Proszę Państwa, nastała wiekopomna chwila. Po 4 latach pisania i nagrania dosłownie kilku vlogów z wyjazdów i znad garów, uznałam, że czas zacząć do Was gadać oko w oko. Innymi słowy – ruszam z filmami. Na pierwszy ogień wybrałam temat, który niespecjalnie lubię poruszać tu, na blogu. Wydaje mi się, że nie interesują Was tematy z tzw. „branży” a na pewno więcej jest tu rodziców zainteresowanych tematami około rodzicielskimi, urodowymi czy wnętrzarskimi.. A może się mylę? Wpis do filmu jednak powstał, bo w nagraniu nie wyczerpałam tematu i jedną rzecz koniecznie muszę dodać. Zatem czytajcie i oglądajcie!
Dlaczego w ogóle ten temat? Od lat piszę, obserwuję środowisko twórców internetowych i odbiorców. Nieważne, czy bloger, vloger czy instagramer – każdy na jakimś etapie zetknął się z krytyką i każdy zna smak hejtu. Owszem, czasami jest to krytyka uzasadniona. Nie ma co wybielać branży i udawać, że jest wolna od głupot, błędów i ściemy. Mam jednak wrażenie, że wielu ludzi boli już sam fakt, że zjawisko działalności w Internecie w ogóle jest i ma się tak dobrze. Takim osobom naprawdę niewiele trzeba, by napisać parę gorzkich słów. Nie da się ukryć, że twórcy internetowi mają swoich wrogów.
Skąd się bierze takie negatywne nastawienie? Skąd zjadliwe teksty o reklamie, krytyka dokonywanych wyborów albo prześmiewcze uwagi ze strony znajomych czy rodziny? Traf chciał, że kilka dni temu nad tematem pochylił się Jason Hunt – przeczytajcie 10 typowych tekstów, jakie bloger może usłyszeć od znajomych. Tekst jest co prawda skierowany do blogerów, ale nie da się ukryć, że dotknął sedno problemu. I tak, mamy do siebie dystans – jedzenie zimnego nadal nas śmieszy 😉
Większość ludzi widzi blogowanie tak, jak chce je widzieć. Z własnych obserwacji i wyobrażeń. Odbiorcy tworzą sobie obraz danego blogera na podstawie postów, tekstów i zdjęć. A te są tylko wybraną częścią całości, czasami celowo przejaskrawione i wykreowane. Bo naprawdę nikt nie jada codziennie owsianki z mrożonymi owocami, w towarzystwie kwiatów i flakoników perfum. Nikt nie chodzi cały czas uśmiechnięty a jego dzieci nie zawsze są czyste. Te piękne obrazki, dopieszczone teksty nie na wszystkich działają inspirująco. Część się dołuje w przekonaniu, że nie mają tak cudownego życia. A najgorsze jest to, że dla wielu …
Blog to praca.
Tekst, parę zdjęć na Insta, post na Facebooku i pyk … kasa spływa! Z zewnątrz to rzeczywiście wygląda na godzinę pracy dziennie. Bo ileż może zajmować stylizowanie do sesji, strzelenie kilku fotek i napisanie na kolanie jakiegoś tekstu o wszystkim i o niczym? Kto śmie to w ogóle nazywać pracą?!
Nie wiem, kiedy zrodził się ten kult pracy i dlaczego tak dobrze się ma, mimo zmieniającego się społeczeństwa i rynku. Nasi rodzice tkwili na jednym etacie do emerytury i zapewne nie raz łapali się za głowy widząc, jak ich dzieci co chwila zmieniają firmy i stanowiska. Dziś 30-40-latkowie nie tkwią w miejscu, które nie zapewnia im satysfakcjonujących zarobków i szans na rozwój. Nie boją się stawiać wszystkiego na jedną kartę. Znają swoją wartość.
Tak samo, coraz częściej ludzie widzą, że można na życie zarabiać inaczej. Nie musi to być etat, nie musi to być siedzenie na tyłku od 8 do 16. Nie musi to być miejsce, którego się szczerze nie znosi. Nie muszą to być ludzie, na których po latach nie można już patrzeć. Dlaczego zarabianie na swojej pasji to nadal oksymoron, taka bajka ludzi, którzy bujają w obłokach i nie wiedzą, jak wygląda prawdziwe życie?
Czy to taka zwykła ludzka zawiść, że ktoś narobi się mniej od nas? Że ktoś nie musi znosić szefa albo przekładać papierów z jednego stosu na drugi? Zresztą, pojęcie ilości pracy jest bardzo względne. Wierzcie mi, aby odnieść sukces na swoim, nieważne czy to blogowanie czy szycie pościeli, trzeba temu poświęcić sporo czasu i wysiłku. Różnica jest taka, że pracując z pasją, cieszy samo zmęczenie, bo oznacza kawał dobrej roboty, wykonanej na własny rachunek.
Jak każdy zawód, ten też ma minusy.
Nie, blogerzy to nie górnicy, lekarze czy pielęgniarki, ale to też nie pracownicy biurowi, którzy pół dnia w pracy oglądają seriale (nie udawajmy, że takich nie ma). Niestety w naszym kraju nadal jest tak, że jak narzekasz na pracę, szefa i zarobki, to jesteś spoko gość. Jeśli mówisz otwarcie, że Twoja praca jest przyjemna i dobrze płatna a dodatkowo jesteś blogerem, to jesteś z góry skreślony albo wyśmiany. Przecież dla Ciebie liczą się tylko lajki i serduszka! Jakby inni ludzie nie lubili być doceniani … Problem w tym, że żaden bloger otwarcie nie mówi o minusach swojego zawodu. O nieregularnym przypływie gotówki, o niełatwym dążeniu do perfekcjonizmu, porównywaniu się z innymi, walce z kompleksami i niskim poczuciem wartości. Nikt Wam nie powie, jak smakuje zawód, gdy dopieszczany godzinami tekst wcale nie budzi zachwytu czytelników. Albo jakie to uczucie, gdy o ciekawych współpracach nie decyduje kreatywność i pracowitość a znajomości. O hejcie już nie wspomnę …
5 mitów o blogerach – FILM.
Miało być krótki wstęp a wyszło jak zawsze. No ale mam nadzieję, że i tekst i film co nieco wyjaśnią. Jeśli macie pytania albo uwagi – piszcie! Dobrej dyskusji nigdy dość 🙂
No Comment