Mała wielka zmiana w pokoju Niny, czyli ombre na ścianie.


Z końcem ubiegłego roku urządziliśmy pokój Niny – zadbaliśmy o odpowiednie kolory, ustawienie nowych mebli, dodatki. Wystrój niezbyt przesłodzony i przeładowany, ale jednak przyjemny dla oka małej 2-latki. Efekt naszych starań możecie zobaczyć tutaj. Byliśmy pewni, że po przeprowadzce z naszej sypialni, z chęcią będzie spała na dawnym łóżku Antka, typowej „jedynce”. Nina jednak zdecydowanie wybrała rozkładaną kanapę – jak na jej rozmiary, typowy „King Size bed” 🙂 Przez następne miesiące nie zmieniła zdania i uznaliśmy, że już czas usunąć niepotrzebny mebel a przy okazji wykończyć pokój, któremu zdecydowanie brakowało tej kropki nad „i”.

Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. W układzie mebli i w kolorystyce nic się nie zmieniło, ale jeden mocny akcent i kilka kolorystycznych zmian, dały prawdziwy efekt WOW. Punktem wyjścia był kąt, w którym stoi łóżko. Ponieważ razem z  białą ścianą prezentowało się dość skromnie, postanowiłam wydzielić optycznie kącik sypialniany. Najpierw przyszło mi do głowy pomalowanie ścian przy łóżku jakimś kontrastującym kolorem, który wyznaczy granice i będzie pasował do gamy barw w pokoju. To jednak nadal nie było TO. I kiedy tak dumałam i dumałam, doznałam olśnienia!

Ombre na ścianie

Pojęcie „ombre” na pewno jest Wam znane. Obecnie najpopularniejsze ombre to to na włosach, czyli stopniowe przejście z koloru ciemnego do jaśniejszego. Wykonane odpowiednio, prezentuje się naprawdę pięknie. Okazuje się, że taki sam efekt można uzyskać na ścianach! Co więcej, tutaj nie ograniczają nas kolory 🙂 Efekt stopniowego przejścia można uzyskać w obrębie jednego koloru – bawiąc się nasyceniem wybranej barwy. Można też zaszaleć i wyczarować choćby tęczę. Wszystko jest tak naprawdę kwestią techniki, dostępnego obszaru do malowania i tego, jak dobrze „czujemy” kolory.

A jak zrobić ombre na ścianie?

  1. Przede wszystkim wybrać kolor/kolory i przygotować plan prac. Ponieważ my efekt robiliśmy po raz pierwszy, postanowiliśmy nie szaleć z ilością odcieni. Wybraliśmy farby Tikkurila Optiva 5 w 2 odcieniach: Tiffany i Capri. Pierwszy niezbyt ciemny, ale nadal zdecydowany, a drugi delikatny. Po komentarzach pod zdjęciem farby na Instagramie widzę, że i Wam przypadły do gustu. I rzeczywiście, mają coś w sobie 🙂
  2. Wyznaczyć powierzchnię, którą chcemy pomalować. Wielkość powierzchni pozwoli nam ocenić, ile odcieni możemy nanieść. Nie wspominając już o ilości farby 😉 Najlepiej, jeśli będzie to miejsce, w którym nie planujemy galerii rodzinnych zdjęć czy innych dekoracji – efekt prezentuje się najlepiej, gdy jest widoczny. Przy okazji warto też zaopatrzyć się w farbę gruntującą, jak np. Tikkurila Optiva Primer, która ujednolica powierzchnię i zwiększa wydajność farby.
  3. Przygotować potrzebne narzędzia: wałki (przy dwóch odcieniach przydadzą się 3 wałki z korytkami), pędzle do precyzyjnych prac, folia i taśma malarska (do ochrony i wyznaczenia miejsc do zamalowania), pędzel do rozcierania granic między odcieniami lub jak w naszym przypadku: szorstka gąbka o nieregularnym kształcie.
  4. Wyznaczyć taśmą pasy: dwa na odcienie (o szerokości dostosowanej do wielkości powierzchni) i jeden pas pomiędzy nimi na odcień przejściowy. Pas przejściowy nie może być zbyt wąski, w przeciwnym razie efekt nie będzie wyraźny. W naszym przypadku to było jakieś 40 cm i spokojnie mogło być nawet więcej. Na zdjęciach poniżej wyraźnie widać, że pas pierwszego koloru jest dość szeroki. To z powodu łóżka, które dostawione, zakryło dolne 30 cm.
  5. Przejść do malowania. Po zamalowaniu dwóch pasów – kolorem ciemniejszym i jaśniejszym, delikatnie usuwamy taśmy. Nie są już one potrzebne, ponieważ trzeci odcień może delikatnie nachodzić na pozostałe. Trzecie korytko wykorzystujemy do zmieszania dwóch odcieni, trzymając się mniej więcej równych proporcji. Dobrze mieszamy i czystym wałkiem/pędzlem malujemy środkowy pas. Jak pisałam, nie musi to być aż tak dokładne.
  6. Obudzić w sobie impresjonistę! Tu zaczyna się zabawa, bo tworzenie efektu ombre nie ma nic wspólnego z pracą od linijki. Trzeba środkowym odcieniem rozetrzeć granice, aby uzyskać stopniowe przejścia – powoli, aby jednym ruchem nie zniszczyć efektu, ale jednak odważnie. Pędzlem pracujemy poziomymi ruchami, z kolei gąbką paćkamy farbą. Najpierw gęściej, a w miarę oddalania się od granicy odcieni, coraz rzadziej.

I tyle! 🙂

Jeśli opis nadal budzi Wasze obawy, to uwierzcie – to jest bardzo proste i szybkie. Koniecznie zobaczcie zdjęcia i film a jestem pewna, że pozbędziecie się wątpliwości. Ja tak się rozkręciłam, że postanowiłam do kompletu zrobić jeszcze ombre na komodach. Tym razem wykorzystałam farby Tikkurila Everal Aqua w odcieniach: Marshmallow i Orchid.

W tym przypadku do ombre wykorzystałam szuflady, malując dolną ciemniejszym kolorem, a środkową jaśniejszym. Górna pozostała biała, co razem dało fajny efekt. Dla uzupełnienia różowych akcentów, pomalowałam jeszcze zabrudzony blat stolika i siedzisko krzesełka. Natomiast kolorem Capri potraktowałam jeszcze skrzyneczkę, która pomieściła kredki, pisaki i małego kwiatka.

Jak widzicie, prac wcale nie było dużo. Owszem, zniknęło łóżko, a Nina zyskała nową przestrzeń do zabawy. Ombre na ścianie dało niesamowity efekt, a kolorystyczne wydzielenie kącika do spania, daje teraz magiczny klimat. Za dnia i przy blasku lampki nocnej. Coś wspaniałego!

Jeśli macie przestrzeń i ochotę na małą zmianę, to działajcie! Efekt ombre sprawdzi się nie tylko w pokoju dziecięcym, ale też w sypialni czy w salonie. Jest oryginalną i prostą do wykonania dekoracją. I jak widać, dwóch laików dało całkiem nieźle radę :))

A oto efekt końcowy i odświeżony pokój Niny!

 

A na koniec film!

Partnerem projektu jest Tikkurila.

Previous Bezbarwna galaretka w trzech odsłonach!
Next Sukienka.

Suggested Posts

Gdyby porodówka była restauracją …

Jak przeprowadzić dziecko do własnego pokoju? Poznajcie moje sposoby.

Chcesz poznać płeć swojego dziecka? No to zabawmy się!

Seks, bestie w ciałach kobiet i życie w klatkach! Czytasz na własną odpowiedzialność.

Zakupowe HITY marca.

Proszę Pana, kapie mi do kawy, czyli niedziela w Zielonej.

8 komentarzy

  1. 20 lipca 2017
    Odpowiedz

    Ale super efekt! Baaaardzo mi się podoba i chyba podpatrzę u chłopaków w pokoju ❤️

  2. 20 lipca 2017
    Odpowiedz

    Wow!!! Pięknie! Bardzo mi się podoba taki efekt na ścianie 🙂

  3. Pięknie wyszło. Moje kolory! Chętnie pomalowałabym tak mój pokój, ale mąż chyba nie pozwoli 🙂 Pozostają mi jedynie dodatki w takich odcieniach 😀

    • 21 lipca 2017
      Odpowiedz

      Dzięki Magda :)) Pokaż mężowi fotki, może się przekona? 🙂 Na szczęście nie jest to duży wydatek ani sporo pracy;)

  4. 31 lipca 2017
    Odpowiedz

    Dzięki :)) No właśnie, grunt żeby dobrze czuć się we wnętrzu. Myślę, że ombre też fajnie wyjdzie ze zdecydowanych kolorów. Może nawet efekt będzie lepszy.

    • Gosia
      4 września 2017
      Odpowiedz

      Na ogół nie podążam za modą, chyba, że coś NAPRAWDĘ wpadnie mi w oko. Ten pokój jest piękny, akurat moda na pastelowe barwy przypadła mi do gustu. Mogłabym mieć całe mieszkanie w pastelowych barwach z białymi lub popielatymi, przecieranymi meblami, ale jednego pomieszczenia nigdy bym tak nie urządziła i jest to właśnie pokój dziecięcy. Ale to już chyba kwestia gustu… Po prostu pastele kojarzą mi się ze spokojem, czystością, wyciszeniem, a dzieci to jednak dzieci, potrzebują kolorów, energii, ciepła, uśmiechu… 🙂 O ile pokój może się do nich uśmiechać 😀

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *