Okiem doktora i gdzie tu rodzić Panie?


Wizyty u pana doktora stają się coraz częstsze a wizja porodu coraz bardziej konkretna. A dlaczego Nina to grzeczna dziewczynka oraz nasze dylematy – to w dzisiejszej relacji. Zapraszam 🙂

Dziś zacznę od siebie, bo tu niespodzianek ani większych rewelacji nie ma (choć jest się z czego cieszyć). Wszystkie wyniki świetne, łącznie z hemoglobiną glikowaną, której wyniki wykluczyły u mnie cukrzycę ciążową. Pozostaje czekać na wyniki GBS oraz wykonać ostatnie już badanie moczu. Wagowo + 2 kg, ciśnienie książkowe, żadnych śladów skracania się szyjki a tym samym brak rozwarcia. Pan doktor przypomniał o uważnym liczeniu ruchów malucha oraz prosił o niezwłoczny kontakt, gdybym nie czuła ich przez 4 godziny. W razie jakichkolwiek wątpliwości czy niepokoju z mojej strony, zalecił udanie się na badanie KTG do naszego szpitala. Okazuje się, że w tamtejszej poradni ginekologiczno-położniczej codziennie dyżurują położne i za okazaniem dowodu osobistego, bezpłatnie wykonają badanie KTG. Bardzo dobra wiadomość myślę. Albo o tym zapomniałam, albo w szkole rodzenia o tym nie mówiono. 
Jak na skończony 34. tydzień czuję się naprawdę nieźle. Kilka dni temu wystraszyły mnie trochę duszności i kołatanie serca, które nasilało się w pozycji leżącej i utrudniało zaśnięcie. Lekarz potwierdził, że to często spotykane objawy i przypomniał o wypoczynku z nogami uniesionymi wyżej, piciu większej ilości wody i ogólnym oszczędzaniu się. Z innych objawów mogę wymienić zgagę (choć znacznie słabszą niż w poprzedniej ciąży), mdłości tak mniej więcej co dwa dni i to wieczorami oraz gorsze noce. Budzę się kilka razy, choćby podczas zmiany pozycji i ogólnie śpię bardzo czujnie. Zachcianek nie mam jakichś silnych i konkretnych, ot bardziej smakują mi teraz pewne rzeczy, a sporadycznie wpadnie mi do głowy jakaś konkretna rzecz (np. czekolada wczoraj). 
Pan doktor jak zwykle zapewniał nas kilkakrotnie o dobrej kondycji Niny. Uspokoił nas mówiąc, że nawet jeśli miałaby urodzić się w ciągu następnych dwóch tygodni, to oczywiście zostanie zakwalifikowana jako wcześniak, ale na tym etapie płuca są już rozwinięte a i wagowo córka wypada bardzo dobrze. To już całe 3 kg szczęścia, które w dniu narodzin może ważyć jakieś 700 g więcej. Wszelkie pomiary oraz tętno prawidłowe.
 
Największym zaskoczeniem okazało się dla nas położenie Niny. Najwyraźniej wysłuchała nas wszystkich i w końcu ułożyła się główkowo. A z tym prawie w ogóle się już nie liczyliśmy. Tym bardziej ja, czując ruchy mniej więcej w tym samym miejscu. Czy się cieszę? Bardzo! Jeszcze 3 tygodnie temu poród siłami natury stał pod znakiem zapytania a ja przez ostatnie dni czytałam o cc i nastawiałam się na trudności – od tych czysto fizycznych po choćby ewentualne problemy z karmieniem piersią. Jedyny plus takiego scenariusza widziałam w możliwości ustalenia terminu porodu i rodzenia w szpitalu, co prawda oddalonym od nas o 40 minut jazdy, za to pod opieką naszego lekarza. 
 
Dzisiejsza rewelacja szczęśliwie pokrzyżowała nasze plany a mi spadł również kamień z serca, bo bardzo chciałam jeszcze raz rodzić naturalnie. Mąż ucieszył się nie mniej ode mnie. Jedyne co w nas pozostało, to wciąż realne rozważanie porodu w szpitalu naszego lekarza. Bo przyznać muszę, że jego obecność bardzo by mnie uspokoiła, tym bardziej, że poprzednie doświadczenia w kontaktach z lekarzami nie należą do przyjemnych. Oczywiście, nie znam szpitala o tej praktycznej strony (bo i ile mogą wyjaśnić zdawkowe opisy na stronie www?), nie znam położnych i tamtejszych „obyczajów”. No i ta odległość … Z drugiej strony – przyjmując wariant pozytywny – to tylko dwie doby, a najważniejszy i tak jest sam poród. Niewątpliwym plusem są również warunki w tamtejszym szpitalu, który oferuje wyłącznie sale z opcją porodów rodzinnych. Nie trzeba więc (jak w naszym) liczyć na szczęście, że akurat jedna z dwóch sal rodzinnych będzie wolna. Póki co nie wiemy i nadal się wahamy. Na pewno postaram się dowiedzieć w temacie jak najwięcej a na decyzję mamy jeszcze dwa tygodnie – wtedy następna wizyta.
 
Póki co pozostaje nam trzymać kciuki, aby Nina nie spieszyła się na świat oraz żeby za dużo już nie fikała w brzuchu. 
 
 
Previous Nasze HITY lipca!
Next Piwnooka i wyzwanie lipcowe.

Suggested Posts

Garść inspiracji: Pokój dziecka.

Tegoroczne wakacje będą … wyjątkowe!

Magia Świąt.

Czasami wiosna nie cieszy…

Choroba lokomocyjna u dzieci. Jak walczyć z największym wrogiem podróży?

Za górami, za lasami … żyje moje alter ego.

6 komentarzy

  1. 1 sierpnia 2014
    Odpowiedz

    Dużo zdrówka dla mamy, a dla Niny cierpliwości w brzuszku 🙂

  2. 1 sierpnia 2014
    Odpowiedz

    Cieszę się, że u Was wszystko dobrze.Jeszcze chwila i będziecie razem 🙂

    A cc mimo wszystko nie musi być złem wcielonym. Ja po cc czułam się MILION razy lepiej niż po porodzie sn. A i z mlekiem nie było kłopotu 🙂

    Pozdrawiam!

    • 1 sierpnia 2014
      Odpowiedz

      Pewnie masz rację, ja bardzo obawiam się CC bo nadal mało o tym wiem. Blady strach obleciał mnie chociażby na myśl o podaniu znieczulenia i mojej reakcji na brak czucia w nogach. Dzięki za Twój pozytywny komentarz o cc 🙂

  3. 1 sierpnia 2014
    Odpowiedz

    Dużą dziewczynka 😉 moja pewnie dopiero teraz waży z 3kg o ile w ogóle do tylu dobila 😉 trzymam kciuki i ciesze się ze ułożyła się główka.w dół!

    • 1 sierpnia 2014
      Odpowiedz

      Twoja ma u Ciebie za dobrze i coś jej się nie spieszy 🙂 Trzymam kciuki i czekam na wieści na fb!

  4. 1 sierpnia 2014
    Odpowiedz

    Dziękuję i pozdrawiam 🙂

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *