Rady, które zmienią Twoje macierzyństwo. Albo i nie?


Facebookowe mądrości przeżywają właśnie swój Renesans. Wiecie, te wszystkie błyskotliwe sentencje, z humorem ostrym jak brzytwa. Mistrzowie ciętej riposty mogą wreszcie poszaleć i mówią nam, jak być jak jakiś Adam! Dzięki nim czytelnictwo w Polsce zdecydowanie rośnie – może coraz więcej ludzi zacznie przekonywać się też do książek?

Jakby nie było, wiele z tych mądrości odczarowuje macierzyństwo i pomaga z humorem przetrwać codzienne wyzwania. W końcu czasami już tylko śmiech może nas uratować! Ostatnio szczególnie zaciekawiły mnie rady, pozostawione przez moich facebookowych znajomych. Przeczytałam, uśmiechnęłam się pod nosem, pokiwałam z aprobatą … a potem zaczęłam się nad nimi zastanawiać. Ile rzeczywiście mają wspólnego z naszą rodzicielską rzeczywistością i czy tylko dobrze brzmią w teorii, czy faktycznie jako wskazówki są cokolwiek warte? Sami zobaczcie i oceńcie: Oto 11 rzeczy, których możemy nauczyć się od dzieci.

#1 Traktuj każdy dzień jak przygodę.

Mogę gdybać, ale ostatecznie nie wiem, jak dzień zaczyna się w innych domach. Całkiem możliwe, że od rana są balony, confetti i naleśniki z bitą śmietaną. U nas, choćbym nie wiem jak się starała, startujemy z poranną toaletą, ubieraniem i śniadaniem, co dzieciaki najczęściej odbierają jako istną mękę. Są dni, kiedy budzi mnie marudzenie i problemy pierwszego świata i – jak Boga kocham – nie chcę wychodzić z łóżka. Wtedy to nie jest po prostu przygoda, to survival! Komediodramat w trzech aktach: I przetrwać do drzemki, II przetrwać do powrotu M. z pracy, III przetrwać do wieczornej kąpieli (i ją również przetrwać).

#2 Nigdy nie przestawaj się uczyć.

Jest czas, kiedy skupiamy się całkowicie na dzieciach i to jest potrzebne zarówno nam, jak i im. Ta faza jednak mija a my odzyskujemy przestrzeń i czas dla siebie – naszych zainteresowań i pasji. Świat znów stoi dla nas otworem i trzeba to wykorzystać. Inwestować w siebie, rozwijać, podsysać apetyt na wiedzę. A swoją drogą własnych dzieci też się trzeba codziennie uczyć.

#3 Pokazuj swoje emocje.

Nie wiem, co by było, gdybyśmy na znak złości i frustracji położyli się plackiem na podłodze urzędu czy przychodni i walili pięściami gdzie popadnie … Niemniej, mówienie otwarcie o swoich emocjach jest ważne. To nie tylko pomaga sobie z nimi poradzić, ale przede wszystkim umożliwia wzajemne zrozumienie.

#4 Stawiaj na szczerość.

Między kłamstwem i fałszem a dyplomacją podyktowaną empatią i kulturą jest jednak diametralna różnica. Ja tę rozbrajającą szczerość dzieci tak samo doceniam, co jej się obawiam i wstydzę. Już nie raz przez Antka strzeliłam buraka …

#5 Jeśli nie wiesz, pytaj. 

Ano pytam, non stop:

– Nina, jesteś głodna?

– Ne!

– Chcesz pić?

– Ne!

– Kochasz mamę?

– Ne!

Pytam, słyszę jedną i tę samą odpowiedź i nadal nic nie wiem.

#6 Zaciekawiaj się.

Czasami się boję. Ilekroć zaciekawię się bazgrołami Antka i odgaduję, co stworzył – chybię okrutnie! I czasami nie wiem, czy jego mina oznacza, że zwątplił w swój zmysł artystyczny, czy we mnie.

#7 Jeśli coś Cię nie kręci, nie marnuj czasu.

Doskonała rada! Bo mnie np. nie kręci sprzątanie, pranie i parowanie skarpetek. Z drugiej strony wariuję, gdy w domu jest syf a przy pralce rośnie Mount Everest. To chyba klasyczny konflikt tragiczny.

#8 Mów, czego chcesz.

Ależ mówię! Problem powstaje, gdy to, czego ja chcę, nie pokrywa się z tym, czego chcą dzieciaki. 5 minut ciszy, chwila samotności w toalecie … Walczyć czy zaakceptować, że przez jakiś czas po prostu nie da się wygrać?

#9 Wąchaj, smakuj, dotykaj.

Jak każda mama, wącham, zdarzyło mi się dotknąć, poszukać zgubionych 2 złotych, ale przepraszam – smakować na pewno nie będę!

#10 Bądź „tu i teraz”.

A to akurat świetna rada. Im szybciej człowiek nauczy się, żeby choć odrobinę czasu przeznaczać na „tu i teraz” dla siebie, tym będzie lepszy w byciu „tu i teraz” z dziećmi.

#11 Jak się przewrócisz, wstań.

Racja! Kiedyś stwierdziłam, że skoro już jestem na podłodze, to sobie chwilę poleżę. Nina w tym czasie dorwała się do nowiusieńkiego opakowania podpasek …

***

Wniosek? Na całe 11 zdecydowana większość jest dość sensowna. Do przeczytania, przemyślenia i wprowadzenia w życie, choć z tym jak zwykle najtrudniej. Zwłaszcza gdy na „wall’u” czeka tyle innych mądrości 😉

Previous HITY stycznia.
Next Długo czekałam na mój tatuaż i było warto.

Suggested Posts

Witamy w naszym domu. Część IV.

X-lander xA wózek głęboko-spacerowy

Torba wózkowa czyli nasze spacerowe must have.

Na śniadanie.

Piąty miesiąc Niny i robi się wesoło ;)

Trójkąt bermudzki odpieluchowania, czyli jak przeszliśmy tę rewolucję.

1 Comment

  1. 5 lutego 2016
    Odpowiedz

    Sensowna, sensowna. ta 11! Napisz mi, co dotknęłaś….(pkt 9!). A riposty rzeczywiście wzmocnią czytelnictwo w Polsce, ale chyba głupot.

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *