Rzecz, której nigdy tej pielęgniarce nie zapomnę.


Personel medyczny – od lekarzy po salowe, nie ma w Polsce dobrej opinii. Kto nie słyszał o gburowatym lekarzu czy opryskliwej pielęgniarce? Kto choć raz nie miał wrażenia, że jest tylko kolejnym przypadkiem na taśmie? Nie wiem, czy to dlatego, że nadal tak mało jest chwalebnych wyjątków – ludzi życzliwych, empatycznych, o wielkiej kulturze osobistej. Ludzi obdarzonych cechami, nie mniej ważnymi od specjalistycznej wiedzy i doświadczenia? A może to specyfika tego trudnego zawodu, który wymusza wyłączenie uczuć a z czasem odczłowiecza zupełnie? A może to po prostu kolejny znak naszych czasów, w których o złych rzeczach mówi się częściej i głośniej? Nie wiem. Natomiast spotkałam na swojej drodze wyjątkową osobę i wiem, że muszę Wam o niej opowiedzieć.

Zastanawiałam się ostatnio, co powoduje, że czujemy wdzięczność? Nie taką codzienną, przelotną, wyrażoną automatycznym słowem „Dzięki.”, ale właśnie to silne uczucie, które nas wzrusza i skłania do refleksji. Wdzięczność za słowo czy gest, które spadają na nas zupełnie nieoczekiwanie. Ciepłe, przyjemne uczucie, rozpamiętywane przez nas wielokrotnie. Czy pomoc albo życzliwość (np. ze strony bliskich) wzbudza mniej emocji właśnie przez to, że jest oczywista, oczekiwana? A może kluczowa jest w tym wszystkim bezinteresowności czyichś słów czy działań?

Nie ma dnia, abym nie czuła wdzięczności. Dla Rodziców i Teściów za każdą pomoc w ogarnianiu codzienności, dla męża za ogromne wsparcie, miłość i lojalność. Dla przyjaciół za ich zainteresowanie. Wobec dzieci za każdy dzień pełen wrażeń i emocji. Opatrzności za szczęśliwe i zdrowe życie. Nauczycielkom w przedszkolu, za ich ciepło i przytulanie moich dzieci, gdy im smutno i źle. Zresztą, to tylko przykłady, których nie chciałam pominąć. Równie dobrze mogłabym napisać, że jestem wdzięczna za to, kogo i co w życiu mam.

Jakbym nie dość rozpamiętywała całe to dobro ze strony najbliższych, jest pewna sytuacja i pewien gest, do którego wracam regularnie. Z pozoru błaha rzecz wywarła na mnie ogromne wrażenie i wzruszyła dogłębnie. Może to przez szczególny czas, mój stan a nawet przez fakt, że takie sytuacje się po prostu nie zdarzają! Chyba, że jednak?

Było to w szpitalu a ja właśnie trafiłam do swojej sali po urodzeniu Niny. Maciej zdążył tylko przynieść moje torby, ale był wieczór i nie pozwolono mu posiedzieć ze mną jeszcze chwilę. I tak zostałam sama z 2-godzinnym noworodkiem. Pamiętam ciszę na oddziale i widok za oknem – wielki park znikający w mroku. Za nim w oddali sznur świateł aut na trasie Leszno-Poznań. Byłam zmęczona i obolała, ale musiałam wypakować najpotrzebniejsze rzeczy. Kubek, sztućce, ręcznik, kosmetyczka … Kręciłam się ostrożnie po sali i było mi smutno. Tęskniłam za Antkiem a wysiłek i emocje zaczęły ze mnie uchodzić.

W pewnym momencie w drzwiach stanęła kobieta, chyba pielęgniarka. Nie poznałam jej nazwiska, dziś już nawet nie pamiętam, jak wyglądała. Powiedziała:

– Zostawiłam dla Pani kolację, pewnie jest Pani głodna. Herbata jest już pewnie zimna, ale mogę Pani zrobić nową. Słodzi Pani?

To była ostatnia rzecz, jaką spodziewałam się usłyszeć. Z zaskoczenia, wzruszenia i smutku ścisnęło mnie w gardle a po policzkach spłynęły łzy. Pociągnęłam nosem i podziękowałam zmieszana. Jedzenie nie było ani smaczne, ani piękne. Zjadłam jednak całą porcję, chlipiąc i czując niewyobrażalną wdzięczność za ten ludzki, serdeczny gest. Był dokładnie tym, czego wtedy potrzebowałam.

Nigdy nie miałam okazji jej podziękować. Przynajmniej nie tak, jakbym chciała. Myślę o niej często, pomimo upływu lat a przypominając sobie całą sytuację, nadal czuję ścisk wzruszenia. Miałam szczęście, że stanęła na mojej drodze.

(zdjęcie: edki.pl)

Previous 6 uniwersalnych prawd o 6-latkach!
Next Szybkie śniadania na zabiegane poranki!

Suggested Posts

Uwaga buntownik!

Subiektywny poradnik karmienia piersią.

Piwnooka 2015.

Karmienie piersią i dwa ważne słowa.

Wykrakałam to!

Na śniadanie.

No Comment

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *