Oto Twoi sprzymierzeńcy, nie tylko ale zwłaszcza zimą!


Wiecie, po czym zawsze poznaję, że zbliżają się jesienno-zimowe miesiące? Wcale nie po temperaturach, bo wtedy zazwyczaj jest już rześko, ale nadal przyjemnie. Wcale nie po spadających liściach, bo te w tym czasie jeszcze mocno trzymają się gałązek. Poznaje to po ataku reklam w telewizji, Internecie i prasie! Mniej lub bardziej obrazowe spoty o chorych – kichających i kaszlących dorosłych i dzieciach, wyskakują dosłownie z każdej strony. Przekonują mnie, że okres choroby już w pełni a to najwyższy czas na zaopatrzenie się w syropy przeciwwirusowe, witaminy i suplementy. Ze strachu przed zarazkami i w zwyczajnym, ludzkim odruchu obrony siebie i najbliższych, mam ochotę pognać to apteki. Ty pewnie też, prawda? A ja Ci powiem, dlaczego wtedy lepiej rozejrzeć się w sklepie spożywczym.

Soki owocowe i warzywne – bo o nich dzisiaj napisze – zdecydowanie spadły na naszej liście priorytetów żywieniowych. Przede wszystkim przez świadomość, że najważniejsza w diecie jest woda. To bezsprzeczny fakt i nie zamierzam z nim dyskutować. Tylko, że wybór jednego spowodował eliminację drugiego. Dodatkowo, „czarny PR” zafundowały sokom wszelkie napoje sokopodobne, w których cukru, barwników i aromatów jest więcej, niż samych owoców czy warzyw. I tym sposobem, z braku zaufania, trochę z obawy przed rzeczywistą zawartością kartoników, przestaliśmy włączać soki do naszej codziennej diety. Co jeszcze gorsze: witaminy i mikroelementy zaczęliśmy uzupełniać tabletkami!

No dobrze, ale jak wybrać te najlepsze?

Odpowiedź jest śmiesznie prosta: trzeba czytać etykiety z uwagą i wybierać wyłącznie soki 100%. Ich skład regulują w Polsce przepisy a w ich myśl do kartonika mogą trafić wyłącznie owoce. Żadne konserwanty, barwniki, sztuczne aromaty, cukier, a nawet słodzik. Wyznacznikiem nie może być ani cena, ani wygląd opakowania.

Nie można po prostu jeść świeżych owoców i warzyw?

Jak najbardziej! I to jest idealna sytuacja, niestety w Polsce trudna do zrealizowania zimą, kiedy na owocowo-warzywnym rynku mamy posuchę. Przez kilka dobrych miesięcy ciężko o świeże, sezonowe i krajowe produkty. Zapotrzebowanie naszego organizmu na błonnik pokarmowy, potas, cynk, magnez, miedź, żelazo, mangan, cholinę czy witaminy takie jak: A, C, K, te z grupy B i foliany jednak nie maleje okresowo a jesienią i zimą wręcz wzrasta. I owszem, mamy w sklepach piękne, dorodne warzywa i owoce, tylko czy chcemy świadomie opierać swoje zdrowe i samopoczucie wyłącznie na eksportowanej a więc transportowanej z daleka i długo przechowywanej zieleninie?

 Kolejnym problemem i w sumie znakiem naszych czasów jest fakt, że nie zawsze mamy czas, żeby przygotować dla siebie i rodziny zdrowe sałatki czy surówki albo żeby w ogóle pilnować ich regularnego spożycia. A jeśli już mamy ten czas i silną wolę nakarmienia najbliższych tym, co najzdrowsze, napotykamy na sprzeciw. Ręka w górę, jeśli i Twoje dzieciaki są wybredne i w najlepszym przypadku mają swoich pojedynczych ulubieńców. W takich sytuacjach soki owocowe i warzywne są naszym sprzymierzeńcem!

1 szklanka soku = 1 porcja owoców lub warzyw.

Światowa Organizacja Zdrowia zaleca spożywanie conajmniej 5 porcji warzyw i owoców w ciągu dnia (3 tych pierwszych i 2 drugich). 5 porcji! Przyznam szczerze, że nawet jak się staram, to z tymi kilkoma plasterkami pomidora i surówką do obiadu, nie zbliżam się nawet do ideału. O Antku i Ninie, którzy na widok większości owoców i warzyw reagują zbolałym grymasem nie wspomnę.

I tu do akcji wkraczają soki! Mi o wiele łatwiej jest wypić szklankę do śniadania albo podczas pracy przy komputerze niż wmusić w siebie jabłko (o buraku nie wspomnę…). Z kolei dzieciaki dają się szybciej przekonać do „koktajlu mocy”, czyli np. soku marchwiowego z dodatkiem jabłka. Dodatkowo, soki oprócz źródła wartości odżywczych, stanowią też dodatkowe nawodnienie.

Ale czy nie mają zbyt dużo kalorii?

Obawa przed dodatkowymi kaloriami to kolejny powód eliminowania soków z naszej diety. To prawda, że soki to nie woda, ale błędne jest założenie, że ich słodycz oznacza wysoką kaloryczność. Tymczasem 100 ml soku ma tyle samo kalorii, co 100 g owocu i jedynie kluczowe jest wybieranie odpowiedniego dla nas soku. Dla kogoś, kto się ogranicza, na pewno lepszy będzie pomarańczowy (lub w ogóle owocowo-warzywny) niż np. bananowy czy winogronowy.

***

Zatem, pijmy soki 100% na zdrowie i nie bójmy się kartoników! Zapakowane w nich soki mają wartość odżywczą porównywalną z tą w sokach wyciskanych czy w świeżych owocach. I chyba ostatecznie lepiej wypić smaczny i zdrowy sok, niż łykać suplementy z apteki.

 Partnerem wpisu jest producent soków Fortuna.

Previous 5 rzeczy, które warto zrobić przed narodzinami dziecka.
Next Mamy karmiące piersią muszą być widoczne. Powiem Wam, dlaczego.

Suggested Posts

Witamy w naszym domu. Część IV.

Gdzie chciałabym być w życiu za 5 lat?

Na śniadanie.

Rodzinne wakacje na Majorce – miejscowość, plaża i hotel na medal!

5 kroków do makijażu na 5+

Oto co robię, gdy wszyscy w domu już smacznie śpią.

1 Comment

  1. 12 listopada 2016
    Odpowiedz

    Ja też wybieram tylko soki 100% Nie ma co się okłamywać. Chemie to mogą pakować w fabryce, ale nie do jedzenia, czy picia… Chociaż nie powiem, rzadko akurat z fortuny kupuję, może przy następnych zakupach kupię 🙂

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *