Kupno arbuza – zwłaszcza w całości – jest jak loteria. Albo się trafi albo nie, prawda? No właśnie niekoniecznie! Dotychczas sama wybierałam arbuzy na oko, znając jedynie metodę stukania i wsłuchiwania się w odgłosy. Czasami rzeczywiście był smaczny – słodki i soczysty a czasami … sama woda i mdły smak. Raz zbity i sprężysty a raz miałki, przejrzały. W tym sezonie zaczęłam stosować się do kilku ważnych zasad w wyborze odpowiedniego owocu. Jak dotąd ani jednej wpadki! Jesteście ciekawi, na co zwrócić uwagę? To zapraszam 🙂
#1 Wybierajcie okrągły kształt.
Wiecie, że ludzie uprawiający arbuzy dzielą owoce na „chłopców” (owalne) i „dziewczynki” (okrągłe)? Właśnie podobno te drugie choć mniejsze, są słodsze a z kolei owalne mają więcej wody i są zazwyczaj większe.
#2 Szukajcie żółtych placków na powierzchni.
Im plamy bardziej żółte, wręcz pomarańczowe, tym lepiej. To miejsce, którym arbuz stykał się z podłożem i które nie zabarwiło się na zielono z braku dostępu do słońca. Intensywny odcień placów świadczy o dojrzałości owocu.
#3 Nie unikajcie skaz na powierzchni.
Zwykle takie ślady wydają nam się podejrzane, ale nie mylmy ich z uszkodzeniami. Zgrubienia, plamy a nawet „pajęczynki” świadczą o tym, że kwiat arbuza został zapylony więcej niż raz. To gwarancja jego słodkiego smaku.
#4 Rozmiar ma znaczenie.
Tak, jak waga. Najlepiej wybierać arbuzy średniej wielkości. Ważne, aby jego waga była adekwatna do rozmiaru. Zbyt ciężkie okazy mogą zawierać samą wodę, z kolei te lekkie mogą jej mieć za mało.
#5 Rzućcie okiem na ogonek.
Oczywiście, jeśli jeszcze jest na miejscu. Ogonek dojrzałego arbuza jest wysuszony. Z kolei zielony świadczy o tym, że owoc potrzebuje jeszcze trochę czasu.
#6 Stukajcie i szukajcie „tego” dźwięku.
Chyba najbardziej adekwatne porównanie to dźwięk bębenka – niski i dudniący. To kryterium u mnie nie zawsze się sprawdza, bo prawdę mówiąc każdy arbuz brzmi tak samo. No ale dla pewności można stuknąć i nadstawić ucho 😉
***
Macie swoje metody na wybór idealnego arbuza? W przypadku rozkrojonych sprawa jest nieco łatwiejsza. Ja na przykład lubię takie mięsiste, niezbyt wodniste, o jasnoróżowym kolorze. Najlepiej, gdy pestki odchodzą od miąższu.
Całą rodziną uwielbiamy arbuza, bo jest pyszny, sycący i orzeźwiający. Oprócz tego, że ma niewiele kalorii (tylko 30 w 100g), zawiera błonnik a więc reguluje pracę przewodu pokarmowego. Jego czerwony kolor wskazuje na obecność likopenu – przeciwutleniacza, chroniącego przed chorobami nowotworowymi. Zatem im intensywniejsza barwa miąższu, tym więcej likopenu. A żeby tego było mało, wzmacnia odporność, jego sok ma działanie przeciwzapalne a dzięki niskiemu indeksowi glikemicznemu, świetnie nadaje się dla osób walczących o mniejszy rozmiar.
Latem spożywamy go hurtowo – jako przekąskę, podwieczorek, wrzucamy też do wody razem z miętą. Niestety nie cierpię jego pestek, więc jeśli mogę, to kupuję bezpestkowe okazy. A jak Wy najbardziej lubicie arbuza?
(zdjęcia: piwnooka.pl; farmercoop.com; blends.co.in; nobacks.com. Źródło: brightside.me; kuchnia.wp.pl)
Super! A ja zawsze na czuja wybierałam :D. Najlepsze arbuzy jadłam w Chorwacji.
Haha, ja tez na czuja :))