Mamy wtorek a ja jeszcze dochodzę do siebie! Wiecie, to takie pozytywne zmęczenie pomieszane z uczuciem maksymalnego relaksu psychicznego. Odpoczynek najlepszy z możliwych, bo w świetnym towarzystwie i z dobrym programem. Teraz chowam bibeloty na ich miejsce, nadrabiam zaległości z praniem i wspominam nasz wspólny weekend. Kiedy dom pachniał pysznym jedzeniem a rozgardiasz i gwar świadczył o dobrej zabawie.
Najpierw Edki pokazali nam Wrocław, teraz my zaprosiliśmy ich do Leszna. Antek i Edek znaleźli wspólny język i wspólne pasje a Nina albo próbowała dotrzymać im kroku w szaleństwach, albo zafascynowana doglądała małego Ernesta. Wieczorna i poranna laba mieszała się z aktywnym zwiedzaniem miasta. I jakby nie patrzeć, udało nam się sporo zaliczyć!
Odwiedziliśmy ostatnie w tym roku „Rynki Śniadaniowe” na pl. Metziga, zahaczyliśmy o wystawę w MBWA, kawę i ciacho w „Delicjach” oraz obiad w naszej ulubionej „Zielonej Antresoli”. A potem spacer po uliczkach i przy najpiękniejszych muralach w Lesznie. Obowiązkowym punktem była Skateplaza – chłopaki wyszaleli się do woli.
W niedzielę postanowiliśmy rozruszać się małą wycieczką do Muzeum Rolnictwa i Młynarstwa w Osiecznej – mają tam pięknie zachowane wiatraki i sporo eksponatów młynarskich. Stamtąd już rzut beretem do Jeziorek i zabytkowego dworku z parkiem, do których mamy ogromny sentyment. Czas niestety uciekał nam przez palce, ale nasi goście zdążyli jeszcze ugotować obiad! Pyszny kurczak w cytrynie, czosnku i ziołach. A jakby tego było mało, Agnieszka upiekła nam jeszcze „cantucci” – włoskie, kruche ciasteczka z grubo posiekanymi migdałami.
Trzy dni przepełnione śmiechem, zabawą, dobrą kuchnią. Relaks w najlepszej formie.
(Zdjęcia: edki.pl)
świetny czas w gronie przyjaciół i najbliższych 🙂 nie ma nic lepszego 🙂 ps. wspaniałe zdjęcia aż miło się oglądało 🙂
Dziękuję w imieniu fotografa! I zgadzam się z Tobą w 100-% :)) Luz, serdeczność, dobry dowcip i nic więcej nie trzeba!