Rodzinne wakacje pod żaglami – pomysł dobry czy szalony?


Kiedy tak sobie teraz przypominam nasze przygotowania do wyjazdu na Mazury, nie pamiętam, żebym miała co do niego jakieś konkretne oczekiwania. Żadnych planów czy nadziei na wielką przygodę. Byłam jedynie pewna, że spędzimy ten czas ze sprawdzoną ekipą – wszyscy znamy się nie od wczoraj i czujemy się ze sobą swobodnie. Byłam przygotowana na skwar i zabawy w wodzie, ale również na 15 stopni i deszcze. Zabraliśmy gry, gadżety i apteczkę wypełnioną po brzegi. Miałam obawy, że lipcowa, kapryśna pogoda trochę nam utrudni beztroski wypoczynek. I jak już Wam pisałam, bałam się tej łodzi a konkretnie bujania. Nie wiedziałam w ogóle, jak to nasze żeglowanie będzie wyglądało i czy nie wynudzimy się na wodzie na śmierć. I tak szczerze mówiąc, do momentu wejścia na pokład zastanawiałam się, czy takie wakacje z małymi dziećmi, to pomysł dobry, czy raczej szalony.

A co myślę teraz, po spędzeniu tygodnia w tak wyjątkowych warunkach? Ano mogę powiedzieć jedno: było FANTASTYCZNIE! Z pogodą trafiliśmy całkiem nieźle, bo choć woda była lodowata (i nie było mowy o kąpaniu), to nie padało a słońca było akurat tyle, aby nabawić się jedynie lekkiego poparzenia 😉 I wiało idealnie! Warunki były oczywiście wyzwaniem, bo łódź choć całkiem pojemna, nie pomieściłaby wszystkich naszych gratów. Po pierwszej nocy na łodzi, poszukaliśmy więc noclegu na lądzie, żeby było po prostu łatwiej. W praktyce sprawdziło się to bardzo dobrze, bo opuszczaliśmy ekipę na noc i wracaliśmy w sam raz na śniadanie.

A żeglowanie? Baj-ka! Niesamowicie odprężające chwile, kiedy można było posiedzieć, pośmiać się, podziwiać widoki. Panowie mieli zajęcie – byłam zaskoczona ile wysiłku i skupienia wymaga takie niby leniwe halsowanie. Panie z kolei dbały o przekąski i napoje. Od dzieciaków ciężko było wymagać, aby siedziały bezczynnie i doceniały piękno przyrody. Lubiły co prawda kanały, karmienie mew i machanie do innych łodzi, ale najczęściej bawiły się pod pokładem, w wygodnej kajucie: klocki, gry, nawet piłka poszła w ruch. Dzięki teściowej, która przejmowała Ninę i Antka, my mogliśmy chłonąć piękno wielkich, mazurkich jezior i po prostu solidnie odpocząć.

Pomimo mega przyjemnych warunków (lekki wiaterek, bujanie i te sprawy) Nina absolutnie odmawiała drzemek. Nie mogłam tego przeboleć, bo z wielką chęcią bym do niej dołączała 😉 Za to wieczorem oboje z Antkiem padali w ciągu kilku minut :)) I dzięki Bogu, poza jedną nocą, kiedy Antek spadł z łóżka a Nina co chwilę się budziła, spali mocno i spokojnie do rana. I to my musieliśmy ich budzić!

Poza pływaniem, zaliczyliśmy oczywiście niejedne lody, niejednego gofra i niejedną dmuchaną zjeżdzalnię 🙂 Zresztą, dzieciakom najczęściej do pełni szczęścia wystarczył piasek na plaży. Jeśli dziś miałabym powiedzieć, czy małe dzieci i żagle to pomysł dobry czy szalony, powiedziałabym, że … jedno i drugie 🙂 Z jednej strony taki wyjazd trzeba solidnie zaplanować i z góry przewidzieć pewne rzeczy. Odpowiednie pakowanie, przygotowanie na wymagające warunki i po prostu aktywny wypoczynek. Znając siebie i swoje dzieci, raczej nietrudno ocenić, czy takie wakacje się sprawdzą. Trzeba też zadbać o odpowiednią załogę i bezpieczeństwo. Ale Mazury są warte każdego wysiłku – piękne okolice, jeziora, pyszne jedzenie i całkiem sporo atrakcji. I to oczywiście świetna okazja, aby pokazać dzieciom, czym jest praca zespołowa i podział zadań na łodzi. Do domu wróciliśmy pozytywnie zmęczeni i z cudownymi wspomnieniami. Powtóka za rok!

Dziś garść zdjęć, ale przygotowuję również filmy i wpis z konkretnymi wskazówkami i informacjami na temat wakacji pod żaglami na Mazurach (czyli jak, gdzie i za ile). Jeśli macie jakieś pytanie, piszcie na dole w komentarzu. Wszystkie uwzględnie w tekście, który pojawi się już niedługo 🙂

Ps. Bujanie zniosłam bez problemów! Dziwne uczucie, ale można się przyzwyczaić. Podobnie z przechyłami – przy tych pierwszych dosłownie zaglądałam śmierci w oczy 😉 Śmiesznie jest, jak się człowiek kładzie wieczorem do łóżka, zamyka oczy i nadal czuje się jak na wodzie 🙂

Previous Biorę urlop. Od wszystkiego!
Next Rodzice, ja Was proszę: Ogarnijcie się!

Suggested Posts

HITY stycznia.

9 miesiąc Niny i 3 x NIE.

DIY: Świąteczne ozdoby, czyli COŚ z niczego, co na pewno zaciekawi dzieciaki.

Ja Ciebie też, synku!

5 faktów na temat zawodu, o którym myślisz, że wiesz wszystko.

Zgubiliśmy kiedyś Antka. Szkoda, że nie mieliśmy Kiddo!

6 komentarzy

  1. Boskie foty!!!

    • 25 lipca 2016
      Odpowiedz

      Dzięki! ? Starałam się uchwycić te piękne miejsca, ale ostatecznie i tak Maciej wyciągnął GoPro i pozamiatał ?

      • No patrz! A ja dostałam na urodziny go pro i nie ma coś serca do tego sprzętu, leży i się kurzy od miesiąca;/ Wkurza mnie, że nie mogę podejrzeć fot od ręki;)

        • 25 lipca 2016
          Odpowiedz

          Haha 🙂 No to jutro na rower, kamerka na głowę i jazda. Ale fakt, też mieliśmy bez podglądu i brakuje tego. Póki co wypożyczyliśmy na próbę, ale chyba się przyjęła i planujemy zakup 🙂

  2. Tylko raz byłam na żeglarskich wakacjach, też na Mazurach. Pechowo skończyłam wakacje 3 dni za wcześnie, z gipsem na nodze… Ale samo żeglowanie wspominam bardzo pozotywnie i z przyjemnością bym powtórzyła to doświadczenie.

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *