Pomysł na kolejną wizytę w Warszawie nie wzięła się znikąd. Miałam termin na drugi tatuaż i pomyślałam, że fajnie byłoby to połączyć z rodzinną wycieczką, jakiej jeszcze nie było. Pociągiem i tylko z jednym plecakiem. Czy się udało? O tym dzisiaj 🙂
Przekonywała nas po pierwsze pogoda, bo jeszcze niezbyt niskie temperatury i piękne, jesienne widoki sprzyjają spacerom. Na pewno bardziej, niż zimą. Wiedzieliśmy też, że dzieciaki są na tyle duże – Antek, by wytrzymać dłuższe odcinki pieszo a Nina, by dobrze znieść dłuższą podróż – a dodatkowo zmiana otoczenia zrobi nam wszystkim dobrze. Wycieczka pociągiem to też była w sumie oczywistość, bo nie dość, że to fajna atrakcja dla dzieciaków, to i moment odpoczynku dla kierowcy. Co z tego, że z przesiadką? Potem i tak kulturalnie w przedziale dla rodzin z dziećmi.
No właśnie, gdzie te przedziały na rodzin z dziećmi?!
Czytałam, że są w nich miejsca na wózek, że mniej pasażerów, udogodnienia i spodziewałam się też przewijaków. A tu niespodzianka! Przedziały owszem, są. Tylko, że to standardowe przedziały, z 6 miejscami siedzącymi i absolutnym brakiem miejsc na wózek. Przewijaki? Haha!
W takim kształcie to cel dostrzegam jeden: napchać smrody do jednego miejsca, niech przeszkadzają sobie nawzajem, a nie innym podróżnym. Dla nas problemu wielkiego nie było, bo wózek wstawiliśmy do przedziału dla niepełnosprawnych (na szczęście wolnego) a przewijanie Niny to już kwestia kilku minut, choćby na stojąco. No ale jechały z nami kilkumiesięczne dzieciaki i doprawdy nie wiem, jak miałyby w takich warunkach zaliczyć drzemkę czy zmianę pieluchy z grubszą sprawą. Aaaa no jasne! Wszystko na miejscu, w przedziale! Proszę, oświećcie mnie, że coś przeoczyłam. Jeśli jednak tak wygląda ukłon PKP Intercity w stronę podróżujących rodzin, to jest to jedna, wielka lipa.
Generalnie i pomimo pewnych niedogodności (temperatury godne tropików) nie było źle, bo ciągle się coś działo i dzieciaki miały zajęcie. Dłuższy odcinek zajął nam jakieś 2,5 godziny, zatem do przeżycia. Fenomenalnie spisał się nasz wózek, którym wjechaliśmy do samego przedziału i gdyby nie względy bezpieczeństwa, zmieściłby się na półce. O nim więcej TUTAJ.
Małe dzieci w dużym mieście?
Udało nam się znaleźć bardzo fajne, niedrogie lokum, oddalone dosłownie minutę od Placu Zamkowego. Niewielki acz kompletnie urządzony (z pralką, zmywarką, żelazkiem itp.) apartament dla 4 osób. Czysto i przytulnie. Jeśli wybieracie się do Warszawy – z rodziną, we dwoje albo ze znajomymi – gorąco polecamy AAAStay. Do wielu miejsc, atrakcji i polecanych restauracji dotrzecie pieszo albo choćby autobusem spod Placu Zamkowego.
Haczyk w tym jest i to dość istotny. Wybór miejsca noclegu powinniśmy zgrać z planami całego pobytu i możliwościami dzieci. Nie przewidzieliśmy, że Nina bez drzemek nie ujedzie na pełnej baterii cały dzień. Dlatego części planów nie udało nam się zrealizować i musieliśmy dostosować się do bieżącej kondycji ekipy. Centrum Nauki Kopernik i Stadion – to nasze cele na następny, pewnie letni pobyt w stolicy. Ale z drugiej strony cieszymy się, że dzieciaki widziały całkiem niezły kawałek Warszawy i zaliczyły zoo.
Ostatecznie, pomimo pewnych minusów, wyjazd był wesoły i co najważniejsze – spędziliśmy czas naprawdę rodzinnie. Niemal bez pilnych telefonów i maili za to na spotkaniach ze znajomymi. Do dzisiaj się zastanawiam, jak udało mi się spakować nas w jeden plecak. To były co prawda tylko 3 dni, ale jednak! Przynajmniej wiem już, że się da 😉
Następna wycieczka pewnie bliżej i pewnie znów autem. Przygoda przygodą, ale o tej porze roku, z kurtkami, czapkami i szalikami, robi się z bagażu niezły kram. Jeśli możecie polecić coś ciekawego w Wielkopolsce – dajcie znać w komentarzu! :*
Ps. Film i tattoo niebawem!
My do Warszawy tylko pociągiem jeździmy;)
A jak u Was z przedziałami dla rodzin z dziećmi?