Nieważne, czy godzina na samotnych zakupach w Biedronce, czy szalony weekend we dwoje. My-rodzice mamy swoje dziwne przyzwyczajenia, tiki, brak poczucia wstydu, specyficzny humor i jeszcze parę dziwnych cech, które odróżniają nas od bezdzietnej części społeczeństwa. Ostatni weekend spędziliśmy nie dość, że bez dzieciaków na konferencji dla blogerów w Poznaniu (recenzja wkrótce), to spędziliśmy ten czas w dużej części w gronie innych rodziców, będących również na wakacjach od rodzicielstwa. Kto ogląda moje Snapy (piwnooka.pl), ten wie, co się działo :)) Jak tak teraz wspominam te 2 dni i wracam do pewnych sytuacji i rozmów, widzę u nas pewne cechy wspólne. I dochodzę do jednego wniosku: wszystkie dobre i te gorsze doświadczenia w byciu rodzicami trochę nas wszystkich jednak skrzywiły. Czy to złe i niepokojące? Skąd! Po prostu bardzo zabawne.
Poznajcie top 5 typowych zachowań rodziców na wychodnym:
#1 Upojenie wolnością. Radość z tego, że ktoś na jakiś czas zdjął z nas odpowiedzialność i uwolnił od towarzystwa płaczących, dreptających, zajmujących i od rana do wieczora gadajacych dzieciaków, jest nie do opisania. Jest nawet tak wielka, że wielu może mlasnąć z dezaprobatą wobec ogromu szczęścia, które swoje źródło ma w pozbyciu się dzieci! Wolność niestety kiedyś się skończy, więc nikt z rodziców (a na pewno my) nie traci czasu na przejmowanie się kimkolwiek i czymkolwiek. Mało tego! Tego szczęścia jest tak dużo, że ono wydostaje się z nas na zewnątrz. Uśmiechamy się błogo do siebie, do pani w kolejce, do ochroniarza …
Pożegnanie może i jest trochę emocjonalne, ale w momencie naciśnięcia na pedał gazu/zajęcie miejsca w pociągu czy samolocie, spływa na nas ten ogrom radości. Swoboda, spokój i kompletne porzucenie roli mamy i taty. Można dowoli przeklinać, świntuszyć, pić colę (pozdro Asia!) i zawłaszczyć sobie całą paczkę krakersów. Można otworzyć okno bez strachu, że z tyłu będzie wiało. I nawet można jechać do celu bez przerw na siku.
To beztroski czas, kiedy pory dnia nie ustalają posiłki i odpoczynek dzieci. Godziny przestają w ogóle mieć znaczenie (chyba, że śledzisz program konferencji), choć muszę przyznać, że dość dziwnie czułam się, wychodząc na spacer o 21:00 i wracając do hotelu po północy. Takie szaleństwa! 😉
#2 Odruchy bezwarunkowe. Nieważne, gdzie jesteśmy i co robimy, nieważne, że kompletnie nie myślimy o dzieciach. Nadal mamy nadludzki słuch i kiedy dobiegnie do nas płacz dziecka … reagujemy spontanicznie. Przez pierwszą sekundę myślimy, że to nasze. Niektórzy, jeśli akurat siedzą, zrywają się z krzeseł … Potem rozglądamy się nerwowo. A potem oddychamy z ulgą.
Na samotnych zakupach, przechadzając się alejką ze sklepami, łapiemy się na odruchowym upewnianiu się, że dziecko jest obok. A jego przecież nie ma! Najpierw jest panika, potem śmiech z samych siebie.
A wózki sklepowe w markecie? Jeśli kiedykolwiek zauważysz, że ktoś przygląda się … no dajmy na to płynom do wc a wózkiem miarowo jeździ w przód i w tył, to możesz być pewien, że to rodzic. Tyle, że akurat bez dziecka. Dla niego to bez znaczenia. Wózek musi być w ruchu!
#3 Żarty. Rodzice bez dzieci nie mają zahamowań. W końcu mogą pogadać na „dorosłe” tematy, głośno i po polsku. Mogą się śmiać bez obaw o pytanie: „Co mówiłaś, mamo?” albo „A co to znaczy?”. Dawno temu pozbyli się też poczucia wstydu, podobnie jak nie istnieją dla nich tematy tabu. Na przykład my-poważni blogerzy, podczas jednej z przerw konferencji, cały kwadrans rozmawialiśmy o kupie. Temat podryfował w kierunku prześmiesznych żartów i jestem pewna, że parka siedząca niedaleko nas, była albo zmieszana albo przerażona.
#4 Cisza nocna. Co z tego, że w pokoju jesteście tylko wy dwoje? I tak odruchowo zciszacie telewizor i mówicie szeptem. Z braku dzieci, pilnujecie siebie nawzajem: „Umyłeś zęby?”, „Chodź spać, bo jutro nie wstaniemy.” i inne takie. A z kolei łóżko może być gigantyczne, wy i tak zajmujecie ustalone pozycje – na dwóch brzegach.
#5 Dzieci. Niby wcale nie chcemy o nich myśleć, ale ich słodkie buźki cały czas się przewijają: na ekranie telefonu, w tematach rozmów, które jakoś tak przypadkiem schodzą na jedne tory. Odpoczywamy a jednak trochę tęsknimy. Jak już w końcu zadzwonimy i dzieciaki dobiorą się do słuchawki … to jest standard. Na dźwięk tych uroczych, piskliwych głosików gardło nam ściska a oczy zachodzą łzami. Trzeba mieć w sobie dużo siły, żeby w takim momencie przypomnieć sobie ich ostatnią jazdę, jaką nam zafundowali.
A czy wracamy do nich ze smutkiem? Nieeee! Gdyby nie świadomość, że w końcu do nich wrócimy, wyściskamy i poczujemy ten wyjątkowy, ukochany zapach, nie byłoby tej wielkie radości. Dziwne to, ale tak już mamy, my-rodzice 🙂
Tak wygląda ta wielka piątka. Jest śmiesznie, dla bezdzietnych może nawet strasznie. Z wielu rzeczy, które nauczyło mnie macierzyństwo, kluczowe to: nie przejmować się opinią innych i maksymalnie wyciskać czas, który mamy tylko dla siebie. Hania, Kamila, Agnieszka, Agnieszka i Kuba – dzięki za wspólnie spędzony, wyjątkowy dla nas wszystkich czas :))
A jeśli pominęłam jakieś zachowania i odpały rodziców na wychodnym – dajcie znać w komentarzach. Może znacie coś z własnego doświadczenia?
(zdj. flickr.com, autor: MICHELLE)
Cała prawda! Nawet o dzieciach udało nam się (tyle) nie gadać. Na pewno mniej niż o kupie 😉 Dzięki za ten weekend:*****