Rodzinnie w Kołobrzegu.


Każdy, choćby krótki urlop jest na wagę złota. Można niesamowicie odpocząć psychicznie, oderwać się od otoczenia i codziennych spraw. Wyjeżdżając z dziećmi mamy do tego gwarancję, że wolnego nie spędzimy wyłącznie na leżaku. Wtedy mamy zapewniony aktywny wypoczynek. A jeśli podróżujemy z małym buntownikiem, otrzymujemy się jeszcze wyjazd pełen emocji 😉 I taki był właśnie nasz  – all inclusive.


Zacząć muszę od samego Kołobrzegu, którego kompletnie nie znaliśmy, a który nas bardzo mile zaskoczył. Biorąc pod uwagę trzy wypełnione dni, dosłownie jedynie liznęliśmy tego miasta a to i tak wystarczyło, aby je z miejsca polubić. Jeśli chodzi o spacery i zwiedzanie czujemy spory niedosyt i z pewnością jeszcze tam wrócimy. Póki co wiemy jednak, że miasto oferuje urokliwe parki oraz ścieżki do spacerów i jazdy rowerami, a także może pochwalić się pięknymi plażami, na które bez problemu można dotrzeć z wózkiem. Kiedy planuje się podobny pobyt z dziećmi, mała miejscowość z jedną główną ulicą to według mnie nieco za mało. Zwłaszcza, że nawet przy świetnej pogodzie nie jesteśmy w stanie spędzić pól dnia na plaży.

Takie widoki z 12. piętra „Perły Bałtyku”

A takie widoki na plaży. Mąż syna miał fotografować …. 😉
Tak więc wiecie już, że Kołobrzeg okazał się strzałem w dziesiątkę. Podobnie sam hotel, o którym pisałam tutaj. Trzecim, istotnym filarem w całym wypadzie był sam Antek, który zapewnił nam całe spektrum emocji. 

Podróż przebiegła nieźle, choć niestety bez drzemki, co położyło się cieniem na ostatnich kilometrach. Kilkadziesiąt razy słyszeliśmy pytanie: „Już jesteśmy?”. Natomiast narastające znudzenie i zmęczenie skończyło się płaczem i krzykiem. Droga powrotna była już o niebo lepsza, bo chociażby z drzemką 🙂

Plaża i basen okazały się największymi hitami dla synka. Jeszcze rok temu uciekał przed falami i absolutnie nie chciał zamoczyć stópek. Tym razem sam domagał się, aby biegać bez skarpetek, natomiast z basenu mógłby w ogóle nie wychodzić. Pierwszy raz przekonaliśmy się, że – jak to się potocznie mówi – „woda wyciąga”. Po dniu spacerów, harców w basenie i na plaży, Antek był wykończony i GŁODNY. Jeszcze nigdy nie słyszałam, aby tak niecierpliwie domagał się jedzenia. Tak, jak jeszcze pierwszego dnia grymasił przy obiedzie, tak później wcinał ze smakiem wybrane przez siebie potrawy. Nie było podjadania między posiłkami. W tym czasie na szczęście jeszcze nie kusiły żadne stoiska z lodami i goframi. 

Po całym dniu atrakcji, w porze snu Antek był wykończony. Zasypiał błyskawicznie, ale ile się musieliśmy głupotek nasłuchać i naczekać, aż skończy popisy … 😉 Dzień pełen wrażeń odbijał się również na nas, bo na przykład mąż zasypiał o 21:00, nie mniej zmęczony od syna 🙂 No ale muszę przyznać, że to głównie on zajmował się Antkiem. Ja miałam solidną taryfę ulgową. Bardzo chciałam im we wszystkim towarzyszyć, ale sama czułam, że wiele rzeczy bardzo mnie męczy. Po 30 minutach wolnego spaceru już odzywał się ból kręgosłupa i miałam wrażenie, jakby mnie brzuch przyciągał do ziemi. Bardzo szybko dotarło do mnie, że był to ostatni dzwonek, aby wyjechać.

Sporym zaskoczeniem było też to, że synek tęsknił za domem. A przynajmniej to właśnie powtarzał codziennie wieczorem, kiedy docierało do niego, że więcej atrakcji tego dnia nie będzie. I tak pierwszego wieczoru wykrzyczał „Do domuuuu!” kiedy weszliśmy do restauracji na kolację 😉 Nawet jeśli go teraz zapytać, czy wyjazd mu się podobał, to zaprzeczy a za chwilkę zacznie z przejęciem opowiadać o basenie, falach i mewach. 

Antek głodny i marudny. A ten stłamszony miś to jakby my 😉

Wiemy już, że urlop z małym buntownikiem to zupełnie inna jakość wypoczynku 😉 Pewne zachowania są zapewne potęgowane przez nowe i nieznane miejsce, inne potrawy i otoczenie. Faktem jest, że udało nam się w Kołobrzegu odetchnąć i doświadczyliśmy sporo dobrej zabawy oraz śmiechu. Ale do domu wróciliśmy też zmęczeni emocjonalnie i fizycznie. I bardzo cieszyliśmy się na sen we własnym łóżku 🙂

Previous Rodzinnie w Aquariusie.
Next Nasze HITY czerwca!

Suggested Posts

Rok temu o tej porze …

Barrakuda czy smakosz? 5 osobowości małego ssaka.

Na śniadanie.

Piwnooka 2017 czyli rok pełen wrażeń!

Piwnooka i jej 20 rzeczy wartych wspomnienia.

„Seks w wielkim mieście” i fakty, których nie znacie.

No Comment

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *