Przedszkolakiem być …


– Antek, a Ty masz w przedszkolu gimnastykę? – zapytała babcia. – Nie, mam angielski. – usłyszała. A my z mężem po raz kolejny spojrzeliśmy na siebie z uśmiechem … Zdziwienia? Dumy? Niedowierzania? Pewnie wszystkiego po trochu. Bo gdyby ktoś mi jeszcze miesiąc temu powiedział, że nowy etap pt. „Antek i przedszkole” będzie tak pozytywnym doświadczeniem, pokręciłabym głową w sprzeciwie. Przecież co jak co, ale swoje dziecko to ja znam, prawda?! … No właśnie, a jednak znów dałam się zaskoczyć 🙂

Plan mieliśmy konkretny i na tymże planie się skończyło. Pierwszy tydzień września Antek chodził jeszcze do żłobka ponieważ na te dni spodziewaliśmy się narodzin Niny i zależało nam, aby nie zaczynał nowego i niełatwego z początku etapu, gdy mnie i męża nie ma w domu albo gdy trzeba przetrawić już jedną dużą zmianę – pojawienie się siostry. Jak to jednak w życiu bywa, nie wszystko układa się po naszej myśli a nam przyszło zmierzyć się z tym bardziej skomplikowanym scenariuszem, w którym to Antek pierwszy raz do przedszkola poszedł z tatą. Ja, będąc w szpitalu, nie mogłam go po powrocie uściskać, wysłuchać i powiedzieć, jak bardzo jestem w niego dumna. Rozmowy telefoniczne ograniczaliśmy do minimum, żeby nie przypominać synkowi o mojej nieobecności. Tęsknił i popłakiwał wieczorami, ja zresztą też 😉

Pierwsze dwa, trzy dni rzeczywiście nie należały do wesołych: poranna niechęć do przedszkola i płacz. Cieszyliśmy się, że przynajmniej radził sobie w ciągu dnia, bawił się, drzemał i jadł całkiem przyzwoicie. Doświadczenie żłobkowe bardzo się przydało – wiele zasad panujących w przedszkolu już znał a oswoić musiał się głównie z nowym miejscem i twarzami. Trzeciego dnia, po południu Antek powiedział tacie, że dziś już nie płakał i że podoba mu się w przedszkolu. I właśnie ten trzeci dzień był momentem przełomowym. Pomimo, że nadal rano ciężko nam wstać a humor daleki jest od euforii, nie ma już płaczów i protestów.

Wielkie zaskoczenie dotyczy zmian, jakie zaszły w Antku i to niemal z dnia na dzień. Podczas, gdy w żłobku, nawet jeszcze całkiem niedawno zdarzały nam się gorsze dni, kiedy synek nie mógł odkleić się ode mnie a pożegnanie kończyło się płaczem, w przedszkolu to zupełnie inny człowiek. Sam zakłada kapcie, odważnie idzie do wychowawczyni a o przedszkolu czasami wypowiada się tak, jakby znał to miejsce od miesięcy. Z dumą mówi o swojej grupie i coraz częściej opowiada nam, co ciekawego robił danego dnia albo jakich słówek nauczył się na angielskim (nota bene o zajęciach nie mieliśmy w ogóle pojęcia, aż pewnego dnia nie usłyszeliśmy od Antka „Bye bye!”). Demonstruje, jak się siada po turecku a pokaz nowych trików poprzedza hasłem: „Zobacz to!”. Do tego zrobił się dużo odważniejszy w stosunku do dorosłych a nawet innych dzieci. Ostatnio bez skrępowania zamówił wybrany deser a spotkanego kolegę zaprosił do domu na wspólną zabawę. Nie mam  wątpliwości, że również dla niego przedszkole oznacza nowy etap i być może właśnie to spowodowało w nim tak dużą zmianę.

Skutkiem tych wszystkich zmian i nowości jest też zachowanie Antka w domu. Z małym buntownikiem mieliśmy do czynienia już jakiś czas i wydawało się, że temat mamy obcykany. A tu syn wszedł w nowy wymiar buntu. Taki, który testuje naszą cierpliwość na każdym koku. Bo oto mamy w domu wulkan energii, który bez opamiętania krzyczy i skacze a wszelkie nasze prośby puszcza mimo uszu. W odpowiedzi na nasze upominania śmieje się i żartuje. Jest to albo wpływ towarzystwa w przedszkolu albo naturalna reakcja na fakt, że naszą uwagą musi się teraz dzielić z siostrą. Tłumaczymy sobie, że ta faza kiedyś minie i zastanawiamy się, czy wieczorami jesteśmy tak potwornie zmęczeni zachowaniem Antka, czy naszym wiecznym upominaniem i proszeniem 😉

Jedyną osobą, która nadal adaptuje się do nowego, jestem ja. Antek zakończył jeden etap i pewnie pognał ku następnemu. Tymczasem ja wciąż tęsknię do tej opieki, którą miał w żłobku. I choć wiem, że to przedszkole zapewni mu odpowiednie warunki do rozwoju, naukę i zabawę na miarę jego wieku, to widzę różnicę w obchodzeniu się z dziećmi. Obecne wychowawczynie są bardzo fajne i wiem, że Antek je lubi. Staram się sobie tłumaczyć, że mniej pomocy z ich strony oznacza większą samodzielność dzieciaków, nawet jeśli taki przeskok jest z początku trudny. Zwłaszcza dla rodziców, bo który 3-latek przejmowałby się wystającym spod bluzki podkoszulkiem 😉

Wnioski płynące z nowego doświadczenia są następujące: 1. Matka musi się wziąć w garść, bo dziecko ma w przedszkolu dobrze, co pokazuje na każdym kroku. 2. Dziecko po raz kolejny zaskoczyło rodziców. Bo Antek jest doskonałym dowodem na to, że przedszkole to coś więcej niż budynek, nowe twarze i obce zabawki. To niewątpliwie coś ważnego (nawet jeśli z początku trudnego), co prędzej czy później zmieni naszego szkraba w dumnego z siebie i odkrywczego przedszkolaka. Pisałam o tym kiedyś i powtórzę: „Mamo, tato … więcej wiary!”

IMG_1123

IMG_1151

IMG_1152

IMG_1153

IMG_1154

IMG_1155

IMG_1156

Previous Torba wózkowa czyli nasze spacerowe must have.
Next Zabawa w pytania ...

Suggested Posts

Torba wózkowa czyli nasze spacerowe must have.

Na śniadanie.

Na śniadanie.

20 zaskakujących zastosowań dla rzeczy, którą codziennie wyrzucasz do kosza.

Nasze HITY lipca!

Bo czym byłaby podróż bez pamiątkowych zdjęć?

12 komentarzy

  1. 1 października 2014
    Odpowiedz

    O super, że tak gładko poszło! Nas to czeka za rok i to bez doświadczenia żłobkowego więc już dygam 😀 A przy okazji musisz zmenić dział o mnie :)))

  2. Natalia
    2 października 2014
    Odpowiedz

    Podziwiam ja na samą myśl o żłobku się trzęsę i nie docierają do mnie argumenty.
    A tu taki fajny post !!!

  3. 6 stycznia 2015
    Odpowiedz

    Jutro mój mężczyzna idzie pierwszy raz do przedszkola.. Nie był w żłobku. Trochę się obawiam. Jest przylepą. Dałaś mi nadzieję, że damy radę

    • 6 stycznia 2015
      Odpowiedz

      Czasami przylepy zaskakująco dobrze i szybko się adaptują. Ale nawet jak będą łzy, szybko znajdą się nowi koledzy i nowe zabawki. Pełno ciekawych projektów i pierwszy balik karnawałowy. Trzymam kciuki za Was 🙂

  4. 8 stycznia 2015
    Odpowiedz

    Dwa dni za Nami, a mój Staś szczęśliwy. Świetne rady. Byłam opanowana pierwszego dnia, nawet jak pojawiły się łezki. Zobaczył dzieci i już było ok. Dziękuję; )

    • 8 stycznia 2015
      Odpowiedz

      No to świetnie, nic tylko się cieszyć! Nawet jeśli po weekendzie, feriach czy nieobecności z powodu – nie daj Boże – choroby przyjdzie kryzys, to już będziesz wiedziała, że Staś da radę 🙂

  5. 14 maja 2015
    Odpowiedz

    Mnie to czeka w tym roku. Ale nie mam stresów, może dlatego, że kolejne dziecko posyłam do sprawdzonego przedszkola, znam te Panie i Panią dyrektor bo starsza córka tam chodziła. A Roksanę ciągnie do innych dzieci, cieszy się z przedszkola i myślę że nie będzie żadnych problemów.

  6. Aga z www.makeonewish.pl
    14 maja 2015
    Odpowiedz

    „hej przedszkole, ukochane, co bez Ciebie zrobię ja?
    może jednak tu zostanę jeszcze dzień lub dwa :)”

  7. Natalia Kaczmarek
    4 października 2015
    Odpowiedz

    Nasze podsumowanie 1 miesiaca Bruna w przedszkolu nie jest zbyt optymistyczne: przez cały wrzesień chorowali razem z Leonem, a na domiar złego z tym najmniejszym wylądowalismy w szpitalu pod kroplówkami, wykończeni przez rota wirusy 🙁 Jenak poza tym Bruno świetnie się odnalazł w przedszkolu (grupa 3-4 latki, 5 godzin) i zazwyczaj chętnie tam rano idziemy – nie wspomnę o uldze w obowiązkach, od kiedy nie ma Brunka do 13 w domu 😛 Przypomina mi się od razu twój wpis o szpitalu, kiedy trafiliscie całkiem niedawno tam z Niną. Mówiłam sobie: O kurcze, na pewno się martwicie. Ja prawie wyzionęłam ducha ze strachu. Tyle o szpitalu. Brrr. I znów małpo byliscie w Śremie w parku i nic!! 😛 Pozdro!

    • 5 października 2015
      Odpowiedz

      Zdrowia dla Was. Chyba już wyczerpaliście limit chorób. A wpis sprzed roku, nie byliśmy w Śremie ostatnio (nie licząc przejazdów). Małpo Ty heheheh :*

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *