno mądre powiedzenie, bardzo trafne w tym kontekście: „Dla chcącego, nic trudnego”. Bo i w tej kwestii wszystko rozbija się właśnie o priorytety i Twoją wolę, aby zrealizować plan. A ja nie wierzę, no po prostu nie dam sobie wmówić, że taki wyjazd wykracza poza Twoje (tudzież Wasze!) możliwości.

To mówi Wam ja – osoba, która przez pierwsze 4 lata macierzyństwa nie spędziła bez dziecka dłużej, niż kilka godzin. Nie jestem „starą wyjadaczką” w temacie dalekich i długich podróży bez maluchów. Wręcz przeciwnie! Sama nigdy nie odważyłabym się na rozłąkę z niemowlakiem albo samotne wakacje po drugiej stronie globu. Ilość bezdzietnych weekendów mogę policzyć na palcach jednej ręki. Wiem też, że nic i nikt nie byłby w stanie mnie na namówić na coś, czego sama nie czuję. Jednocześnie podziwiam ludzi, którzy to robią i wiem, że jest to solidnie przemyślane i zaplanowane.

Fakt jest taki, że my – kobiety i mamy, miewamy tendencję do przekreślania z góry pewnych tematów. Jak jeszcze same nie jesteśmy do czegoś przekonane (a taki wyjazd łączy się przecież z jakąś dozą wątpliwości, może i wyrzutów sumienia), to pozamiatane.

Tymczasem kluczowe jest podejście do pomysłu już na samym początku. Jeśli wydaje Ci się, że każda drobnostka przekreśla wyjazd, zacznij od planu minimum: wyjedź na jeden dzień, nawet na pół! Zaplanuj to odpowiednio wcześnie, żeby partner mógł wziąć wolne i zostać z dzieckiem. Spotkaj się z przyjaciółką, polataj po sklepach, posiedź bezczynnie w parku i rozkoszuj się wolnością. A kiedy już oswoisz się z sytuacją i przekonasz się, że przez te kilka, kilkanaście godzin świat nadal się kręci a rodzina jest cała i zdrowa, powolutku rozwijaj tę smycz u szyi.

Będziesz zaskoczona, jak wiele da Ci taki samotny czas. Z dala od zawalonej kuchni, stosu prania, sprzeczek dzieciaków i w pośpiechu rzuconego na łóżko ubrania męża. Zresztą, plusów choćby krótkiego wyjazdu jest więcej, chociażby:

#1 Twoja głowa ma szansę odpocząć.

I wcale nie chodzi o to, czego z dala od domu nie zobaczysz albo nie usłyszysz. Tutaj kluczowe jest właśnie to, że zobaczysz i doświadczysz czegoś zupełnie innego. Inne otoczenie, inne działania i twoje myśli zejdą na zupełne inne tory. Jestem właśnie po intensywnym, 4-dniowym wyjeździe, o którym pisałam na fb a który był bardzo wyczerpujący fizycznie i emocjonalnie. Uporządkowanie mieszkania po babci i maraton po urzędach – a wszystko w Niemczech, co dodatkowo rozgrzewało moje zwoje 😉 Działo się tyle, że nie miałam za bardzo czasu (i siły), żeby myśleć o domu.

#2 Ty stajesz się najważniejsza.

Jako mama wiesz, jak to jest na co dzień. Przebieg dnia dostosowany jest do dzieci i ich potrzeb. Twoje zwykle schodzą na dalszy plan. Ba! Sama je spychasz na sam koniec, bo taka już nasza natura. A kiedy jesteś sama, nawet przez kilkanaście godzin, skupiasz się automatycznie na sobie. Idziesz do toalety bez wybierania tej, gdzie jest przewijak. W menu nie szukasz dań dla dzieci, w przebieralni dajesz sobie czas (choć dział dziecięcy jednak potwornie kusi …) i przede wszystkim: słyszysz swoje myśli!

#3 Powroty.

Jeśli w wyjazdach najtrudniejsze są pożegnania, to zdecydowanie najlepsze są właśnie powroty. Po czasie odpoczynku od codzienności, wracasz do domu jak na skrzydłach. Nie myślisz o powrocie do szarej rzeczywistości, tylko chcesz już w końcu zobaczyć swoje ukochane mordki. Przytulić je mocno, usłyszeć ich głosiki i poczuć, że właśnie tu jest twoje miejsce na ziemi. Bo wyjazdy dlatego są właśnie takie świetne, że mamy z nich do kogo i do czego wrócić 🙂

Dokładnie tak było u mnie. I powiem szczerze, że aż takiego powitania się nie spodziewałam! Kwiaty, błysk w domu, kolacja … Dzieciaki biegnące w moją stronę z szerokim uśmiechem. Antek przywitał mnie słowami: „Byłaś u fryzjera?!” a potem wyżalił się, że bardzo tęsknił. Nina z kolei  … W przypływie emocji chwyciła pracę plastyczną Antka i wręczyła mi ją mówiąc: „Proszę, to dla Ciebie!”. Wzrusz x1000!

I tak sobie teraz myślę, że wyjazdy mają jeszcze jedną, wielką zaletę. Radość z Twojego powrotu to jasny dowód na to, jak ważna jesteś dla swoich bliskich i ile szczęścia im dajesz. Tak jak Ty nie możesz żyć bez nich, tak oni bez Ciebie. Jesteś szczęściarą a z taką świadomością można następnego dnia ruszać z kopyta, czyli prać, gotować, rozdzielać kłócące się rodzeństwo, znosić płacze, dramaty i usuwać prace artystyczne z mebli.

(zdjęcie: flickr.com; autor: Ly Thien Hoang)

Previous Podziwiam Cię!
Next Jak w 42 sekundy zostać najgorszym tatą na świecie?

Suggested Posts

W te wakacje nie ma laby!

Seriale na Netflix, które trzeba zobaczyć. Nasze TOP 10!

I ciemność nam niestraszna.

Snack catcher – dla małych i dużych :)

To bee or not to bee? Czyli 15 faktów o słodkim biznesie i ciekawa inicjatywa!

Męczyła mnie latami, ale już jej nie ma. O tym, jak pozbyłam się fobii.

No Comment

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *