Antek bawi się w pokoju, ja zajęta w kuchni. Nagle podbiega i chce, abym coś zobaczyła:
– Popatrz mamo! Popatrz kobieto!
Żegnamy się rano i całujemy:
Antek: Lubię całuski.
Tata: Wszyscy lubimy całuski.
Antek: Tak, to jest nasza tradycja.
Wracamy ze żłobka. Nagle Antek przerywa ciszę pytaniem:
Antek: Dokąd jedziemy?
Ja: Do babci.
Antek: A potem do domku?
Ja: Tak.
– chwila ciszy –
Antek: Kocham mój domek!
Poranne ubieranie, Antek już bez dolnej części piżamy skacze na łóżku. Nagle rzuca mi spodenki i mówi:
– Masz, to jest zabawka Niny.
Szykujemy się do wyjścia od dziadków. Antek jak zwykle oporny (bo najlepsza zabawa jest zawsze jak pada haslo „jedziemy”). Mówimy, że jeszcze trawę musimy skosić. Babcia, chcąc go zachęcić pyta:
Babcia: Pomożesz tacie kosić trawę?
Antek: Nieee, tata jest specjalistą.
I na koniec coś z dzisiaj. Jedziemy do domu. My padnięci tylko Antek nawija o wszystkim, co widzi po drodze.
Antek: O, takim samochodem jadą konie. Mamoooo, tatoooo … takim samochodem jadą konie.
Tata: Tak, zgadza się.
Antek: Mamooo, tatooo … tak śmierdzą (= pachną – przyp. tłum.) konie. Tak śmierdzą konie!
– chwila ciszy –
Antek: Ja widziałem konie. I widziałem dzikie …. dzikie …. co dzikie? … A świnki! Mama, tata i dzidziusie biegały.
c.d. zdecydowanie n. 🙂
No Comment