Seks, bestie w ciałach kobiet i życie w klatkach! Czytasz na własną odpowiedzialność.


Czy wiecie, że w tym roku mija setna rocznica uzyskania przez kobiety w Polsce prawa wyborczego? To bardzo późno, ale kraje takie jak Francja, Szwajcaria czy Lichtenstein zwlekały z tym jeszcze dłużej! Aż trudno uwierzyć, że tak elementarne prawo musiały sobie nasze prababki wywalczyć. I że dla mężczyzn prawo to nie było wcale oczywiste. Choć nawet dziś, w XXI. wieku istnieje problem nierównego traktowania kobiet i mężczyzn, to jednak żyjemy w zgoła innym świecie. Tym szerzej otwierają się oczy na wieść o warunkach, w jakich przyszło żyć kobietom w Starożytności. Poznajcie najciekawsze, dowiedzione przez badaczy i historyków fakty oraz domysły o życiu kobiet w czasach głębokiej Fallokracji.

Inicjacja seksualna.

Starożytne kobiety a w zasadzie dziewczęta przeżywały swój pierwszy raz po zawarciu związku małżeńskiego. Miały wtedy około 12 lat, przy czym ich mężowie byli dużo starsi. Dziś nazwalibyśmy to pedofilią, ale kiedyś to było całkowicie naturalne, akceptowalne. Z uwagi na krótkość życia wręcz konieczne. Dodatkowo, kultura patriarchalna mówiła, aby mężczyzna „tresował” młodą dziewczynę na dobrą i posłuszną żonę. W tamtych czasach 20-latka zyskiwała łatkę „starej panny”.

Mężczyźni nie musieli żyć w czystości do ślubu. Swoją inicjację przechodzili w młodym wieku, z prostytutką, starszym wielbicielem, niewolnicą albo starszą sąsiadką. Pomimo swojego doświadczenia, podobno często nie spędzali nocy poślubnej ze swoimi nowymi żonami. Zastępowani byli przez przyjaciół. Duże znaczenie miała również figurka bóstwa Mutunus Tutunus, która nie tylko pełniła funkcję dekoracyjną …

Małżeństwo.

Nie miało wiele wspólnego z romantyzmem i erotyką a u jego podstaw leżały względy ekonomiczne. Kobieta wnosiła posag, mężczyzna dbał o pomnażanie majątku. Ceremonia była dla kobiet pożegnaniem z dzieciństwem. Dosłownie poświęcały Artemidzie swoje zabawki, uczestniczyły również w licznych obrzędach oczyszczających. To właśnie z tych czasów pochodzi wiele tradycji, pielęgnowanych współcześnie: pierścień na serdecznym palcu lewej reki, przenoszenie żony przez próg, obsypywanie młodej pary ryżem (zastępujący orzechy).

Mężatki zajmowały się domem i tam też spędzały całe dnie. W nim miały osobne pomieszczenia a spały z dziećmi, nie z mężami. Miały bardzo ograniczony kontakt ze światem zewnętrznym, co miało jednak dużą zaletę – gwarantowało względne bezpieczeństwo. W tamtych czasach, ofiary gwałtu zyskiwały miano cudzołożnic. Z kolei córki, które straciły dziewictwo przed ślubem, były nierzadko bite lub sprzedane w niewolę.

Ciała kobiet, za sprawą strojów i kosmetyków,  uznawano za kłamliwe i zwodnicze. Żony uznawano za gorsze wersje człowieka, zarzucając im jednocześnie, że czerpią z seksu więcej przyjemności niż mężczyźni. Wobec mężów miały być bierne i uległe. Co innego tzw. „hetery” – wyższej klasy kurtyzany – doświadczone, bezpruderyjne, zabawiające dowcipem i rozmową. Cieszyły się dużą popularnością.

Bestia w ciele kobiety.

Starożytni uczeni skierowali swoje liczne tezy i przekonania w stronę macicy. Brak aktywności seksualnej miał źle wpływać na organ, powodując jego kurczenie się i wędrowanie ku przeponie w poszukiwaniu wilgoci. Platon widział w nim bestię, ukrytą w ciele kobiety i dążącą do rodzenia dzieci. Z kolei grecki lekarz Areteusz pisał o macicy:

… to zwierzę zawieszone w podbrzuszu za sprawą skrzydeł, bądź błon połączonych z biodrami.*

Zwierz ten wędrował po ciele, miażdżył organy, atakował serce czy dusił.

Prokreacja.

Prokreacja była oczywiście nadrzędnym zadaniem małżonków a do tego zadania mieli ćwiczyć ciało i umysł. Zażywać spacerów, lekkich biegów czy jazdy konnej. Unikać wysiłku, zmęczenia i nadmiernych emocji, w tym … radości. Skoro według Rzymian, płodzenie dzieci było obsiewaniem pola, należało najpierw pozbyć się chwastów. Pilnować zdrowej diety, z alkoholi pić wyłącznie lekkie wino, dbać o zdrowe ciało i duszę. Najlepszą porą roku do poczęcia była zima, z północnymi wiatrami lub w podczas nocy w pełni.

Narodziny.

Prymitywne krzesło porodowe, magiczne artefakty z narządów zwierząt, brak lekarza czy instrumentów – poród w Starożytności to był horror. Rodzącej asystowała akuszerka, jeśli rodzinę było na nią stać. Było już wtedy znane cesarskie cięcie, najczęściej praktykowane, gdy kobieta zmarła podczas porodu siłami natury a należało ratować dziecko. Próbując natomiast ocalić matkę, płód wyjmowano za oczodół lub dokonywano rozczłonkowania w macicy.

Jeśli na tym istnym polu bitwy udało się dziecku przeżyć a miało widoczne wady wrodzone, było uśmiercane przez położną. Noworodki traktowano bardzo przedmiotowo – niechciane porzucane. Na taki los narażone były zwłaszcza dziewczynki, wszak z nimi wiązało się zgromadzenie posagu w przyszłości.

Antykoncepcja.

W tej dziedzinie starożytni byli nie tylko bardzo pomysłowi, ale wykazywali się również bogatą wyobraźnią. Do dość inwazyjnych metod gwarantujących wstrzemięźliwość należało zakładanie specjalnych klamer na narządy płciowe. Kto nie był gotów na tak drastyczne metody, mógł wybrać specjalne osłony ze skóry i włosia końskiego, albo skorzystać z całego wachlarza rad uczonych.

Do użytku zewnętrznego kobiety używały wywary z ruty, wierzby białej, mięty polnej, mikstur z granatu, pokruszone jagody jałowca. Nasiona dzikiej marchwi stosowano jako „pigułkę dzień po”. Wewnętrznie stosowano środki z truciznami, mieszanki oliwy z oliwek z octem, miodem, żywicą cedrową, gumożywicą z winem, sokiem drzewa balsamowego i wilgotnym ałunem. Ponadto używano krążków, korków, globulek a dla mężczyzn prezerwatywy z owczych jelit lub pęcherzy.

Z powodzeniem stosowano sterylizację i kastrację, również u mężczyzn. Jeśli nie byli oni gotowi na tak drastyczne metody, mieli do wyboru coś jeszcze. Otóż część filozofów wierzyła, że męskie nasienie jest „kroplą mózgu” a zatem miało swoje źródło w głowie i spływało w dół, wzdłuż uszu. Nacięcia w okolicach uszy miały stanowić skuteczną sterylizację.

Jak widzicie na podstawie powyższych przykładów, w Starożytności było barwie, czasami przerażająco a czasami komicznie.

***

*Cytat i wszystkie informacje zostały zaczerpnięte z książki: „Wieki bezwstydu. Seks i erotyka w starożytności.” (autor Adam Węgłowski, wyd. Znak) i stanowią jedynie ułamek bogatej treści. Jeśli interesuje Was historia, lubicie poznawać codzienne życie sprzed wieków, chcecie poznać stosunek starożytnych do hmomoseksualności – koniecznie sięgnijcie po tę książkę! Mnie pochłonęła na kilka wieczorów 🙂

Tanio można ją nabyć np. TUTAJ.

(zdjęcie: flickr.com; autor: Ralf Steinberger)

Previous Angielski w przedszkolu - hit czy kit?
Next Alfabet rodzicielstwa, czyli B jak ...

Suggested Posts

Ja Ciebie też, synku!

Okiem doktora i badanie połówkowe.

Film: Nasza kolorowa sobota.

Jak wytresować … małego buntownika.

Hello Monday!

Na śniadanie.

No Comment

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *